Smartwatche

Co Pebble Time robi na Kickstarterze?

Maciej Sikorski
Co Pebble Time robi na Kickstarterze?
11

Konrad pisał wczoraj o nowym smartwatchu Pebble - jego twórcy wrócili na Kickstartera i chcą sprzedać społeczności swój najświeższy produkt. Na razie idzie im bardzo dobrze: pobili przynajmniej jeden rekord, zebrali już górę pieniędzy, niektórzy komentatorzy rozpływają się nad urządzeniem, wynikami...

Konrad pisał wczoraj o nowym smartwatchu Pebble - jego twórcy wrócili na Kickstartera i chcą sprzedać społeczności swój najświeższy produkt. Na razie idzie im bardzo dobrze: pobili przynajmniej jeden rekord, zebrali już górę pieniędzy, niektórzy komentatorzy rozpływają się nad urządzeniem, wynikami czy firmą. Gratuluje sukcesu. Ale mam jedno pytanie: dlaczego Kickstarter?

Zespół chciał uzyskać od społeczności crowdfundingowej pół miliona dolarów. Albo inaczej: chciał sprzedać zegarków za pół miliona dolarów. Szybko okazało się, że zanotują znacznie lepszy wynik - na liczniku jest już blisko 9 mln dolarów, portfel wyciągnęło ponad 40 tysięcy osób. Do zakończenia akcji cały miesiąc, kto wie, jaki wynik uda się wykręcić? Na razie twórcy Pebble mogą się pochwalić najszybciej zebranym milionem dolarów w historii Kickstartera: trwało to około 30 minut. Kiwam głową z uznaniem.

Konrad pisał wczoraj o nowym smartwatchu Pebble - jego twórcy wrócili na Kickstartera i chcą sprzedać społeczności swój najświeższy produkt. Na razie idzie im bardzo dobrze: pobili przynajmniej jeden rekord, zebrali już górę pieniędzy, niektórzy komentatorzy rozpływają się nad urządzeniem, wynikami czy firmą. Gratuluje sukcesu. Ale mam jedno pytanie: dlaczego Kickstarter?

Zespół chciał uzyskać od społeczności crowdfundingowej pół miliona dolarów. Albo inaczej: chciał sprzedać zegarków za pół miliona dolarów. Szybko okazało się, że zanotują znacznie lepszy wynik - na liczniku jest już blisko 9 mln dolarów, portfel wyciągnęło ponad 40 tysięcy osób. Do zakończenia akcji cały miesiąc, kto wie, jaki wynik uda się wykręcić? Na razie twórcy Pebble mogą się pochwalić najszybciej zebranym milionem dolarów w historii Kickstartera: trwało to około 30 minut. Kiwam głową z uznaniem.

Nie będę opisywał funkcji urządzenia, wymieniał użytych w nim podzespołów, komentował wyglądu czy ceny. Tym zajął się już Konrad, pewnie pojawią się inne wpisy tego typu. Mnie najbardziej zastanawia, dlaczego to wszystko odbywa się na Kickstarterze. Przecież Pebble nie jest świeżym projektem, zespół zaczął swoją przygodę kilka lat temu i dostał już to, co mogły mu dać społeczność oraz sam serwis: pieniądze, rozgłos, zainteresowanie mediów. Pierwsza kampania sprawiła, że przestali być "firmą garażową" - weszli na zupełnie inny poziom. Przejrzałem stronę zbiórki i znalazłem nawet odpowiedź na moje pytanie:

Why are we back on Kickstarter?

Pebble was brought to life by 68,929 backers who supported our vision three years ago. Even though we've grown tremendously since then, we're still a small company battling some of the largest competitors in the world. We believe that this is the best and most efficient way for us to get our latest product to the people who want it most: people like you.

Czyli urośli, stali się rozpoznawalną marką, ale nadal są mali i potrzebują wsparcia, bo konkurencja to giganci. A poza tym mają tu większe szanse na dotarcie do ludzi. To znaczy do klientów. Z tym ostatnim twierdzeniem w pełni się zgadzam: ekipa zamieniła Kickstartera w sklep. Nie oni pierwsi, pewnie nie ostatni. Czy powinniśmy przy tym przyznać im rację, gdy piszą o swoich rozmiarach i dużej konkurencji? Nie sądzę. Jasne, że Pebble nie ma takiej siły przebicia, środków czy inżynierów, jakimi dysponują Apple czy Samsung, ale i tak stali się już poważnym graczem na tym rynku. To oni są dużą konkurencją dla garażowych projektów, które chciałyby skorzystać z Kickstartera.

Młody zespół pracujący nad smartwatchem i przypominający ekipę Pebble sprzed kilku lat może mieć problem z tym, by zebrać duże pieniądze na realizację swojego projektu na Kickstarterze, osiągnąć taki sukces, jaki osiągnął Pebble. Jeżeli kilkadziesiąt tysięcy osób zainteresowanych smartwatchem zapłaciło w tym serwisie za wspomniany produkt, to pewnie nie będą równie chętnie otwierać portfela przy nowej firmie. Nawet jeśli powstanie coś fenomenalnego, część "darczyńców" stwierdzi "trudno, kupiłem już Pebble".

Kickstarter pokazuje tą kampanią, że jest sklepem, odszedł od korzeni i pomaga firmie sporych rozmiarów sprzedać zegarek w większym nakładzie. Oczywiście nie robi tego za darmo. Gdzie tu idea crowdfundingu? Pisałem w ubiegłym roku, że coś się popsuło w tym segmencie nowych technologii, branży startupowej i Pebble jest potwierdzeniem tamtej opinii. To miało być wsparcie dla mikrusów bez kasy, ale z pomysłem, za kilka lat może się okazać, że mikrus bez kasy nie zdoła się tu przebić, bo serwis opanują starzy wyjadacze...

Parafrazując klasyka: Kickstarterze, Indiegogo i reszto crowdfundingowej sceny, nie idźcie tą drogą!

Nie będę opisywał funkcji urządzenia, wymieniał użytych w nim podzespołów, komentował wyglądu czy ceny. Tym zajął się już Konrad, pewnie pojawią się inne wpisy tego typu. Mnie najbardziej zastanawia, dlaczego to wszystko odbywa się na Kickstarterze. Przecież Pebble nie jest świeżym projektem, zespół zaczął swoją przygodę kilka lat temu i dostał już to, co mogły mu dać społeczność oraz sam serwis: pieniądze, rozgłos, zainteresowanie mediów. Pierwsza kampania sprawiła, że przestali być "firmą garażową" - weszli na zupełnie inny poziom. Przejrzałem stronę zbiórki i znalazłem nawet odpowiedź na moje pytanie:

Why are we back on Kickstarter?

Pebble was brought to life by 68,929 backers who supported our vision three years ago. Even though we've grown tremendously since then, we're still a small company battling some of the largest competitors in the world. We believe that this is the best and most efficient way for us to get our latest product to the people who want it most: people like you.

Czyli urośli, stali się rozpoznawalną marką, ale nadal są mali i potrzebują wsparcia, bo konkurencja to giganci. A poza tym mają tu większe szanse na dotarcie do ludzi. To znaczy do klientów. Z tym ostatnim twierdzeniem w pełni się zgadzam: ekipa zamieniła Kickstartera w sklep. Nie oni pierwsi, pewnie nie ostatni. Czy powinniśmy przy tym przyznać im rację, gdy piszą o swoich rozmiarach i dużej konkurencji? Nie sądzę. Jasne, że Pebble nie ma takiej siły przebicia, środków czy inżynierów, jakimi dysponują Apple czy Samsung, ale i tak stali się już poważnym graczem na tym rynku. To oni są dużą konkurencją dla garażowych projektów, które chciałyby skorzystać z Kickstartera.

Młody zespół pracujący nad smartwatchem i przypominający ekipę Pebble sprzed kilku lat może mieć problem z tym, by zebrać duże pieniądze na realizację swojego projektu na Kickstarterze, osiągnąć taki sukces, jaki osiągnął Pebble. Jeżeli kilkadziesiąt tysięcy osób zainteresowanych smartwatchem zapłaciło w tym serwisie za wspomniany produkt, to pewnie nie będą równie chętnie otwierać portfela przy nowej firmie. Nawet jeśli powstanie coś fenomenalnego, część "darczyńców" stwierdzi "trudno, kupiłem już Pebble".

Kickstarter pokazuje tą kampanią, że jest sklepem, odszedł od korzeni i pomaga firmie sporych rozmiarów sprzedać zegarek w większym nakładzie. Oczywiście nie robi tego za darmo. Gdzie tu idea crowdfundingu? Pisałem w ubiegłym roku, że coś się popsuło w tym segmencie nowych technologii, branży startupowej i Pebble jest potwierdzeniem tamtej opinii. To miało być wsparcie dla mikrusów bez kasy, ale z pomysłem, za kilka lat może się okazać, że mikrus bez kasy nie zdoła się tu przebić, bo serwis opanują starzy wyjadacze...

Parafrazując klasyka: Kickstarterze, Indiegogo i reszto crowdfundingowej sceny, nie idźcie tą drogą!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

KickStarterpebbleCrowdfunding