Gwiazdor "Teorii Wielkiego Wybuchu" opowiedział, jak stresujące były dla niego momenty największej popularności serialu...
Cienie i blaski wielkiej sławy. Gwiazdor popularnego serialu nie radził sobie najlepiej
Wielka popularność i niekończące się pokłady stresu. Na rynek trafiła właśnie książka Jessiki Radloff która skupia się na kulisach serialu "Teoria Wielkiego Podrywu". Autorka miała szansę porozmawiać z ekipą która pojawiła się zarówno przed kamerami jak i stanęła za nimi. I choć Johnny Galecki, czyli serialowy Leonard, wydawał się zawsze usposobieniem luzu i dobrej zabawy, w praktyce aktor bywał przygnieciony popularnością.
Serialowy Leonard z "Teorii Wielkiego Podrywu" opowiada o cieniach swojej sławy i ich konsekwencjach
Johnny Galecki na potrzeby książki "The Big Bang Theory: The Definitive, Inside Story" opowiedział o cieniach sławy i nieustannym bywaniu i wystąpieniach publicznych. I choć druzgocącymi dla niego miały być rozmaite konwenty i spotkania z innymi kolegami i koleżankami z planu, to jedno wyjście miał zapamiętać najgorzej i dość mocno utknęło w jego pamięci. Chodzi o jego wizytę u Davida Lettermana.
Nie mogłem spać przez dwa tygodnie, zanim wystąpiłem w programie Lettermana. Ale na zawsze to zapamiętałem, ponieważ jest moim bohaterem, ale to wystąpienia było szczególnie stresujące.
Jeżeli ktoś nie jest tanem takich bezpośrednich spotkań z fanami, to faktycznie sława mogła okazać się wyjątkowo problematyczna. Tym bardziej, że jego kolega z planu, wcielający się w postać Raja Kunal Nayyar, wspominał jak pod hotelami gdzie spali potrafili gromadzić się fani czyhający na wspólne zdjęcie czy autograf.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu