Odkąd pojawiły się na rynku Chromebooki, ogarnęła mnie chęć posiadania takiego sprzętu, nie wiem czy to ciekawość czy zwykły pęd za nowinkami, w każdy...
Chromebooki - Moim zdaniem to się nie uda
Ci z Was, którzy śledzili moje dotychczasowe wpisy...
Odkąd pojawiły się na rynku Chromebooki, ogarnęła mnie chęć posiadania takiego sprzętu, nie wiem czy to ciekawość czy zwykły pęd za nowinkami, w każdym razie z niecierpliwością wyczekiwałem premiery w naszym kraju. Nie nastąpiło to jednak, zapewne długo to jeszcze nie nastąpi. Postanowiłem więc sprawdzić jak pracuje się na samym tylko systemie Chrome OS. Zaraz powiecie, mogłeś odpalić Chrome w trybie pełnego ekranu. Nie, to nie to samo, co z góry narzucone rozwiązanie bez innej alternatywy:)
Wykorzystałem do tego kompilację tego systemu autorstwa Hexxeh. System zainstalowałem na kluczu USB. Po uruchomieniu, poprosił o wybranie języka, klawiatury i dostępnej sieci WiFi. Następnie sprawdził i zainstalował najnowsze aktualizacje i po chwili uruchomiła się... przeglądarka.
Spytacie, a czego się spodziewałeś? Na wstępie zabrakło mi możliwości ustawień. Każdy z Was, kto lubi pogrzebać w systemie, wie jak ważny to element. Ustawienie rozdzielczości, wrzucenie na pasek szybkiego dostępu kilku podstawowych programów, szybki przegląd menu, doinstalowanie brakujących rzeczy.
Tu konieczna jest całkowita zmiana tych przyzwyczajeń. Mamy tylko przeglądarkę, wiem, z mnóstwem rozszerzeń, zastępujących z powodzeniem te podstawowe programy, z których korzystamy na co dzień. Ale gdzie pulpit? No tak, to teraz nowa zakładka w Chrome z menadżerem plików i zainstalowanymi aplikacjami, ale nadal brakuje mi mojego pulpitu, tapety, folderów no i paska, najlepiej dwóch, na górze i na dole:).
No właśnie aplikacje. Pierwsza rzecz jaka mi przyszła na myśl, chcę zrobić Wam zrzut ekranu tego systemu. Naciskam klawisz PrtSc, coś się z ekranem dzieje, zapewne zrzut zrobiony, przeszukałem, znalazłem, ale za duży, nie zmieści się w poście. Przypomniam sobie szybko o edytorze zdjęć w Google Plus, uff, 10 minut i zrobione.
Nadal mi jednak czegoś brakuje. Piszę do Was zalogowany do tego systemu, ale cały czas mnie korci, by zajrzeć co się dzieje w środku, zwinąć przeglądarkę do paska, coś pozmieniać, ustawić tapetę, oczyścić kosz, zagrać w jakąś prostą gierkę, uruchomić inny program, który na przykład, szybciej mi zrobi zrzut całego ekranu i zmodyfikuje go do wstawienia do tego postu.
W przypadku systemu, zamkniętego w przeglądarce, czuję się trochę jak na uwięzi. Wprawdzie od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że przeniosłem całą swoją aktywność do przeglądarki, jednak świadomość, że uruchamiając komputer, nie mam nic prócz niej i Internetu jest nie do zaakceptowania, przynajmniej dla mnie. Siła przyzwyczajeń i samej mentalności użytkowników PC-etów jest ogromna. Wiemy to chociażby po nadal znikomej obecności Linuksa na nich. Mimo, że dostępne w Internecie, od dawna, różne jego dystrybucje w zupełności wystarczyłby dużej części użytkowników komputerów, spełniając wszystkie ich potrzeby odnośnie korzystania z systemu. Co dopiero mówić o całkowitej zmianie filozofii korzystania z komputera, gdzie nie ma żadnych zewnętrznych programów, pulpitu czy dostosowania wyglądu systemu do własnych upodobań.
Więc dla kogo są Chromebooki? Gdzie się przyjmą? Na dziś, ciężko mi wskazać określoną grupę docelową dla tego typu sprzętu. Może być jako dodatkowy komputer, tylko do Internetu. Ale tacy użytkownicy z powodzeniem zainstalują sobie samo Chrome OS jako dodatkowy system, zwłaszcza, że cena Chromebooka, w odniesieniu do użyteczności, wzięta jest jak dla mnie z kosmosu. W korporacjach? W firmach często wymagany jest dostęp do specjalistycznych programów, nawet na przenośnych urządzeniach. Sprawy nie rozwiąże tu nawet Citrix Receiver, ciężko by było na ten czas przekonać korporacje do bezpieczeństwa takiego rozwiązania, nie mówiąc już o oderwaniu ich od obecnych rozwiązań serwerowych, z których korzystają. W szkołach również nie widzę zastosowania.
Wszystko wskazuje na to, że Chromebooki nie zapełnią nam półek w mediamarketach lub podobnych. Spodziewać się mogą tego raczej serwisy aukcyjne za jakiś czas, kiedy zaciekawieni, jak ja wcześniej, posiadacze takich egzemplarzy odstąpią je do odsprzedaży, bo zabrakło im w Chromebookach... wolności.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu