Coraz częściej chcąc załatwić jakąś sprawę, natrafiamy na robota. Dla firm nie jest to tylko oszczędność na ludzkiej obsłudze. Klienci często poddają się, jeżeli nie załatwią czegoś od ręki.

Nie da się nie zauważyć, że prywatne przedsiębiorstwa coraz częściej stawiają na różnego rodzaju chatboty i automaty w obsłudze klienta. Ile razy w ostatnim czasie zdarzyło się, że chcieliście pozyskać jakieś informacje na temat produktu lub usługi, a jedyne dostępne opcje to mało zaawansowany chatbot i ogólnikowe FAQ. Uważam, że jest to postawa skrajnie antykonsumencka, która ma tylko zniechęcić klientów do kontaktowania się z firmą.
Chatboty są antykonsumenckie. Trzeba ten proceder ukrócić
Nie ukrywam, że do napisania tego artykułu zmobilizowała mnie ostatnia sytuacja z Glovo Prime, którą opisałem w innym artykule. W skrócie: chcąc zamówić z Biedronki Express, zauważyłem, że darmowe dostawy z subskrypcją Prime zostały wstrzymane. Chciałem zapytać o to obsługę, lecz kontakt przez aplikację możliwy jest dopiero po złożeniu zamówienia. Na moje pytanie chatbot nie był w stanie odpowiedzieć, a FAQ również nie okazało się zbyt pomocne.
Firmy uwielbiają chatboty. Są tanie, działają 24/7, nie chorują i nie domagają się podwyżek. Z ich perspektywy to rozwiązanie idealne – mogą obsługiwać tysiące klientów jednocześnie, bez konieczności zatrudniania większej liczby pracowników. Ale czy na pewno chodzi o „obsługiwanie” klientów? Częściej chatboty pełnią funkcję strażników, którzy mają zniechęcić do zadawania pytań i sprawić, by użytkownik sam się poddał. Niestety, często nie da się tego obejść i nawet jeżeli jest możliwa rozmowa z człowiekiem, najpierw musimy przebrnąć przez chatbota lub innego typu automat.
Kolejnym problemem jest niezrozumienie intencji klienta. Chatboty często nie potrafią rozpoznać, o co tak naprawdę pyta klient. Gdy klient ma problem – zwłaszcza nietypowy – chatboty okazują się bezużyteczne. Zamiast realnej pomocy, serwują gotowe formułki. „Czy chodziło Ci o…?”, „Oto artykuł, który może pomóc” – a gdy problem nie pasuje do żadnej z opcji, system zaczyna się zapętlać, zostawiając nas z frustracją i poczuciem, że nasz czas został zmarnowany.
Nie pomoc, a skuteczna bariera
Najgorsze jednak jest to, że firmy coraz częściej eliminują możliwość kontaktu z człowiekiem. Klasyczna infolinia? Nie działa lub nie ma podanego numeru. E-mail? Brak odpowiedzi. Człowiek na czacie? „Najpierw spróbujmy rozwiązać Twój problem automatycznie”. W efekcie konsument zostaje sam na sam z botem, który niczego nie załatwia, ale skutecznie zniechęca do dalszej walki o swoje prawa.
Oczywiście chatboty mogą być użyteczne – jako wsparcie, pierwszy filtr dla najprostszych pytań. Ale nie mogą zastępować ludzi tam, gdzie klient naprawdę potrzebuje pomocy. Firmy, które rozumieją tę różnicę, będą wygrywać z konkurencją, bo konsumenci w końcu zaczną wybierać tych, którzy traktują ich poważnie.
Można zatem dojść do wniosków, że firmom wcale nie chodzi o oszczędność na pracownikach, ale o możliwość skutecznego oddzielenia się od klienta. Witamy w XXI wieku, gdzie automatyzacja i sztuczna inteligencja stały się nie tylko wsparciem dla biznesu, ale i barierą, za którą ukrywają się firmy unikające realnej odpowiedzialności.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu