Jeśli kogokolwiek jeszcze dziwi dynamiczny wzrost wydajności procesorów mobilnych, powinien spojrzeć na ostatnie wydarzenia na targach CES. Stały się ...
[CES 2013] Qualcomm i Intel też zaprezentowali swoje nowe procesory mobilne. Nvidia ma się czego bać?
Jeśli kogokolwiek jeszcze dziwi dynamiczny wzrost wydajności procesorów mobilnych, powinien spojrzeć na ostatnie wydarzenia na targach CES. Stały się one bowiem prawdziwą areną wyścigu zbrojeń między Nvidią, Qualcommem oraz Intelem. Każda z tych firm ma ogromny apetyt na udziały w ciągle rosnącym rynku mobilnych urządzeń. Której się to uda? Czyja oferta wygląda najatrakcyjniej?
Zaledwie dwa dni temu pisałem o potwornie wydajnej Tegrze 4, która miała wyznacztć standardy i rozdawać karty w tym segmencie przez najbliższe miesiące. Nie wiedziałem wówczas, że asy w rękawach mają też Qualcomm i Intel, które wczoraj pokazały swoją wizję mobilnych chipów. Jak się już pewnie domyślacie mowa tutaj o nowych odsłonach procesorów Snapdragon i Atom. Czy uda im się nawiązać skuteczną rywalizację z Nvidią?
Największy zamęt w swojej ofercie zasiał Qualcomm, który postawił grubą kreskę między procesorami z serii S1, S2, S3 i S4, a nowymi układami. Przełożyło się to na zupełnie nowe nazewnictwo. Tak oto w 2013 poznamy Snapdragony 800, 600, 400 i 300. Naturalnie im wyższa liczba, tym wydajniejszą jednostką mamy do czynienia. Przy czym Snapdragon 600 ma być odpowiednikiem obecnego S4 Pro. Wyposażono go zatem w czterordzeniową jednostkę Krait 300, która może pracować z maksymalną częstotliwością 1,9 GHz oraz GPU Adreno 320. Chip będzie też w stanie wspierać pamięci typu LPDDR3. Qualcomm zapewnia, że nowe układy będą również efektywniej zarządzały energią (podobno nawet o 40 proc. lepiej w stosunku do S4 Pr0).
Demonem prędkości ma być jednak Snapdragon 800. Tutaj znajdziemy czterordzeniową jednostkę Krait 400 oraz układ graficzny Adreno 330, Hexagon v5 DSP oraz modem 4G LTE Cat 4. Różnica w wydajności ma być tym samym kolosalna (o 75 proc. w przypadku CPU i nawet do 100 proc. przy - GPU, w porównaniu z najwydajniejszym układem poprzedniej serii). Co ciekawe Qualcomm nie poszedł tutaj drogą Nvidii i nie zamontował piątego rdzenia, który ma oszczędzać energię. Procesor potrafi bowiem ustawiać różne taktowanie dla każdego z wbudowanych rdzeni i tym samym skutecznie oszczędzać energię. Osobiście to właśnie tutaj widzę największego konkurenta Tegry 4. Niestety na pierwsze benchmarki i liczbowe porównania jeszcze poczekamy, ale z całą pewnością walka nabierze rumieńców.
Intel próbuje swoich sił w rywalizacji z architekturą ARM od niedawna, co jednak nie znaczy, że można go lekceważyć. Firma ma ogromne zaplecze finansowe i doświadczenie zdobyte na desktopach. Od początku byłem pewny, że będą w stanie namieszać na rynku mobilnym, a ostatnie prezentacje tylko mnie w tym fakcie utwierdziły. Przedstawiona nowa platforma nosi nazwę kodową Bay Trail i jest produkowana 22 nm procesie technologicznym. Intel mówi tutaj o nawet dwukrotnie wyższej wydajności w stosunku do poprzedniej serii. Jednym z ich największych atutów ma być wbudowana obsługa technologii Hyper Threading, czyli wielowątkowości. Oznacza to, że na każdy rdzeń rzeczywisty procesora będą przypadały dwa rdzenie wirtualne, które zobaczy urządzenie. Da to Intelowi ogromną przewagę, bo kiedy Qualcomm i Nvidia będą się chełpiły swoimi czterordzeniowcami, tutaj będziemy mieli do czynienia (co prawda jedynie w teorii, ale jednak) z możliwościami ośmiu rdzeni, choć o mniejszym taktowaniu.
Firma zapewnia też duży postęp w aspekcie energooszczędności, co ma się przełożyć na maksymalnie 24 godziny pracy na baterii oraz do kilku tygodni czuwania. Dużym atutem będzie też na pewno zmniejszenie rozmiarów chipów. W rezultacie smartfony z układami Intela mogą mieć nawet 8 mm grubości. Największą niespodzianką było natomiast to, że firma zapowiedziała bardzo konkurencyjną politykę cenową. Czy sprawi to, że smartfony i tablety z procesorami tej firmy będą rzeczywiście znacznie tańsze? Bardzo na to liczę. Skazą na tym wspaniałym planie może być jedynie dostępność nowych chipów. Nvidia i Qualcomm rozpoczną rywalizację już w drugim kwartale br., zaś Intel przewiduje wprowadzenie produktów na rynek tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Może się okazać, że to trochę za późno w stosunku do obecnych liderów.
Zapowiadają się niezwykle ciekawe czasy na rynku mobilnym. Boję się tylko, że w tej pogoni za coraz wydajniejszymi jednostkami producenci potraktują po macoszemu kwestie zarządzania energią. Już teraz żywotność tabletów i smartfonów woła o pomstę do nieba, a żeby osiągnąć przyzwoite wyniki trzeba instalować baterie o pojemności nawet i 10 tys. mAh. Nowe układy na pewno wiele w tym względzie nie zmienią, nie łudźmy się. Zwiększona wydajności to w 99 proc. zwiększony pobór mocy.
Kto wyjdzie zwycięsko z tej batalii? Czy Nvidia, która przede wszystkim stawia na miłośników gier, dostarczając im szalenie wydajne procesory graficzne? A może Qualcomm i jego wszechstronna oferta dostosowana do potrzeb wielu użytkowników? Czarnym koniem może być też Intel, którego Atomy z obsługą wielowątkowości zapowiadają się niezwykle interesująco, a perspektywa 8-milimetrowych obudów niezwykle intensywnie pobudza wyobraźnię. Na wyroki jeszcze za wcześnie, choć przyznam, że największą moją ciekawość wzbudził ostatni z producentów (może po prostu dlatego, że pokazał najmniej). Zobaczymy jednak jak to wszystko przełoży się na praktykę, kiedy pierwsze urządzenia wylądują na półkach sklepowych.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu