Felietony

Odkopałem swoją starą recenzję smartfona. Zobaczyłem cenę i się przeraziłem

Krzysztof Rojek
Odkopałem swoją starą recenzję smartfona. Zobaczyłem cenę i się przeraziłem
Reklama

Co mogliśmy dostać w 2020 roku za 2400 zł? Okazuje się, że sporo lepszy telefon, niż obecnie.

Kiedy recenzujemy smartfony, zawsze porównujemy ich wartość rynkową pod kątem opłacalności do innych urządzeń w podobnej klasie cenowej na rynku. Wiecie - to, czy urządzenie jest dobre czy nie to jedna sprawa, ale to, za jaką cenę się je sprzedaje - już zupełnie co innego. Na przestrzeni lat mieliśmy zarówno bardzo dobrze wycenione marki, jak i takie, które słynęły z drożyzny.

Reklama

Jednocześnie jednak, ostatnie kilka lat przyniosło naprawdę wiele zawirowań. Część marek, jak Vivo czy LG, kompletnie znikła z rynku, a reszta producentów albo podniosła mocno ceny, albo też - starała się je zachować na tym samym poziomie, jednak kosztem specyfikacji. Wszyscy byliśmy tego świadomi, ale dopiero patrząc na specyfikację telefonów sprzed lat można zobaczyć, jak wiele mogliśmy kiedyś dostać za śmieszne dziś pieniądze.

Przykładem tego niech będzie realme x3 SuperZoom? Co dostawaliśmy w 2020 za 2400 zł?

Oczywiście, realme należało w swoim czasie do kategorii dosyć opłacalnych smartfonów, ale X3 SuperZoom nie wyróżniało się na tym tle tak bardzo. Co jednak potrafił ten sprzęt? Cóż, zaczynając od ekranu, mieliśmy to 6,6 calowy IPS FHD+ o odświeżaniu 120 Hz, przykryty szkłem Gorilla Glass 5. Za SoC telefon miał prawie najlepszy w tamtym momencie Snapdragon 855+, sparowany z 12 (!) GB pamięci ram i 256 GB miejsca na dane w standardzie UFS 3.0.

Główny obiektyw był tu sensorem Samsunga GW1 i miał rozdzielczość 64 Mpix, ale za gwiazdę programu robiło tu 8 Mpix oczko do 5-krotnego zoomu optycznego ze stabilizacją obrazu, wsparte 8 Mpix szerokim kątem i 2 Mpix modułem macro. W kwestii łądowania mieliśmy tutaj baterię 4200 mAh z 30 W ładowaniem. Co ciekawe - z przodu mieliśmy dwa aparaty - jeden 32 Mpix (matryca Sony IMX616) i drugi, 8 Mpix - szerokokątny.

A teraz odrobina kontekstu - za najtańszy ekran o odświeżaniu 120 Hz w tamtym czasie trzeba było zapłacić około 5000 zł i taki moduł w telefonie za tę cenę "robił robotę". Procesor Snapdragon 855+ dostarczał świetną nawet jak na dzisiejsze standardy wydajność, a 12 GB pamięci RAM nawet dziś robi wrażenie. Do tego znajdźcie mi dziś telefon, który w tej cenie posiada aparat z pięciokrotnym zoomem optycznym i stabilizacją.

Jeżeli porównamy to z telefonami, które jeszcze niedawno były uważane za "okazje" w tej cenie, czyli np. Motorolą Edge 30 czy Nothing Phone'em 1 zobaczymy, jak bardzo świat smartfonów stanął w miejscu. W tym drugim mieliśmy co prawda ekran OLED zamiast IPS, ale też o odświeżaniu 120 Hz, ale Snapdragon 778G+ to poziom wydajności 855+ (albo nawet nieco niższy), mieliśmy tam mniej pamięci RAM (8 GB), a w kwestii kamer mieliśmy tylko aparat główny i szeroki kąt. Bateria 4500 mAh miała tam też 33 W ładowanie.

Tak naprawdę dopiero obecna generacja "superśredniaków" za tę cenę zaczyna być faktycznie i nieporównywalnie lepsza od tego, co było 3 lata temu. OnePlus Nord 3 chociażby zdecydowanie wygrywa pod kątem ekranu, procesora, pamięci RAM czy ładowania (choć dalej nie posiada oczka do takiego przybliżenia). To najlepiej pokazuje, w jak trudnej sytuacji byli producenci smartfonów, a co za tym idzie - także kupujący.

Miejmy jednak nadzieję, że to się zmieni. Dziś pojawia się w podobnym pułapie cenowym coraz więcej fajnych modeli, jak Oppo Reno10 i Reno10 Pro. Można więc mieć nadzieję, że "złe czasy" dla opłacalnych telefonów są już za nami.

Reklama

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama