Apple dotkliwie odczuwa konsekwencje rozporządzeń Donalda Trumpa. Gigant musi podjąć działania już teraz.

Amerykańscy fani urządzeń Apple, którzy głosowali na Donalda Trumpa, muszą teraz z trudem patrzeć w lustro. Z powodu wysokich ceł, nałożonych niemalże na cały świat – nazywanych przez niektóre media zza oceanu wojną handlową – Apple straciło 450 miliardów dolarów kapitalizacji rynkowej, a wartość akcji wciąż spada, co jest bez wątpienia najgorszą sytuacją giganta z Cupertino od lat. Niebawem może być jednak jeszcze gorzej, bo analitycy przewidują wzrost cen iPhone’ów w USA, do poziomu nieosiągalnego dla części dotychczasowych konsumentów, co może wpędzić firmę w jeszcze większe problemy finansowe. Mark Gruman twierdzi jednak, że Apple może złagodzić ten kryzys, decydując się na jeden z kilku wariantów.
iPhone'y mogą w USA mocno podrożeć po raz pierwszy od 8 lat
Nie jest żadną tajemnicą to, że choć na urządzeniach z nadgryzionym jabłkiem widnieje napis „Designed by Apple in California” to produkcja najważniejszych komponentów odbywa się w Azji. Trump postanowił wprowadzić opłaty celne w wysokości 54% na produkty z Chin, 26% na produkty Indii i 46% na te, które pochodzą z Wietnamu, co znacząco komplikuje sytuację Apple, korzystającego dotychczas z taniej siły roboczej w azjatyckich krajach.
Analitycy przewidują, że Apple będzie musiało przełożyć koszta na konsumentów w USA, by zachować dotychczasowe marże, a to oznacza, że ceny pójdą w górę – i to dość mocno. Rosenblatt Securities – przedsiębiorstwo zajmujące się doradztwem finansowym – twierdzi, że ceny podstawowych modeli iPhonów mogą wzrosnąć o ponad 340 dolarów, co będzie pierwszym takim przypadkiem podwyżek od 2017 roku (Apple bowiem od premiery iPhone’a X utrzymuje w USA stałe ceny nowych modeli).
Znany dziennikarz technologiczny – zajmujący się głównie tematyką Apple – Mark Gurman twierdzi jednak, że Apple ma szansę wyjsć z tej powodzi względnie suchą stopą. W opublikowanym dla Bloomberga artykule podał alternatywne rozwiązania.
Podwyżki cen – co może zrobić Apple, by temu zaradzić?
Gurman twierdzi, że Apple mogłoby przede wszystkim zejść z dość wysokiej marży (obecnie ok. 45%) i przejąć na siebie część kosztów, by zachować dotychczasowe ceny w USA i wizerunkowo obronić się na tamtejszym rynku. Drugim rozwiązaniem proponowanym przez Grumana jest nacisk na producentów komponentów, w celu obniżenia cen, co pozwoliłoby na optymalizację kosztów produkcji.
Ostatnia propozycja wydaje się dość realna w obliczu dalekosiężnych planów Trumpa, zakładających przeniesienie możliwie jak największej ilości fabryk elektroniki do USA na przestrzeni najbliższych dwóch lat. Ta taktyka zakładałby krótkoterminową korektę cen i dywersyfikację łańcucha dostaw, jednak pokładanie nadziei w przenoszeniu produkcji do Stanów Zjednoczonych może ostatecznie odbić się klientom czkawką, bo niemal na pewno będzie wiązało się to ze zwiększeniem kosztów, wynikających z konieczności opłacania pracowników po stawkach większych, niż w przypadku krajów azjatyckich.
Na ten moment nic nie jest pewne, choć w sieci można przeczytać, że niektóre kraje już próbują z USA negocjować w kwestii obniżenia ceł – na liście nie znalazły się jednak Chiny, czyli największy partner produkcyjny Apple. Z punktu widzenia europejskiego konsumenta trzeba pamiętać o tym, że importowe zamieszanie dotyczy głównie USA, dlatego ceny nadchodzących iPhonów i ogólnie sprzętów od Apple mogą nad Wisłą pozostać niezmienne.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu