Technologie

Być jak SpaceX. Rocket Lab przetestuje procedurę odzyskania rakiety Electron

Krzysztof Kurdyła
Być jak SpaceX. Rocket Lab przetestuje procedurę odzyskania rakiety Electron
Reklama

Odzyskiwanie pierwszego człona rakiet było jeszcze parę lat temu kompletnym science-fiction, a próbujące dokonać przełomu w tym zakresie były przedmiotem żartów. Firma udowodniła jednak, że jest to możliwe, a obecnie ich niektóre rakiety wykonały po kilka bezproblemowych lotów. Teraz w ślady Falcona 9 chce pójść Elektron firmy Rocket Lab, która ma własny pomysł na odzyskanie pierwszego członu. Wraz z kolejną misją rozpoczną się testy tej procedury, które mają dać odpowiedź, czy ma to sens w przypadku tej konstrukcji.

Złap mnie, jeśli potrafisz

Rocket Lab nie zdecydowało się skopiować metody SpaceX. W przypadku tak małej rakiety jak Electron konieczność pozostawienia wystarczającej ilość paliwa dla manewru lądowania prawdopodobnie zbyt ograniczyłaby jej ładowność. W związku z tym zdecydowano się na procedurę, którą można by nazwać pasywną.

Reklama

Rakieta po zakończeniu właściwej pracy ma się obrócić i wejść w atmosferę. Jeśli przetrwa ten newralgiczny dla całej konstrukcji moment, po ustabilizowaniu lotu otworzą się wbudowane w konstrukcję spadochrony, które wyhamują jej lot z ośmiokrotnej prędkości dźwięku do poziomu 10 metrów na sekundę.

Cała procedura ma się kończyć złapaniem rakiety przez specjalnie przygotowany helikopter. W czasie nadchodzącego startu ten ostatni etap zostanie jednak pominięty, a rakieta wyląduje bezpośrednio w oceanie, skąd podejmie je statek Rocket Lab. Próby łapania rakiety były jak na razie prowadzone tylko przy pomocy atrap zrzucanych z drugiego helikoptera.

Test opłacalności

Z wypowiedzi firmy wynika, że zanim przejdą do prób ostatecznych, chcą sprawdzić, czy w ogóle jest o co walczyć. Istnieje bowiem obawa, że elementy wyposażenia Electrona mogą nie przetrwać wejścia w atmosferę, co może stawiać pod znakiem zapytania opłacalność całego przedsięwzięcia. Przypomnę, że Electron jest rakietą zbudowaną z kompozytów, w związku z czym elementy w jej wnętrzu są poddawane innym obciążeniom niż w przypadku Falcona.

Firma wierzy, że może się to udać, w czasie poprzednich prób dwie rakiety przeprowadziły już udany manewr wejścia w atmosferę, ale z powodu braku spadochronów nie dało się ich zbadać po uderzeniu w powierzchnię oceanu. W czasie aktualnych testów rakieta powinna przetrwać lądowanie, co pozwoli poddać ją szeroko zakrojonym badaniom po powrocie do fabryki. Planowanych jest kilka tego typu testów i dopiero po określeniu co da się uratować, podjęta zostanie decyzja co do włączenia helikoptera do akcji.

[okladka rozmiar=srednia]

[/okladka]

Jednocześnie CEO Rocket Lab, Peter Beck powiedział, że nie tylko koszty są ważne w kontekście tych prób. Dla firmy cenna jest też możliwość szybszego wykonywania kolejnych startów. Proces produkcji od zera jest czasochłonny i Rocket Lab będzie próbować odzysku nawet tedy, jeśli operacja miałaby wychodzić na „zero”. Gdyby się jednak okazało, że rakiety wracają w dobrym stanie i wymagają tylko niewielkich poprawek, firma będzie mogła jeszcze bardziej obniżyć koszty własnych misji, które obecnie wynoszą około 7,5 mln za start i są najniższe na rynku.

Źródła: [1], [2]

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama