Fabryka za miliard euro to zazwyczaj duże wydarzenie, media rozpisują się o takich inwestycjach. Zainteresowanie jest podwójne, jeśli mowa o największym (najdroższym) projekcie w historii firmy. Długiej historii firmy, bo taką może się pochwalić Robert Bosch GmbH. Niemiecki koncern w Dreźnie postawi zakład, który ma mu zapewnić solidną pozycję w wyścigu o nowoczesne jutro. Z produkowanych tam chipów prawdopodobnie będziemy korzystać wszyscy.
Wielki koncern buduje najdroższą fabrykę w swojej historii. Wszyscy skorzystamy
Bosch to korporacja, która większości z nas kojarzy się z wiertarkami i zmywarkami. Sprzęt ceniony, choć wiele osób stwierdzi pewnie, że dzisiaj korzystający z marki i renomy wypracowanej w poprzednich dekadach. W tym wszystkim trzeba pamiętać, że firma działa na wielu polach, tworzy m.in. technikę przemysłową czy motoryzacyjną. Mówisz Bosch, myślisz samochód? Raczej nie. Tymczasem w 2016 roku samochód zjeżdżający z taśmy produkcyjnej miał średnio 9 chipów tego producenta. Ten wynik powinien rosnąć w kolejnych latach.
Zadbać ma o to fabryka budowana w Dreźnie. Zakład powinien powstać jeszcze w tej dekadzie, na początku kolejnej ruszy produkcja, przy której pracę znajdzie 700 osób. Wytwarzane będą tam wafle krzemowe: największe z obecnie stosowanych, 300-milimetrowe (12 cali). Rozmiar ma znaczenie, ponieważ popyt na te produkty rośnie dynamicznie. Chipy z Drezna będą wykorzystywane w segmentach smart home i smart city, szeroko pojętego Internetu rzeczy. Kluczowym odbiorcą może się jednak okazać sektor motoryzacyjny.
Korporacja Bosch szykuje się na automatyzację jazdy. Chociaż sama nie produkuje pojazdów, to dzięki niej o nowoczesnych pojazdach mogą myśleć koncerny motoryzacyjne. Sytuacja podobna do tej z Mobileye - większość osób myśli, że technologie umożliwiające autonomiczną jazdę to dzieło BMW albo Volvo - rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. W całym procesie tworzenia nowego rynku, transformacji sektora motoryzacyjnego biorą udział setki firm, o których albo nie słyszeliśmy albo nie kojarzymy ich z samochodami.
Ciekawe w opisywanym projekcie jest to, że zakład powstanie w Niemczech. Jeśli wszystko pójdzie po myśli polityków i decydentów firmy, stworzenie fabryki będzie współfinansowane przez niemiecki rząd oraz struktury unijne. Ulokowanie takiego zakładu w kraju ma znaczenie wręcz strategiczne - zmniejsza się ryzyko przechwycenia technologii przez inne firmy, inne kraje. To szczególnie ważne teraz, gdy chluba niemieckiej gospodarki, korporacja Kuka, trafia w chińskie ręce, a nasi zachodni sąsiedzi zastanawiają się czy przesadzili w kontaktach gospodarczych z Państwem Środka i dali się zwyczajnie podejść.
Czy dla nas powstanie tego zakładu ma jakieś znaczenie? Tak - będziemy odbiorcami wyprodukowanych w nim podzespołów. Chipy, które stworzy Bosch trafią do naszych samochodów, sprzętów domowych oraz systemów miejskich. To po prostu kolejne potwierdzenie, że idzie nowe. Firma nie decyduje się na tak wielką inwestycję przeczuwając, że coś może się wydarzy: ona wręcz inicjuje zmiany. Będą półprzewodniki w odpowiedniej cenie, będą i nowe implementacje. W pewnym stopniu jest to także sygnał, że w biznesie nowych technologii Europa nadal może być w grze - pisałem kiedyś, że to sektor opanowany przez Amerykanów i Azjatów, głównie Chińczyków. Może jest jeszcze nadzieja dla Starego Kontynentu...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu