Robot jako kucharz, policjant albo tragarz? Już to widzieliśmy. Pomysłów i wdrożonych projektów z tej działki ciągle przybywa, a kolejną odsłoną jest BlessU-2. Czym się zajmuje? Błogosławi. Tak, mamy do czynienia ze zmechanizowanym duchownym. Niektórzy będą pewnie oburzeni, stwierdzą, że to świętokradztwo, ale twórcy nie zamierzają zastępować nim ludzi. Przynajmniej na razie...
BlessU-2 powstał w Niemczech i nie był to przypadek: robota skonstruowano w ramach okrągłej rocznicy rozpoczęcia reformacji. Marcin Luter 500 lat temu ogłosił słynne tezy, które doprowadziły do poważnych zmian w chrześcijaństwie. Tamte zdarzenia miały miejsce w Wittenberdze, maszynę też można podziwiać w tym mieście. Chociaż robot może szokować, to raczej nie przyniesie takiej rewolucji, jaką zapoczątkował niemiecki ksiądz.
Maszyna ma humanoidalną formę. Wyposażono ją m.in. w ekran dotykowy, z pomocą którego można wybierać np. język, w jakim robot będzie się zwracał do ludzi (jest ich kilka, przewidziano także polski). BlessU-2 cytuje fragmenty Biblii, ale też błogosławi. Chętni mogą nawet wydrukować błogosławieństwo. Część wiernych to robi i przy okazji się uśmiecha, część ponoć nie jest zachwycona. Bo nie wyobraża sobie, by duchownych miały zastąpić roboty. Ale czy taki jest cel twórców, wśród których znajdziemy m.in. pastora?
Podobno chodzi o dyskusję, skłonienie do refleksji. Tak, jak to było w przypadku Lutra. Tym razem ludzie mają się zastanowić nad robotyką i sztuczną inteligencją w naszym życiu, nad kryzysem wiary i powołań, przyszłością Kościoła. Pewnie nie zabraknie też głosów, że to wytykanie przywar części duchowieństwa, które stało się "zautomatyzowane". Jeśli obecne trendy utrzymają się, za jakiś czas rzeczywiście może dojść do tego, że sakramentów będą udzielać roboty, a ich odbiorcami... również będą roboty. Przykładów nie trzeba długo szukać - dwa lata temu pisałem o robotach, którym udzielono ślubu.
Zorganizowano go w Tokio w ubiegły weekend. Pojawił się wspomniany Pepper, ale to nie ob wstąpił w związek małżeński. Pan młody nazywa się Frois, panna młoda to Yukirin (Roborin). Podobni do siebie nie są, ale przecież nie muszą – liczy się uczucie. Chociaż można oczywiście przyjąć, że to małżeństwo z rozsądku – trudno stwierdzić, czym kierowała się para. Podobnie jest zresztą z pomysłodawcą ceremonii. Stoi za nią twórca robota Frois i można dojść do wniosku, że to po prostu reklama. Rzecz dzieje się jednak w Japonii, więc można przyjąć, że to forma zabawy, spektakl z pogranicza sztuki, biznesu i rozrywki. [źródło]
Ktoś stwierdzi, że to łączenie dwóch kultur, różnych religii itd., ale przecież żyjemy w świecie podlegającym coraz większej globalizacji - przestaje mieć znaczenie, że jedne rzeczy dzieją się w Japonii, a drugie za naszą zachodnią granicą. W tym samym czasie duchowni w Szwecji postanowili zaangażować nowe technologie do zbierania tacy. Świat się zmienia. Czy na lepsze? Ile osób, tyle opinii. Robot udzielający błogosławieństwa nie obraża moich uczuć religijnych - on faktycznie skłania do refleksji...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu