Grzegorz pisał przedwczoraj o przeprosinach Tima Cooka skierowanych do chińskich konsumentów. Takie rzeczy często się nie zdarzają, a w przypadku Appl...
Grzegorz pisał przedwczoraj o przeprosinach Tima Cooka skierowanych do chińskich konsumentów. Takie rzeczy często się nie zdarzają, a w przypadku Apple można mówić/pisać o pewnej anomalii. Mamy jednak do czynienia z rynkiem i narodem, które w branży nowych technologii odgrywają coraz większą rolę. Część firm już dziś tworzy swą strategię i ofertę głównie z myślą o Państwie Środka. Innym graczom Chiny zapewne śnią się po nocach i to w formie koszmarów.
Praktycznie każdego dnia trafiam w Sieci na informacje związane z rynkiem chińskim (mam teraz na myśli wyłącznie sferę IT, ale zagadnienie jest znacznie szersze). Zazwyczaj doniesienia są do siebie bardzo podobne (zmienia się jedynie produkt lub firma, która go stworzyła): Chińczycy wyprodukowali kopię HTC One, chiński odpowiednik iPada mini kosztuje grosze, w Chinach powstała kopia kopii produktu, którego jeszcze nikt nie widział itp. itd. Ten sam mechanizm można było obserwować wczoraj w kontekście produktu Google Glass.
Przyznam szczerze, iż Chińczycy długo kazali nam czekać na kopię (niektórzy nazwą to zapewne alternatywą) okularów giganta z Mountain View. Może coś przeoczyłem, ale do tej pory w Państwie Środka chyba nie wypłynęły Google Glass stworzone przez tamtejszą firmę. Zapewne wynika to przede wszystkim z barier technologicznych. Wyprodukowanie inteligentnego zegarka (to chyba hit nadchodzącego sezonu – ciekawe, na jak długo), smartfonu, czy tabletu nie jest tak skomplikowane, jak stworzenie gadżetu typu Google Glass. Co dokładnie szykują Azjaci?
Okulary funkcjonujące póki co pod nazwą Baidu Eye tworzy, jak sama nazwa wskazuje, korporacja Baidu. To prawdziwy gigant i stać go na podobne eksperymenty. Sprzęt przypomina ponoć Google Glass i daje podobne możliwości. Media wspominają m.in. o komendach głosowych, funkcjach telefonu, surfowaniu w Sieci, opcji wykonywania zdjęć… Do tego dostęp do oprogramowania okularów ma być otwarty, co może się stać ich poważnym atutem. Jest jeszcze jedna ciekawostka – jako partnera projektu wymienia się firmę Qualcomm. Gdyby ta pogłoska okazała się prawdą, to na sprzęt wypadałoby już spojrzeć inaczej. Wsparcie ze strony takiego gracza oznacza nie tylko większe możliwości, ale też prestiż – produkt byłby zupełnie inaczej klasyfikowany.
Na razie zostawmy okulary chińskiej korporacji i wróćmy do kwestii, o której wspominałem we wstępie – środek ciężkości zaczyna się przenosić na Wschód, a proces ten przyspiesza z każdym miesiącem. Może i jest to "oczywista oczywistość", ale sam natłok informacji związanych z tym tematem wielu osobom chyba nie uzmysłowił jeszcze skali zjawiska. Nie chodzi już tylko o to, że Chińczycy kopiują produkty i w mniej lub bardziej legalny sposób zalewają nimi rynki (ze swoim na czele). Ich korporacje zaczynają odgrywać coraz większą role w branży IT, a firmy takie jak Lenovo, Huawei, czy wspomniane Baidu rozkręcają się w olbrzymim tempie.
Ciekawe jest to, że nie mamy do czynienia z ruchem jednostronnym. Chińskie firmy wychodzą poza granice swego państwa, ale jednocześnie coraz więcej korporacji z Europy, Ameryki, a także innych państw azjatyckich podporządkowuje swoje działania walce o rynek chiński. Oferty przebudowują np. HTC oraz Nokia (ma się w nich znaleźć więcej miejsca dla urządzeń ze średniej i niższej półki), Samsung zalewa rynek tańszymi modelami i w dużej mierze czyni to ze względu na chęć konkurencji z korporacjami z Państwa Środka, a Apple od kilku lat powtarza, że Chiny to przyszłość tej branży (w tym ostatnim przypadku słowa kiepsko przekładają się na konkretne działania).
Chińczycy zaczynają rozdawać karty w sektorze IT i odbywa się to na dwóch płaszczyznach. Jedna to ekspansja ich firm, a druga wynika z posiadania dużego i niezwykle chłonnego rynku. Obserwujemy obecnie niezwykle ciekawe zmagania, w których firmy z państw rozwiniętych będą próbowały oczarować i pozyskać jak największą liczbę klientów z Państwa Środka. Jednocześnie czeka ich walka o swoje rynki macierzyste. Muszą się zatem solidnie przygotować do ekspansji, uwzględniając przy tym pewny kontratak chińskich konkurentów. Czy takie stawianie sprawy jest przesadzone? Raczej nie – czeka nas konflikt interesów na olbrzymią skalę, a gdy gra toczy się o wielkie pieniądze i wpływy, to jej reguły ulegają radykalizacji. Z pewnością będzie ciekawie. Trudno stwierdzić, kto wyjdzie z tego jako zwycięzca.
Źródło grafiki: ldswritersblogck.blogspot.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu