Już dziś niektóre samochody mają możliwość włączenia za dodatkową opłatą funkcji, które samochód ma „po cichu” wbudowane przez producenta. Czasem jest to możliwość podwyższenia mocy, innego zestrojenia zawieszenia, najczęściej opcja wykupu nawigacji. BMW planuje iść krok dalej, w nowych modelach komputer pokładowy ma posiadać rozbudowany sklep ConnectedDrive Store, w którym będzie znacznie więcej opcji tego typu. Co więcej, będzie można użyć ich w ograniczonym czasowo trybie próbnym oraz kupować, czasowo lub permanentnie.
Zmiana modelu produkcji?
Jeśli się dobrze zastanowić, to wielość opcji jakie mamy dziś w każdym samochodowym cenniku, powoduje przeróżne komplikacje tak dla klientów, jak i producentów. Jeśli wybierzmy nietypowo skonfigurowany samochód, najczęściej czas oczekiwania na niego sporo się wydłuża. Fabryce, takie indywidualne komponowanie też z pewnością nie poprawia logistyki, wymusza konieczność utrzymywania większej ilości stanowisk montażowych. To wszystko musi oczywiście przekładać się na koszty.
Wydaje się, że podejście, jakie prezentuje BMW, przynajmniej z perspektywy producenta, będzie miało same zalety. Po pierwsze, umożliwi dosprzedaż, najczęściej bardzo drogiego wyposażenia, na ogromną skalę. Po drugie, pozwoli przygotować pewnie dwa, trzy bazowe warianty wyposażenia, a cała reszta „różnicowania” będzie odbywała się w firmwarze samochodu.
Przykładowo, można stworzyć jeden model „elektryki” fotela, zawierający siłowniki do jego regulacji, masażer, podgrzewanie i wentylację, ale z komputerem sterującym pozwalającym odblokować tylko wybrane funkcje. Okaże się po roku, że „somsiad” kupił samochód z podgrzewanymi fotelami? Żaden problem: „Toss the coin to Your BMW”.
Klient i mikro... makropłatności...
Trochę gorzej przedstawia się sprawa z klientami. Mamy co prawda przykład taki jak Tesla S, gdzie „wprowadzenie” małej baterii 40 kWh było subsydiowane przez firmę. Oczywiście wszystko z nadzieją, że niższa cena zakupu plus możliwość powiększenia jej pojemności i tak skończy się tym, że większość klientów wcześniej czy później skończy z opcją 60 kWh. Problem w tym, że w przypadku marek premium starego typu wyposażenie dodatkowe to raczej okazja do żniw, a nie dodatkowy lep na klienta.
Oczywiście nie można wykluczyć, że oszczędności w procesie produkcji będą na tyle duże, że pozwolą uciąć co nieco z ceny bazowego samochodu, ale czy liczyłbym na to w przypadku BMW? Chyba nie. Można się spodziewać, że tego typu sklep szybko zostanie zalany rzeczami, które będzie trzeba nazwać raczej makro- niż mikropłatnościami :)
Mam też odczucie, że przynajmniej w pierwszej fazie firmy będą chciały ukryć wysokie ceny, przez sztuczne rozbijanie produktów na mniejsze. W przypadku opcji takich jak charakterystyka zawieszenia, moc silnika, tryby, możne je mnożyć w nieskończoność. Z drugiej strony w przypadku, jeśli naprawdę będziemy potrzebować jakiegoś dodatku, o którym wcześniej nie pomyśleliśmy, nie trzeba będzie sprzedawać samochodu, tylko przeklikać kilka opcji. Skrócić powinien się także czas oczekiwania na wybrany model.
Oczywiście z czasem rynek i konkurencja, która pewnie szybko pomysł podchwycą, wymusi na wszystkich pewną racjonalizację wycen. Ogólnie spodziewałbym się, że przy pomocy tego mechanizmu producentom uda się wyciągnąć trochę więcej pieniędzy, niż klienci dzisiaj zapłaciliby za te same opcje w prekonfiguracji.
Jak będzie wyglądać licencja użytkownika?
To, do czego będzie przypisana dana usługa, jest szczególnie ważne, w przypadku sprzedaży samochodu na rynku wtórnym. Usługa przypisana do samochodu może sprzedawana razem z nim. Jeżeli będzie „podpięta” do konta właściciela, powinna być transferowana na nowy model, będąc też niejako smyczą przywiązującą do marki. Najprościej wygląda sprawa z włączaniem funkcji czasowo, w której sprzedający samochód właściciel, mógłby otrzymać refundację za niewykorzystany czas usługi.
BMW na razie rozważa różne modele tego, jak to ma funkcjonować. Na obecną chwilę nie wiadomo nawet, które funkcje będzie można kupić permanentnie, a które tylko czasowo. Z przyczyn prawnych może się też zdarzyć tak, że w różnych krajach będą przyjęte inne, zgodne z ich prawodawstwem rozwiązania.
Jailbreake samochodu. Tanio.
Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że popularność zaczną zdobywać usługi hakowanie samochodów, umożliwiające „darmowe” odblokowywanie taki ukrytych funkcji. Z pewnością nie będzie to łatwa, samochody będą urządzeniami on-line, a serwer je kontrolujące z pewnością będą próbowały wykrywać takie oszustwa. Z drugiej strony, nie ma systemów, których nie da się złamać.
Podsumowując, pomysł wydaje się ciekawy i wygląda na to, że w dłuższej perspektywie wszyscy producenci podążą tym tropem. Kto na tym zyska, na chwilę obecną ciężko powiedzieć, ale w uprzywilejowanej pozycji są producenci. Ale kto wie, może dramatycznie zmieniający się rynek i ekonomia spowodują, że producenci zostaną zmuszeni „podzielić” się oszczędnościami, przy pomocy obniżek ceny?
Źródło: [1]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu