A wzrost tej popularności aż o 41 pokazuje względem ubiegłego roku pokazuje, że w sieci jest coraz większy śmietnik. Większość z nas słyszała o nar...
A wzrost tej popularności aż o 41 pokazuje względem ubiegłego roku pokazuje, że w sieci jest coraz większy śmietnik.
Większość z nas słyszała o narzędziach (często w formie rozszerzeń do przeglądarek), które blokują reklamy na stronach internetowych i serwisach typu YouTube. Żartuje się, że po włączeniu takiego oprogramowania nagle sieć staje się zupełnie innym miejscem. I sporo w tym niestety racji. Na polskim podwórku mogę bez problemu naliczyć przynajmniej 10 dużych stron, na których bez zainstalowanego AdBlocka nie da się niczego komfortowo przeczytać. Z każdej strony atakują małe, duże, średnie reklamy, często w formie okienek zasłaniających połowę ekranu.
Według raportu PageFair i Adobe, z takiej formy blokowania reklam korzysta już w sieci blisko 200 milionów osób i szacuje się, że będzie to kosztować wydawców 21,8 miliarda dolarów. To straty na niewyświetlonych reklamach oczywiście. W 2016 roku ma to być już 41 miliardów dolarów. Globalnie wzrost tendencji do blokowania reklam szacuje się na 41 procent względem ubiegłego roku - w Stanach to natomiast 48 procent, a w Wielkiej Brytanii aż 82 procent. Niby to tylko 6 procent globalnej populacji sieci, ale zobaczcie o jak dużych potencjalnych stratach na reklamach się mówi.
Nie mam nic przeciwko reklamom w sieci. Jestem jej aktywną częścią już od wielu lat i wiem jak wygląda monetyzacja treści. Nie wierzę w płatną zawartość, przynajmniej nie w Polsce i nie w najbliższych latach. Widzę jednak, że wiele stron, blogów czy serwisów jest w stanie podać mi reklamy nieinwazyjnie i nawet jeśli w nie nie kliknę, nie zamierzam ich w żaden sposób blokować - szanuję cudzą pracę i cieszę się, że w jakiś sposób pozwalam właścicielom stron zarobić na swojej obecności.
Ale są w sieci miejsca (tak, mówię o największych serwisach w Polsce), gdzie zwyczajnie zalewa mnie krew. Nie dość, że reklamy nie są na mnie stargetowane, to w dodatku atakują mnie z każdej możliwej strony. Na szczęście nikt do czytania takich stron mnie nie zmusza i mogę zwyczajnie przestać na nie wchodzić. Nie potrafię tylko zrozumieć, czy osoby odpowiedzialne za takie miejsca naprawdę chcą tworzyć wirtualne słupy ogłoszeniowe, na których dotarcie do jakiejkolwiek niereklamowej treści graniczy praktycznie z cudem?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu