Felietony

Posłanka twierdzi, że mojej biedafirmy nie warto wspierać. Jakie ma pani doświadczenie?

Grzegorz Marczak
Posłanka twierdzi, że mojej biedafirmy nie warto wspierać. Jakie ma pani doświadczenie?
111

Przyznam, że czytanie Twitterowych wypowiedzi polityków to czasem jak biczowanie się brudną szmatą po twarzy. Ich wiedza o społeczeństwie, biznesie czy ekonomii jest zatrważająca.

Z drugiej strony nie ma się co dziwić. Poseł to zawód, od którego praktycznie niczego się nie wymaga. Kandydat na posła nie musi mieć określonego wykształcenia, nikt nie bada jego wiedzy, znajomości świata czy języków obcych. Jedyne co się liczy to wierność do przynależnego ugrupowania. Gdyby porównać wymagania na posła do jakiegokolwiek innego zawodu to wyszłoby, że posłem może zostać dosłownie każdy. Nie każdy może natomiast zostać przedsiębiorcą.

Ostatnio w Twitterowej dyskusji pani posłanka z SLD pochwaliła się swoją opinią na temat mikroprzedsiębiorstw nazywając je biedafirmami i twierdząc, że:

“Gospodarce zwyczajnie opłaca się promocja zatrudnienia w dużych firmach, a nie głaskanie po głowie biedafirm.”

Przyznam, że dawno z ust polityka nie słyszałem tak obraźliwej, szkodliwej i po prostu głupiej wypowiedzi na temat ciężko pracujących ludzi. Te biedafirmy bowiem to podstawa polskiej gospodarki, największy udziałowiec w grupie MŚP generujący blisko 30% polskiego PKB. Wie to każdy kto zajrzy do jakiegokolwiek raportu pokazującego strukturę PKB, każdy ale chyba nie pani posłanka.

Abstrahując jednak od faktów i danych, zastanawia mnie jak można być tak aroganckim w stosunku do ciężko pracujących ludzi. Gdzie jest jakaś refleksja nad tym jak słowa polityka mogą zostać odebrane przez 10 milionów ludzi w biedafirmach.

Naprawdę nie oczekuję wiele po posłach na sejm, nie muszą nas mikroprzedsiębiorców lubić, niech najlepiej dla nas nic nie robią bo przeważnie psują. Nie oczekuję właściwie niczego poza szacunkiem dla naszej pracy. Poza poszanowaniem grupy ludzi, którzy wybrali długą i ciężką drogę bycia przedsiębiorcą.

No, ale może mówi to pani, która zjadła zęby na ciężkiej pracy. Która to niejedną firmę już założyła, a na zwieńczenie swojej kariery zawodowej wybrała rolę posła, czyli misję pomagania i zmieniania kraju na lepsze.

Sprawdziłem więc. Nasza elokwentna posłanka w 2015 roku ukończyła prawo (magisterium). W 2016 roku objęła funkcję rzecznika prasowego SLD, a w 2019 dostała się do sejmu. Nie można jednak powiedzieć aby nie zjadła zębów na ciężkiej pracy. Według Wikipedii w międzyczasie współprowadziła rodzinną firmę oraz pracowała jako tłumacz.

Jak dla mnie to absolutnie wystarczający staż pracy (ironia), aby oceniać miliony ciężko pracujących ludzi. Co więcej, usprawiedliwia to nazywanie ich działalności biedafirmami, w końcu to tylko 30% PKB, a mogłoby być dużo więcej.

Ja naprawdę mogę zrozumieć, że ktoś czegoś nie wie, że jeden artykuł (komentowano artykuł na Wyborczej o zarobkach w mikroprzedsiębiorstwach) może komuś ukształtować poglądy na dość trudny obszar wiedzy jakim są finanse kraju. Mogę zrozumieć, że ktoś merytorycznie podważa sens angażowania się w JDG, czy krytykuje płace w mikroprzedsiębiorstwach.

Nie jestem w stanie natomiast zrozumieć absolutnego braku empatii dla 10 milionów ludzi, którzy ciężko pracują. Tego po prostu nie rozumiem i nie znajduję żadnego usprawiedliwianie na takie zachowanie. Szczególnie od osoby, której jedynym zawodem było i jest bycie politykiem.

No nic, to nie pierwszy i nie ostatni raz kiedy politycy pokazują swój szacunek dla przedsiębiorców. Wracam pracować do mojej biedafirmy życząc wszystkim miłego dnia.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu