Faktem jest to, że druk 3D to przyszłość tworzenia różnego rodzaju produktów. Co prawda, aktualnie drukarki 3D służą do produkcji gadżetów w formie br...
Faktem jest to, że druk 3D to przyszłość tworzenia różnego rodzaju produktów. Co prawda, aktualnie drukarki 3D służą do produkcji gadżetów w formie breloczków lub ewentualnie makiet, to już lada dzień może nastąpić przełom. Tym, którzy nie wierzą, że stoimy u progu małej rewolucji, fakt zaakceptowania przez Biały Dom wydatku 200 milionów USD w tym roku na budowę trzech ośrodków badawczych związanych stricte z zastosowaniem druku 3D powinien dać do myślenia.
Temat tych specyficznych drukarek na łamach Antyweb pojawiał się kilkukrotnie. Sam nawet go poruszałem pisząc artykuły o drukowaniu organów ludzkich z komórek macierzystych czy o zalegalizowaniu drukowania broni w USA. Dla podkreślenia faktu, że coś się dzieje w branży 3D przypominam, że SpeedUp także zainwestował w ten wynalazek. Swojego czasu nawet Jan polemizował z Wami dlaczego drukarki 3D nie trafią do naszych domów (a przynajmniej nie w najbliższej przyszłości). Jan wypisał wszystkie swoje wątpliwości, z którymi poniekąd się zgadzam. Przed społeczeństwem, w którym każdy posiada własną drukarkę 3D w domu stoją dwa duże problemy. Pierwszym jest, jak słusznie zauważył Jan, brak wiedzy, którą trzeba mieć by obsługiwać drukarkę i stworzyć projekt tego co chcemy na niej wydrukować. Drugim problemem do poranka 9-go maja bieżącego roku był koszt samej drukarki.
To właśnie wczoraj o poranku prezydent Barack Obama złożył podpis na dokumencie wyrażającym zgodę na przeznaczenie 200 milionów USD, jeszcze w tym roku, na budowę trzech ośrodków badawczo-produkcyjnych zajmujących się drukiem 3D, rozwojem materiałów i samych drukarek. Fakt niby mało znaczący dla nas, zwykłych zjadaczy chleba z Polski, ba, teoretycznie jest on nawet mało znaczący dla mieszkańców USA. Jednak jeżeli zastanowić się głębiej i spojrzeć na historię USA to coś może być na rzeczy. Prezydent USA jak i jego doradcy widzą potencjał w drukarkach, który da im możliwość rozruszania zastałej gospodarki, która chcąc nie chcąc więcej importuje niż sama produkuje. Oczywiście przy okazji całej zabawy z rozwijaniem technologii druku trójwymiarowego Amerykanie planują przetestować jego potencjał w budowie broni oraz materiałów militarnych służących do budowy pancerzy i uzbrojenia.
Oczywiście sam podpis Obamy to jeszcze nie drukarki w naszych domach. Raptem wczoraj ogłoszona została informacja o planowanym przetargu na wybór odpowiednich miejsc do budowy centrów badawczych, a już wczorajszego popołudnia amerykańskie uczelnie i firmy prześcigały się w chwaleniu się postępami w badaniach nad drukiem. Warto przypomnieć, że w zeszłym roku w Ohio powstał już jeden ośrodek badawczy (projekt NAMII), który po dziś dzień pracuje i poniekąd to właśnie dzięki niemu rząd USA postanowił inwestować dalej w tę technologię.
Jednak w odróżnieniu do NAMII, trzy centra badawcze, których budowę ogłosił Biały Dom mają zgoła inne cele badawczo-produkcyjne. Dwa z wybudowanych w tym roku centrów ma być pod kuratelą ministerstwa obrony narodowej rządu USA. Jeden z nich ma się zająć tworzeniem cyfrowych baz danych mających usprawnić projekt „Digital Thread” (projekt złożonych systemów broni), natomiast drugi, będący także pod opieką ministerstwa obrony, ma się zająć badaniami i produkcją nowych, lżejszych i wytrzymalszych metali, których zastosowanie rząd USA widzi w swoim wojsku. Trzecie centrum badawczo-produkcyjne trafi w ręce ministerstwa energetyki i ma pracować nad budową i rozwojem nowoczesnych, małych, a zarazem wydajnych źródeł energii dla branży motoryzacyjnej i militarnej.
Oprócz tworzenia broni i materiałów niezbędnych do tworzenia machin zniszczenia, centra te mają się zająć także pracami koncepcyjnymi nad zastosowaniem druku 3D w gospodarce USA, w tym popularyzacją drukarek na masową skalę. Jak zastrzega Biały Dom, głównym powodem inwestycji w druk 3D ma być spadający z roku na rok procent produktów produkowanych w fabrykach na terenie kraju oraz liczba zwolnień z fabryk, które upadają. Prawda jest taka, że fabryki w USA od 40 lat przeżywają ogromny kryzys. Większość firm produkcyjnych w USA albo upadło albo przeniosło swoją produkcję do Chin lub Indii, gdyż koszt produkcji za granicą jest o wiele niższy niż na terenie ich ojczystego kraju.
Co ciekawe te 200 milionów, które USA wyda w tym roku to dopiero początek inwestycji w druk 3D. Barack Obama całkiem niedawno namawiał amerykański Senat na inwestycję miliarda dolarów w budowę 15 takich ośrodków badawczych. Widać, że prezydent USA jest zwolennikiem nowych technologii i mocno w nie wierzy. Swojego czasu nawet apelował do Senatu o zwrócenie uwagi na stan amerykańskiej gospodarki wychwalając przy tym możliwości jakie ma druk 3D. Obama widzi w nim potencjał, który mógłby dostarczać społeczeństwu amerykańskiemu tanie samochody, meble, a nawet domy.
Oczywiście droga do powstania pierwszych trzech centrów badawczych jest jeszcze długa, tak samo długa jak do pojawienia się pierwszych drukarek 3D w naszych domach. Pamiętajmy jednak, że technologie, które są często wykorzystywane w wojsku prędzej czy później trafiają do naszych domów, np. dobrze znany wszystkim GPS początkowo był rozwijany właśnie przez wojsko.
Nie twierdzę, że drukarki 3D trafią pojutrze do Tesco, jednak uważam, że coś jest na rzeczy, jeżeli wojsko amerykańskie interesuje się tym produktem. Może jeszcze nie w tym roku, ale w przeciągu najbliższych 2 lub 3 lat mamy szansę zobaczyć pierwsze domowe drukarki 3D.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu