Często odkładam telefon na biurku, ale zapominam go podpiąć kablem do ładowarki. Dodatkowo, bardzo potrzebowałem sposobu na zorganizowanie sobie miejsca na biurku. Uznałem, że ładowarka bezprzewodowa nie może być złym pomysłem - może być wręcz jak najbardziej pożądana ze względu na to, że wcale nie zależało mi na super-szybkich czasach uzupełniania energii. Istotne było co innego.
Ładowanie bezprzewodowe jest z nami od wielu już lat, ale jest to bardzo często "niedoceniana" funkcja. Nie widzę w gronie moich znajomych szczególnego zainteresowania standardem Qi, który jest tym najważniejszym obecnie. Sporo sensu ma to z całą pewnością w samochodach, gdzie na przykład odkładasz telefon komórkowy na półeczkę pod radiem. Jeżeli znajdzie się tam pętla indukcyjna, która będzie wysyłała do telefonu energię - to świetnie. Nie musisz plątać się w kablach - po prostu odkładasz smartfon w jedno miejsce i o nim zapominasz aż do końca podróży lub przystanku. A w międzyczasie ten będzie się ładować. Wolniej, bo wolniej - ale jednak.
Na moim biurku wylądowała więc taka ładowarka i odtąd odkładam telefon właśnie tam. Nie dość, że mam teraz mniejszą tendencję do "rzucania" smartfonem po całym biurku (na chybił-trafił), to w dodatku jednym ruchem głowy mogę spojrzeć na powiadomienia (FaceID mnie rozpoznaje i wie, że mogę chcieć przejrzeć to, co się znajduje w skrótach statusów). I wszystko jest świetnie. Zapragnąłem mieć nawet znacznie większy gadżecik - matę indukcyjną do ładowania różnych urządzeń - od zegarka, przez słuchawki i skończywszy właśnie na smartfonie. Kabelki przy łóżku wcale nie są takie super-wygodne, a i tak przecież odkładam telefon na nocny stolik: aż do rana. W przypadku, gdy jesteśmy pewni iż urządzenie będzie sobie leżało przez dłuższy czas - takie rozwiązanie jest okej. Do rana wszystko na pewno naładuje się do pełna.
Niestety, w dalszym ciągu czasy ładowania są niezadowalające
Nawet przy wykorzystaniu maksymalnych możliwości mojego telefonu, czas ładowania w taki sposób jest znacznie dłuższy. Nie przeskoczymy pewnych rzeczy - uzupełnianie energii "po kablu" jest efektywniejsze i musimy godzić się wtedy z mniejszymi stratami. Jeżeli wiem, że muszę wyjść za pół godziny z biura i muszę mieć jak najwięcej energii zgromadzonej w akumulatorze - cóż. Wtedy mogę wybrać tylko ładowanie za pomocą kabla, bo w taki sposób będę w stanie całkiem szybko odnowić zapas. Gdybym użył ładowarki bezprzewodowej, skazałbym się na to, że wcale nie będę zadowolony z efektów. Tak po prostu.
Analizowałem to, czy rzeczywiście jest tak że ładowana bezprzewodowo bateria szybciej się degraduje - jest to mit, który nie ma pokrycia w rzeczywistości. Nie ma żadnych dowodów na to, że ładowanie bezprzewodowe niszczy akumulatory (bo niby dlaczego miałoby tak być?): uspokajam więc wszystkich, którzy nie korzystają z niego z obawy o kondycję komponentu w całym okresie użytkowania telefonu. Serio, nie ma się czego bać - spokojnie możecie używać ładowarek bezprzewodowych bez obaw o to, co będzie działo się z baterią.
Największe wątpliwości wzbudzają głównie te czasy ładowania oraz brak możliwości używania oraz uzupełniania energii jednocześnie, co jest zrozumiałe. Ładowanie bezprzewodowe jak na razie jest jedynie "dodatkiem" i długo tak zostanie. Nie da się w prosty sposób zastąpić typowych złącz jakąkolwiek wygodną metodą uzupełniania zapasów akumulatora. Przynajmniej na razie. Mnie to jednak nie przeszkadza i cóż... jestem zaskoczony. Ameryki nie odkryłem - natomiast po prostu cieszę się z tego, że gdzieś w moim "technologicznym otoczeniu" znalazło się coś nowego, co po prostu cieszy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu