Apple

#Bendgate, czyli dobra okazja do żartów

Maciej Sikorski
#Bendgate, czyli dobra okazja do żartów
Reklama

Bendgate. Tak nazwano "aferę" dotyczącą wyginających się smartfonów Apple. W Internecie poświęcono jej sporo uwagi, rozpętała się kolejna wojenka międ...

Bendgate. Tak nazwano "aferę" dotyczącą wyginających się smartfonów Apple. W Internecie poświęcono jej sporo uwagi, rozpętała się kolejna wojenka między fanami i antyfanami korporacji z Cupertino. Co ciekawe, zareagowało nawet Apple. Drwin nie szczędzi oczywiście konkurencja, ale firmy z innych sektorów gospodarki też postanowiły skorzystać. Niektórzy naprawdę mnie rozbawili, czekam na więcej.

Reklama

Grzegorz pisał kilka dni temu o wyginających się smartfonach Apple. Od tego czasu zrobiła się z tego mała afera - hasło bendgate robi furorę. Faktycznie jest się nad czym rozwodzić? I tak, i nie. iPhone 6 Plus zapewne nie jest sprzętem, który szczególnie wyróżnia się w zakresie "plastyczności". W oczy rzuciło mi się gdzieś, że uszkodzone w ten sposób słuchawki to absolutny margines. Apple przekonuje, że kilka osób zgłosiło się z takim problemem. Oczywiście z czasem problem może zatoczyć szersze koło - więcej sprzętu trafi na rynek, więcej osób go uszkodzi (niektórzy pewnie się o to postarają). Czy można jednak mówić o poważnej wadzie konstrukcyjnej tego modelu? Z tym już bym uważał. W przeszłości zdarzało się niejednokrotnie, że topowe modele od Apple czy Samsunga wybuchały, doznawały samozapłonu, raziły prądem użytkownika (czasem skutki były tragiczne). Nie oznaczało to jednak, że sprawa była powszechna - w stadzie trafiały się czarne owce.

Apple nie chciało czekać aż sprawa sama ucichnie - zaprosili dziennikarzy do swoich laboratoriów, w których testują produkty i pokazali, jakie próby przechodzą nowe smartfony. Tu naciskamy, tam uderzamy, tu klepiemy, tam miażdżymy. W świat miał pójść jasny komunikat: nie odstawiamy fuszerki! Problemy się zdarzają, ale nic nie znaczą w skali całego przedsięwzięcia. Na dzień dzisiejszy nie mogę się z tym nie zgodzić - Samsung, HTC, Sony czy chińscy producenci też zaliczają takie wpadki. Kilka smartfonów na milion sztuk może być wybrakowanych. Oczywiście piszę to teraz, gdy można przyjąć, że problem nie jest bardzo powszechny. Zobaczymy co z tego wyniknie.

Jednocześnie nie dziwi mnie, że sprawa potoczyła się właśnie tak. Czy mielibyśmy taką aferę, gdyby wygięło się kilka smartfonów innej firmy? Pewnie nie. Apple nadal jednak traktowane jest inaczej, stawia się ich za wzór. A gdy autorytetowi powinie się noga (lub gdy trafia się okazja, by tak to przedstawić), to szybko znajduje się tłum, by się z niego ponabijać. W wielkim skrócie brzmi to: ha, wy też nie jesteście idealni. Należy przy tym rozróżnić grupy krytykujących. Są tacy, którzy krzyczą na wejściu, że Apple się skończyło (zawsze to robią), są tacy, którzy zastanawiają się, jak to się mogło stać i wątpią, że podobny scenariusz miałby miejsce za czasów Jobsa (ci ludzie zapominają np. o słynnej aferze antenowej). Są i tacy, którzy krytykują, ale w ramach zabawy. Drwina, ale z puszczonym okiem. Im kibicuję.


Niektórzy twierdzą, że przepychanki producentów, a właściwie ich działów odpowiedzialnych za marketing nierzadko przypominają harce dzieci w piaskownicy. Ty pobrudziłeś mi koparkę, to ja ci zniszczę zamek, ty połamałeś mi grabki, to ja zakopię ci czapkę. W gruncie rzeczy trudno nie zgodzić się z takim porównaniem - firma X nabija się z firmy Y, ta druga odpowiada natychmiast albo czeka aż X powinien się noga i wtedy szydzi. Boli? Dopóki nie ma tym agresji nie boli. Źle się dzieje wtedy, gdy firmy rozpoczynają naprawdę mocną i niesmaczną batalie. Odwołując się do piaskownicy, można napisać, że w takich przypadkach dochodzi już do sypania piaskiem po oczach, wpychania go do spodni przeciwnika i bicia łopatką. Takim poczynaniom trudno przyklasnąć. W przypadku bendgate mamy jednak do czynienia z nieszkodliwymi żartami. Najczęściej.

Konkurencja nie próżnuje i wzbogaca Internet o swoje szyderstwa z Apple i ich nowego smartfonu. Kilka przykładów macie w tekście, pewnie widzieliście już inne. Czy to agresywne ataki? Ja ich tak nie odbieram - żarty. Moim skromnym zdaniem, niektóre są naprawdę dobre. Mnie rozbawiły. Firmy dają kuksańca, ale jednocześnie się uśmiechają. I to od Apple oraz ich fanów zależy to, jak się ta sprawa zakończy i jak wyjdzie z tego firma. Bo można zacząć śmiać się z samego siebie, a można skwasić minę i powiedzieć, że inni nie są partnerem do zabawy. Należy przy tym pamiętać, że Ważniak był tym jednym jedynym Smerfem, za którym nie przepadała reszta wioski.


Reklama

Nie dziwi mnie to, że firmy z innych sektorów też postanowiły zażartować z Apple (kilka przykładów znajdziecie pod tym adresem) - to dobry sposób na autopromocję. Wpadka HTC czy Sony takiej burzy (w szklance wody, ale jednak) by nie wywołała. No ale mowa przecież o Apple - ich zna cały świat i, jak już wspomniałem, są stawiani za wzór. Warto zatem stworzyć mema z wygiętym kapslem i dorzucić go do zestawu - może ludzie zapamiętają. Nadal jednak jest to nieszkodliwe i nie ma się co oburzać. Podobnie sprawa wygląda w przypadku zwykłych użytkowników Internetu - też się nabijają, ale najczęściej nie ma w tym agresji. I to jest po prostu zdrowe.

Nie przywiązuję większej wagi do samego faktu wyginania się nowych smartfonów Apple (póki co). Jednocześnie liczę na kolejne żarty dorzucane do wątku przez konkurencję. I każdego chętnego z poczuciem humoru. Przy następnej aferze tego typu też czekam na reakcje. Nadal w granicach rozsądku i zabawne - tej branży przyda się porcja rozrywki i luzu. Tego prawdziwego.

Reklama


Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama