Problemem baterii w dzisiejszych urządzeniach mobilnych nie jest tylko pojemność. Na pewno trafiły Wam się sprzęty, których ogniwa powiedzmy po pół roku nie miały już nic wspólnego z nową baterią, a czas pracy na jednym ładowaniu zasadniczo spadł.
Bateria, która nie traci swoich właściwości wraz z upływem czasu? Kupowałbym jak szalony
Tymczasem naukowcy z jednego z uniwersytetów na Florydzie zajmują się właśnie technologią superskondensowanej baterii, które wytrzymają 20 razy dłużej niż obecne na rynku ogniwa litowo-jonowe. Aktualnie prace są w fazie prototypu. Takie ogniwo magazynuje energię na powierzchni materiału i nie potrzebuje chemicznych reakcji, by wytworzyć prąd - dzięki czemu tego typu baterie mogą być ładowane błyskawicznie. Dodatkowo ogniwo może być naładowane ponad 30 tysięcy razy i wciąż zachowywać się jak nowe. Jeśli dobrze rozumiem pracę naukowców, technologia może być łączona z istniejącymi już dwuwymiarowymi materiałami, dodatkowo znalazłyby swoje miejsce na rynku w gadżetów ubieralnych. Chociażby dlatego, że owe baterie są giętkie, ich zastosowanie mogłoby więc być ogromne. Wielka szkoda, że do komercyjnego debiutu jeszcze bardzo daleka droga. Miło natomiast, że cały czas trwają prace nad ulepszeniem chyba najgorszego elementu dzisiejszej elektroniki, jakim bez wątpienia są baterie.
Nie tylko pojemność
Często przy testach sprzętów patrzymy na pojemność baterii oraz na to, jak nakładka systemowa takiego na przykład smartfona radzi sobie z dystrybucją energii. Zwracamy uwagę na prądożerne aplikacje, testujemy energooszczędne tryby - trochę zapominając o problemie samych baterii, które z czasem tracą swoje właściwości. Jeśli miałbym wybrać jedno urządzenie, z którego baterii jestem najbardziej zadowolony, byłby to mój rMBP 13. Ogniwo używane jest od prawie dwóch lat, ma za sobą około 600 cykli ładowania, a wykazywana przez coconutBattery pojemność wynosi 87,2% względem podawanej przez producenta wartości bazowej. Nie dbam o nią jakoś specjalnie, czasem komputer podłączony jest do sieci cały dzień, czasem wyłączam ładowanie na noc, innym razem o tym zapominam. Obciążam też komputer konkretnie (montaż wideo) niezależnie od źródła zasilania i zdarza mi się doprowadzić do sytuacji, w której komputer pada całkowicie. Porównanie z jakimkolwiek smartfonem jakiego kiedykolwiek posiadałem nie ma najmniejszego sensu, zdarzało mi się bowiem, że pojemność baterii spadała drastycznie już po pół roku - nie pomagało czyszczenie telefonu czy powrót do ustawień fabrycznych - i mówię tu również o sytuacjach, gdy za problemy nie była odpowiedzialna aktualizacja systemu, bowiem ta zwyczajnie się nie pojawiła. Pamiętam jednak pewien laptop Asusa, który po trzech latach od zakupy działał na baterii równo 2 minuty - przypadkowe odłączenie przewodu ładowania oznaczało, że jeśli szybko nie podłączę go ponownie, sprzęt padnie na amen. Sprawę na szczęście ratował fakt, że ogniwo można było po prostu wyjąć i kupić nowe. A jak sami wiecie zarówno w komputerach o zamkniętej architekturze jak i większości smartfonów nie jest to od jakiegoś czasu takie proste.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu