Od wizji stworzenia idealnej zabawki do podszytym chciwością wypaczeniu idei – Bańka pluszaków to pstryczek w nos dla amerykańskich korporacji, ale bardziej film ciekawostka, niż familijna rozrywka.
Bańka pluszaków w streamingu Apple, czyli o obsesji Amerykanów na punkcie puszystych zabawek
Obserwując politykę Apple w kwestii filmów i seriali na platformie TV+ można odnieść wrażenie, że gigant idzie na łatwiznę – spora część produkcji oparta jest na książkach lub prawdziwych wydarzeniach, okraszonych nutą wyobraźni scenarzystów. Z drugiej jednak strony po co wymyślać historię od podstaw, skoro te, które wydarzyły się naprawdę, bywają bardziej fascynujące niż scenariusz pieczołowicie opracowywany przez zespół kreatywny. W przypadku najnowszego filmu Bańka pluszaków Apple znów postawiło na oparcie produkcji na faktach – to historia fenomenu słodkich misiów, na punkcie których oszalała cała Ameryka.
Jak z zabawek zrobić żyłę złota
Film Barbie pokazał, że można stworzyć świetny i zabawny film na podstawie kultowych zabawek. Całkiem przypadkowo Apple wypuściło film na podobnych motywach (choć zgoła odmienny stylistycznie) w samym środku szału na produkcję poświęconej legendarnej lalce, tym razem jednak z pluszakami w roli głównej. Bańka pluszaków to tytuł luźno inspirowany książką The Great Beanie Baby Bubble: Mass Delusion and the Dark Side of Cute autorstwa Zaca Bissonnette’a – autor opisuje w niej szał na zabawki marki Ty, będący wynikiem geniuszu amerykańskiego milionera.
Polecamy: Jack Gleeson: Niezapomniany Joffrey Baratheon powraca na ekrany po niemal dekadzie
Ty Warner (w jego roli Zach Galifianakis) to ekscentryczny biznesmen z lekką nutą megalomanii, który zasłynął z założenia marki puszystych zwierzątek. W filmie Bańka pluszaków poznajemy go jako wizjonera, chcącego stworzyć niepowtarzalny biznes oparty na chęci dostarczenia konsumentom pluszaków idealnych. Początki jak zwykle bywają jednak usłane trudnościami. Mężczyzna doświadczenie w przemyśle zabawkowym czerpie od ojca, który również trudnił się sprzedażą akcesoriów dla najmłodszych. Ty chce jednak wynieść zabawki na nowy poziom, tworząc linię pluszaków tak miękkich i dopracowanych, że pożądać będzie ich cała Ameryka.
Imperium chciwości i egoizmu
Bańka pluszaków to film z pogranicza komedii i dramatu. Widzowi nie raz zdarzy się uśmiechnąć w reakcji na sytuacyjne gagi, ale sama historia raczej do śmiechu nie zachęca. Ty Warner nie zbudował bowiem swojego imperium własnoręcznie – pomogły mu w tym trzy kobiety, którymi manipulował tak zręcznie, że te odwalały za niego brudną robotę, by sam Warner mógł pławić się w bogactwach i świetle reflektorów. Apple bez większych ogródek ukazało mechanizm podłego wykorzystywania podwładnych przez szefa wielkiej korporacji, będący bezpośrednią przyczyną upadku legendy pluszaków Beanie Baby, stanowiących swojego czasu nieformalną walutę – ich odsprzedaż na rynku wtórym pozwoliła kolekcjonerom na osiągniecie niemałej fortuny i tak oto zabawki dla dzieci stały się motorem napędowym brudnego biznesu.
Filmy na faktach mają to do siebie, że odpowiednie przestawienie historii i wyciągnięcie z niej esencji wymaga przeskakiwania między – momentami dość odległymi – osiami czasu. Historia Ty Inc. Osadzona jest głównie w latach 90., czyli w czasach, gdy pluszaki Warnera przeżywały okres swojej największej świętości. Film pokazuje, jak kierowanie się zasadą niedostępności i limitowanych możliwości zakupu może doprowadzić do kompletnego szału na punkcie produktu tak prozaicznego, jak pluszowe zwierzątka.
Moralizatorskie wyśmianie amerykańskiego konsumpcjonizmu
Bańkę pluszaków trudno oceniać pod względem rozrywkowym – dużo w nim dat, postaci i wydarzeń, koniecznych do odpowiedniego przestawienia historii. Ma za to pewną wartość moralizatorską i przedstawia ciekawą opowieść, o której sam wcześniej nie miałem pojęcia. Film odbieram jako szpilkę wbitą w amerykański sen i powszechną za oceanem pochwałę kapitalizmu. Apple chciało pokazać, że nawet tak ujmujące założenie jak stworzenie generatora dziecięcej radości boleśnie rozbija się o chciwość i potrzebę zarabiania coraz większych pieniędzy kosztem idei.
Produkcja w reżyserii Kristin Gore i Damiana Kulasha filmem wybitnym nie jest, ale zachęca do zagłębienia się w naprawdę fascynującą historię fenomenu zabawek Warnera. Zazwyczaj produkcje Apple otwarcie polecam wszystkim, ale nie tym razem. Bańkę pluszaków potraktujcie jako wstęp do zainteresowania tematem Beanie Baby i książki Zaca Bissonnette’a, przedstawiającą opowieść o kultowych pluszakach z wyjątkową szczegółowością. Jeśli poczuliście się jednak zaintrygowani, ale nie posiadacie jeszcze subskrypcji TV+, to pamiętajcie o specjalnej promocji, dzięki której zgarnięcie dwumiesięczny abonament za darmo.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu