Bojkotować czy nie bojkotować – oto jest pytanie. Odpowiedź wydaje się oczywista, ale niektórzy gracze i tak zagrają w ramach abonamentu, by zjeść ciastko i mieć ciastko.
„Zagram ale nie będę się cieszył”. Awantura o Atomic Heart i o co w niej chodzi
W marcu ubiegłego roku – gdy konflikt na Ukrainie przerodził się w otwartą wojnę – wiele międzynarodowych marek i korporacji wycofało się z Rosji, w tym najwięksi giganci branży gamingowej. CD Projekt, Electronic Arts, Epic Games i wiele innych studiów developerskich zastosowało różnego rodzaju sankcje, blokady i ograniczenia na tamtejszym rynku – jeśli nie z czystej przyzwoitości, to z konieczności PR-owego dbania o wizerunek. Ucieczka z Rosji stała się wręcz czymś pożądanym przez graczy, czemu oczywiście trudno się dziwić, jednak dziś, po niemalże roku od tamtych wydarzeń, gracze zaczęli popadać w wątpliwości. A wszystko to za sprawą Atomic Heart – świetnie zapowiadającej się produkcji, która ma… niewygodne powiązania z Rosją.
Atomic Heart w VK Play czyli strzał w kolano?
Atomic Heart to nietypowe FPS osadzony w alternatywnej wersji Związku Radzieckiego, który pokonał nazistowskie Niemcy dzięki zaawansowanej technologii i robotyce. Oczywiście już sam fakt osadzenia gry w reżimowych realiach budził niesmak w związku w atakiem Rosji na Ukrainę, ale nie to jest głównym powodem kontrowersji.
Za grę jest bowiem odpowiedzialne studio Mundfish – developer zarejestrowany obecnie na Cyprze, ale jeszcze do niedawna uznawany był za rosyjski podmiot, między innymi przez biura zlokalizowane w Moskwie. Między innymi, bo sznurek powiązań z putinowskim reżimem jest znacznie dłuższy.
Studio chce wydać Atomic Heart w Rosji – to po pierwsze – i to nie byle gdzie, a za pomocą platformy VK Play, czyli podmiotu, którego właścicielem jest Władimir Kirijenko, syn Siergieja Kirijenki – zastępcy szefa sztabu Władimira Putina. Kirijenko nie dość, że popiera agresję wobec Ukrainy, to jeszcze został objęty sankcjami USA, bo jest uważany za jednego z głównych prowodyrów konfliktu z 2014 roku.
I to już faktycznie jest poważny powód do niepokojów, ale czy wystarczający? No nie do końca, bo Atomic Heart ma tajną broń – może być naprawdę dobrą grą. I to podzieliło graczy.
Atomic Heart niby powinno się bojkotować, ale...
Od kilku dni obserwuje na Twitterze zderzenie 3 środowisk – tych, którzy namawiając do bojkotu, tych, którzy uważają, że to zbędne oraz grupę, która zagra aleee… z wyrzutami sumienia.
Gracze mają zagwostkę – z jednej strony nie wypada, ale z drugiej Atomic Heart wygląda przecież fantastycznie. Nie pomaga fakt, że gra od początku ma być dostępna w Game Passie, więc niektórzy wychodzą z założenia, że skoro i tak w ramach abonamentu to moooże…
Gracze zalali Mundfish falą hejtu za brak bojkotu wojny na Ukrainie, ale developer nieugięcie trzyma się stanowiska, że jest bezstronny i apolityczny. Niestety takie tłumaczenie nie do końca przekonało społeczność.
Choć są i tacy, którzy zdają się mieć tę sprawę w głębokim poważaniu i z wypiekami czekają na grę. A nawet uznają to za dobry powód do żartów.
I jaka z tego konkluzja? Że wojna – jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało – już się niektórym internautom znudziła, bo nie dotyczy ich bezpośrednio i przywykli do kolejnych tragicznych wiadomości z Ukrainy? Pozostawiam do własnej oceny. Dajcie znacie co myślicie o bojkocie Atomic Heart. Omijacie, czy zagracie ze smutkiem w Game Passie?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu