Od wielu lat, powoli, choć skrupulatnie buduje sobie swój smart dom. Początkowo idea smart domu, czy szerzej: internetu rzeczy, traktowałem trochę jako zabawę dla bogatych gadżeciarzy.
Sterowanie smart domem przez telefon jest wykańczające. Po to są Asystenci!
Przerażała mnie nie tylko cena akcesorii smart dom, ale również praktyczność (czytaj: niezawodność) dostępnych jeszcze 5 lat temu rozwiązań. Dziś sytuacja wygląda już na szczęście trochę inaczej. Na rynku zrobił się tłok, co spowodowało znaczący spadek cen, a wraz z rozwoje technologii, produkty stawały się coraz bardziej niezawodne. Obecnie jestem zdania, że rozwój internetu rzeczy jest najciekawszą gałęzią technologii a jego postęp - zarówno konceptualny jak i gotowych produktów - jest czymś, co ostatnio najbardziej mnie ekscytuje.
Sam zaczynałem dość niewinnie, od jednej smart żarówki sterowanej przez Bluetooth. Technologia Bluetooth miała (i nadal ma) swoje ograniczenia, więc żarówka nie była najbardziej responsywna. Nie była też najjaśniejsza, ale za to, jak chwalił się producent, mieniła się szesnastoma milionami kolorów. Och…zabawy kolorami nie było końca. Wtedy to właśnie możliwość zmiany kolorów uważałem za najfajniejszą funkcję w tego typu gadgetach. Było to coś nowego i niespotykanego. Jednak, tak naprawdę tym, co stanowiło dla mnie game changer i sprawiło, że bardziej na poważnie podszedłem do zagadnienia smart home, była możliwość sterowania światłem przez telefon. Dziś uważam to za najbardziej irytujący aspekt całego systemu.
By naświetlić ewolucje jaką przeszedłem. W pokoju, w którym wtedy mieszkałem, kwestii sterowania oświetleniem nie poświęcono należytej uwagi. W konsekwencji chcąc przed snem zgasić światło główne, musiałem podchodzić do drzwi. Czynność, która mnie niesamowicie irytowała, bo notorycznie zapominałem robić to wcześniej. Zwykle uświadamiałem sobie, że główne światło jest włączone jak już leżałem w łóżku gotowy, aby oddać się w objęcia Morfeusza.
Możliwość wyłączenia światła z poziomu telefonu jawiła się mi jako prawdziwa rewolucja. No cóż…problemy pierwszego świata. Aktualnie, mój system smart dom jest dużo bardziej rozbudowany. Nie jest to już pojedyńcza żaróweczka od nieznanej firmy, a szereg rozwiązań od Philipsa oraz Ikei. Ponadto głowice na kaloryfer sterujące temperaturą, parę czujek i kilka fizycznych włączników. Co więcej, wszystko wpięte jest ze sobą w sceny, co umożliwia sterowania wieloma akcesoriami jednocześnie. Biorąc pod uwagę ilość produktów na rynku i możliwości jakie dają, w dalszym ciągu jestem na początku swojej drogi. Niemniej, już teraz sterowanie tym wszystkim przez telefon jest niezwykle irytujące.
Głównym moim celem w budowaniu smart domu było nie tylko oszczędność energii (jak się zwykle reklamuje tego typu produkty) ale poprawa ergonomii lub, jak kto woli, folgowanie lenistwu. Nie zmienia to faktu, że wraz z ilością akcesoriów wzrastają nasze możliwość aranżacji. W przypadku świateł można ustawić różne sceny świetlne. Inne światło do oglądania filmów, inne do czytania, a jeszcze inne do codziennej pracy czy spędzania czasu z przyjaciółmi. W każdym razie, możliwości możliwościami, ale podstawą działania musi być wygoda i niezawodność. I właśnie z wygodą jest według mnie największy problem w tego typu rozwiązaniach, szczególnie w Polsce. W gruncie rzeczy, problem podczas sterowania smart domem przez telefon, jest dokładnie taki sam jak ze sterowaniem światłem przez klasyczne włączniki - czas i energia.
Jeśli siedząc na kanapie, chcąc obejrzeć film, chcemy zmienić światło, to musimy sięgnąć po telefon. Pal licho, jeżeli mamy go akurat przy sobie - cztery kliknięcia i światło zmienione. Gorzej, gdy telefon jest od nas oddalony lub - co gorsza - musimy go najpierw poszukać. Wtedy rozwiązanie nie tylko przestaje być wygodne, ale staje się niewygodne. Czasami zwyczajnie lepiej i szybciej jest wstać i wyłączyć wszystkie światła niż tracić czas na szukanie telefonu, tylko po to aby podczas seansu, gdzieś z boku świeciła nam się na czerwono mała lampeczka, robiąca intymny klimat.
Dlatego też, rozwiązaniem tego problemu, czymś co sprawia, że smart dom nabiera sensu, że jest czymś więcej niż szeregiem gadgetów, którymi możemy chwalić się przed znajomymi jest możliwość sterowania głosowego!
Według mnie asystent głosowy jest najważniejszą częścią systemu smart home. Nie ten w telefonie (gdyż koniec końców i tak nie redukuje to problemu) a ten w smart głośniku. Smart głośniki jest tym co nadaje sens wszystkim domowym automatyzacją a sama idea asystenta głosowego nabiera sensu tylko w tym kontekście. Oczywiście zarówno Google Asistant jak i Alexa, od lat próbują nas przekonać, jak wiele rzeczy potrafią za nas zrobić, jaki niesamowitym źródłem informacji potrafią być (w przypadku Alexy może ona np. zniszczyć Ci święta lub próbować zabić) oraz jak to są czymś dużo większym niż sterownikiem akcesoriów i ustawiaczem timerów. W mojej opinii, z marnym skutkiem, nawet po angielski.
Asystent a sprawa polska
Tak dochodzimy do problemu naszego kraju. Jedynym asystentem mówiącym po Polsku jest Google Assistant, a i on potrafi z nami rozmawiać tylko z poziomu telefonu. Alexa, z kolei, co prawda ma swoją oficjalną polską dystrybucje oraz w niektórych przypadkach jest wspierana przez polskie aplikacje, to jednak sama z językiem polskim jest na bakier. A Siri? No cóż, ona akurat jest na bakier ze wszystkim językami. Notorycznie najsłabiej przechodzi wszystkie testy sprawdzające inteligencje smart głośników. Jednak, mimo że asystentką jest najgłupszą to rzemieślniczką jest całkiem dobrą. Z własnego doświadczenie mogę powiedzieć, że to właśnie Siri najlepiej sprawdza się w przypadku sterowania smart domem.
Z tego obrazu, rysuje nam się kolejny raz, smutna prawda o cyfrowym wykluczeniu naszego kraju. Co z tego, że na naszym rynku dostępnych jest wiele akcesoriów smart home, jak ciągle brakuje tej podstawowej, tej która czyni wszystkie pozostałe sensownymi. Pozostaje mieć nadzieje, że niedługo sytuacja ulegnie zmianie i chociaż jedna asystentka przemówi w naszym języku. Przecieki sugerują, że zarówno Google, Amazon, jak i Apple aktywnie nad tym pracują. Czy tak jest w rzeczywistości? Czas pokaże!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu