Artykuł sponsorowany

Pracowałem na ultrabooku ASUS Vivobook S14 S430 i będę ten czas bardzo miło wspominał

Paweł Winiarski
Pracowałem na ultrabooku ASUS Vivobook S14 S430 i będę ten czas bardzo miło wspominał
Reklama

Rynek ultrabooków wręcz pęka w szwach, mimo to trudno znaleźć coś idealnego dla siebie. Jednym z producentów takich sprzętów jest ASUS, który posiada dwie ciekawe serie plasujące się w różnych półkach cenowych. Jedną z nich jest Vivobook i przez ostatnie półtora tygodnia używałem nowej S14-stki, a dokładnie Vivobook S14 S430 w opcji z 12GB pamięci RAM, procesorem Intel Core i5 oraz dyskiem SSD o pojemności 480 GB.

Moim zdaniem w przypadku ultrabooków nie ma co przesadzać z ceną i jeśli dysponujecie kwotą około 3 tysięcy złotych, kupicie solidny sprzęt przynajmniej na kilka lat. Mając do wydania trochę więcej, można już bardziej zaszaleć, zarówno jeśli chodzi o wyższe serie (w przypadku ASUS-a jest to ZenBook) lub przeznaczyć dodatkowe pieniądze na doposażenie wybranego wcześniej modelu. Vivobook S14, który gościł u mnie przez ostatnie dni jest właśnie taką bardziej dopakowaną wersją podstawowego modelu i znalazłem w nim:

Reklama
  • Procesor Intel Core i5-8250U @1,60GHz 1,80GHz
  • 12GB pamięci RAM
  • Karta graficzna Intel UHD Graphics 620
  • Dysk SSD o pojemności 480GB

Myślę, że jak na ultrabooka to solidne podzespoły, które w zupełności wystarczą zarówno do codziennej pracy polegającej na pisaniu artykułów, przeglądaniu sieci, jak i prostszego montażu wideo czy obróbki zdjęć. Zenbook S14 dał sobie radę z prostą pracą na Adobe Premiere Pro CC i choć brak wsparcia CUDA z kart graficznych Nvidia GTX dał mi się we znaki (standardowo pracuję na ASUS z serii ROG z GTX 1070), to jednak niektóre montaże zdarzało mi się robić właśnie na Vivobooku. W targowej rzeczywistości, szczególnie w moim wieku, im mniejszy sprzęt w plecaku tym lepiej i zabieranie ze sobą ważącego 1,5 kg Vivobooka S14 naprawdę idzie docenić.

Inaczej niż wcześniej, ale wciąż elegancko i stylowo

W ubiegłym roku moja żona kupiła starszy i trochę mniej doposażony model Vivobooka S14 i z tego co zauważyłem, jest z niego bardzo zadowolona. Kiedy tylko wyciągnąłem nowszą odsłonę z pudełka od razu zaczęła się przymierzać do komputera, i po kilkunastu minutach z nowym sprzętem stwierdziła, że podoba jej się bardziej niż starszy model. A to oznacza, że wizualnie Vivobook S14 przeszedł dobrą kosmetyczną zmianę. Objawia się ona przede wszystkim inaczej wyglądającą i dającą fajniejsze odczucia z pisania - jasną, srebrną
klawiaturą.

Sprzęt oczywiście wciąż jest plastikowy, jednak metaliczna farba nadaje mu bardziej eleganckiego wyglądu i na dobrą sprawę plastik poczujecie dopiero dotykając urządzenia. Konstrukcja jest jednak solidna i bardzo dobrze spasowana - nic tu nie skrzypi i się nie ugina, co zdecydowanie zaliczam na plus. Komputer ma na obu bokach rozmieszczone porty zewnętrzne - dostajemy jedno USB-C 3.1, jedno USB-A 3.1, dwa USB 2.0, jedno złącze HDMI oraz jedno gniazdo mini-jack 3,5 mm. Jest też czytnik kart pamięci, trzeba tu jednak zaznaczyć, że to slot na microSD, a nie na pełnowymiarowe karty SD.

Przyjemność z pisania?

Tak, ale o tym już wspomniałem na początku. Klawiatura jest bardzo fajnie zaprojektowana, głównie pod względem odległości między klawiszami. Choć na co dzień piszę na dwóch mechanicznych klawiaturach zewnętrznych, a mobilnie na leciwym już Apple Macbook rMBP 13, nie miałem żadnych problemów z przesiadką na Vivobooka S14. Lekko zmniejszone klawisze funkcyjne prezentują się bardzo dobrze, skok przycisków jest bardzo przyjemny, a białe podświetlenie wygląda przekozacko i naprawdę ułatwia pisanie w ciemności.

Gładzik może nie jest najlepszym tego typu wskaźnikiem jakiego używałem, ale w pełni wywiązuje się z powierzonego mu zadania. Jest responsywny, a powierzchnia wykończenia odpowiednio śliska by zagwarantować płynny i delikatny ruch opuszka palca. Kliki obu przycisków są delikatne i nie irytują, w prawym górnym rogu ASUS umieścił natomiast dobrze działający czytnik linii papilarnych.

9 godzin na jednym ładowaniu jak najbardziej w zasięgu

Ultrabook nie ma prawa działać krótko na baterii i doceni to każdy, kto zabiera ze sobą komputer w podróż. W codziennym użytkowaniu, gdzie skupiałem się przede wszystkim na przeglądaniu stron, pisaniu, oglądaniu filmów na YouTube i Netfliksie oraz słuchaniu muzyki na Spotify, spokojnie udawało mi się osiągnąć od 8 do 9 godzin przy normalnym ustawieniu jasności ekranu. Co fajne, do około 60% naładujecie baterię w 50 minut - na bank przyda Wam się to na wyjazdach.

Reklama

Wspomniałem o muzyce, której słuchałem przede wszystkim na słuchawkach - jednak ASUS zamontował w laptopie głośniki Sonic Master. Trudno oczywiście oczekiwać niesamowitej jakości audio po ultrabooku, jednak nie mam się do czego przyczepić - dźwięk jest głośny i nie słychać zniekształceń. Jest to o tyle ciekawe i zaskakujące, że głośniki znajdziemy nie z przodu, ale na spodzie komputera.

Reklama

Wydajność laptopa jest taka, jakiej można spodziewać się po zastosowanych tu podzespołach. Tak, jak wspomniałem wcześniej, konfiguracja z Intel Core i5 i 12GB pamięci RAM w zupełności wystarczy do codziennej pracy i zwyczajnych czynności, śmiem twierdzić, że nawet wersja z 8GB zadowoli większości użytkowników, którzy zdecydują się na zakup tego modelu. Z grami oczywiście bym uważał, bowiem wąskim gardłem może okazać się tu zintegrowana karta graficzna, jednak nauczony doświadczeniem sprawdziłem LoL-a oraz DOTA, w które zdarzało mi się grywać na testowanych wcześniej ultrabookach i uspokajam - da się, w dodatku komfortowo. Jeśli jednak koniecznie chcecie pograć w coś bardziej obciążającego sprzęt, przypomnę, że ASUS w katalogu Vivobooków ma również modele z kartą graficzną NVIDIA GeForce MX150, co na pewno poprawi trochę osiągi komputera w świecie elektronicznej rozrywki. Nie znam jednak nikogo, kto planowałby hardkorowe granie na tego typu komputerze - dla takich osób przygotowano przecież mniej kompaktowe konstrukcje przeznaczone do gier.

Bardzo ciekawa propozycja za rozsądne pieniądze

W ubiegłym roku sam zdecydowałem się na Vivobooka S14 stawiając sobie za cel znalezienie ładnego, dobrze wykonanego ultrabooka z wydajnymi podzespołami, dodatkowo za rozsądne pieniądze. Zerkaliśmy oczywiście z żoną na droższe ZenBooki, jednak uznaliśmy, że zamykamy się w kwocie 3 tysięcy złotych. Akurat nowe S14, które miałem u siebie kosztuje trochę więcej, jednak możecie obniżyć cenę decydując się na mniejszy dysk SSD, mniej RAM-u lub procesor Intel Core i3. Na stronie X-Komu widziałem również, że wersja 15-calowa (S530) dostępna jest w przeuroczym zielonym kolorze.

ASUS VivoBook S14 S430 to udany, dobrze zaprojektowany i wykończony sprzęt, który moim zdaniem sprawdzi się jako komputer do pracy, w podróży i na zajęciach, na studiach czy w bibliotece. Fajnie, że ASUS rozwija również tę linię i wprowadza korzystne dla Vivobooka nowości - bo o popularność tej serii może być chyba spokojny. Ostatnio widzę coraz więcej osób decydujących się na zakup Vivobooka. Mówiąc szczerze, teraz trochę żałuję, nie wstrzymałem się 8 miesięcy i nie wziąłem dla żony tegorocznego S14 S430.

Reklama

Tekst powstał przy współpracy z firmą ASUS.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama