Recenzja

ASUS ROG Flow X16 to prawdziwa gamingowa bestia. Mokry sen każdego gracza?

Kacper Cembrowski
ASUS ROG Flow X16 to prawdziwa gamingowa bestia. Mokry sen każdego gracza?
Reklama

Jeśli szukacie idealnego sprzętu do grania, to niewykluczone, że ASUS ROG Flow X16 właśnie nim jest. Oto jak prezentuje się konwertowalna bestia o nienagannej urodzie z naprawdę mocną specyfikacją techniczną.

Od wielu lat korzystam wyłącznie z laptopów z macOS, a do grania, od kiedy tylko pamiętam, służą mi konsole. Nie spodziewałbym się więc, że gamingowy laptop z Windowsem może skraść moje serce i sprawić, że zacznę rozumieć wszystkich wyznawców PC Master Race, a nawet świadomie zdecyduję się na ogranie jakiejś gry na komputerze, zamiast na konsoli… a jednak.

Reklama

ROG Flow X16 pozwolił mi dostrzec piękno laptopów gamingowych — pod każdym względem

Zacznijmy może od wyglądu laptopa, który był dla mnie niemałym zaskoczeniem. Tajwański gigant nie zdecydował się na żaden ekstrawagancki design, który z kilometra mówi „UWAGA: to laptop dla graczy!”. ROG Flow X16 to laptop o smukłej i naprawdę zgrabnej obudowie, co mając na uwadze jego podzespoły, jest ogromną zaletą i dla niektórych może być niemałym zaskoczeniem. Design jest bardzo stonowany i czerń elegancko wymienia się z szarością — a jedyne gamingowe akcenty to kolorowe podświetlenie klawiatury, które akurat jest wielkim plusem. Z zewnątrz jest to zatem naprawdę elegancki i zgrabny laptop — i nawet duża ilość wylotów powietrza oraz złączy (HDMI, USB-C, 2x USB-A, złącze do zewnętrznej karty graficznej, czytnik kart microSD, minijack 3.5 mm) nie psuje wizualnego wrażenia, co osobiście bardzo przypadło mi do gustu.

ASUS ROG Flow X16 to ogromny laptop, gdyż mamy tutaj do czynienia z ekranem o przekątnej aż 16 cali. Warto jednak zaznaczyć, że mówimy tutaj o wyświetlaczu mini-LED, który ma aż 512 niezależnych stref podświetlenia. Taki wynik przekłada się na jasność sięgającą nawet 1100 nitów i doskonały kontrast. Faktycznie, wyświetlacz robi ogromne wrażenie — i to tylko potęguje pozytywne odczucia z używania tego sprzętu, a kiedy weźmiemy pod uwagę odświeżanie na poziomie 165 Hz, rozdzielczość 2560 x 1600 pikseli, paletę barw DCI-P3, czas reakcji wynoszący 2 ms czy wsparcie takich technologii jak Dolby Vision, czy Adaptive Sync, otrzymujemy prawdziwy wizualny raj nie tylko dla gracza, ale zwyczajnie dla każdego użytkownika.

Źródło: ASUS

Warto jednak zwrócić uwagę na wagę urządzenia. Laptop wcale nie jest lekki, więc podróże z nim nie będą najbardziej komfortowe — ROG Flow X16 waży bowiem 2,1 kg. Nie jest to jednak żadne zaskoczenie, mając na uwadze wykonanie laptopa oraz jego podzespoły, do czego przejdziemy zaraz. Muszę jednak przyznać, że jest to kompromis, na który warto pójść.

Specyfikacja. Zwyczajnie nie ma gry, która pokona ten sprzęt

Sercem ASUS ROG Flow X16 jest AMD Ryzen 9 6900HS, czyli 8-rdzeniowy procesor z 16 wątkami i bazowym taktowaniem zegara 3,3 GHz, a w trybie turbo sięgającym nawet 4,9 GHz. CPU AMD uzupełnia karta graficzna od Nvidii i muszę przyznać, że Ryzen 9 6900HS oraz GeForce RTX 3070 Ti to naprawdę dobrana para. GPU ma aż 8 GB pamięci graficznej GDDR6, a TGP (Total Graphics Power) osiąga w trybie Dynamic Boost wartość nawet 125 W. Ostatnim kluczowym elementem tej układanki jest 32 GB pamięci RAM DDR5 z taktowaniem na poziomie nawet 4800 MHz, 1 TB pamięci SSD i bateria 90 Wh, która gwarantuje nawet 8 godzin pracy na jednym ładowaniu — mając więc taki zestaw, na noszenie dodatkowych 2 kg w plecaku raczej nie będziemy narzekać.

Takiej konfiguracji nie jest w stanie pokonać żadna gra dostępna na rynku. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po uruchomieniu laptopa, było zalogowanie się na swoje konto Microsoft i rozpoczęcie pobierania ostatnich hitów z Game Passa w celu sprawdzenia, jak będą się one sprawdzać na tej maszynie. Zdecydowałem się na takie produkcje jak A Plague Tale: Requiem, Microsoft Flight Simulator, Forza Horizon 5, Halo Infinite i niezwykle popularne ostatnio High on Life, które pobiło mnóstwo rekordów usługi należącej do giganta z Redmond. Chociaż produkcja twórcy serialu Rick and Morty nie jest szczególnie wymagająca, to MFS, Forza czy druga odsłona cyklu A Plague Tale działają wprost bajecznie. Chociaż na co dzień gram na PlayStation 5 i nie narzekam na jakość, w jakiej działają tam gry, to muszę przyznać, że bebechy ROG Flow X16 wnoszą granie na inny poziom — a każda minuta spędzona przy klawiaturze czy z padem w dłoniach to prawdziwa rozkosz i delektowanie się gamingiem w najlepszej możliwej postaci.

Ilość klatek na sekundę i odświeżanie ekranu to „cheaty w prawdziwym życiu” i aspekty, które co prawda nie zwiększają naszych umiejętności, lecz bez dwóch zdań pomagają w efektywności rozgrywki. Najpiękniejszy jest również fakt, że dzięki temu, iż jest to konwertowalny laptop, możemy cieszyć się rozgrywką takiej jakości dosłownie wszędzie — i nie ukrywam, że z tym laptopem w plecaku przeżyłem najprzyjemniejszą 6-godzinną podróż w PKP w swoim życiu.

Laptop, namiot i tablet w jednym

ROG Flow X16 to konwertowalny laptop, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby korzystać z tej gamingowej bestii w trybie namiotu lub tabletu. Dzięki temu, jak wspomniałem w akapicie wyżej, chociaż jest to ogromny komputer, w trybie namiotu bez problemu zmieści się na stoliku w pociągu. Słuchawki bezprzewodowe, kontroler od Xboksa i mamy granie najwyższej jakości w każdym miejscu — a jeśli zdecydujemy się na jakąś karciankę, to możemy przejść w tryb tableta i miziać palcem po ekranie.

Reklama

Chciałbym również zwrócić uwagę na to, jak przyjemny jest Windows 11 pod względem sterowania dotykowego. W tym oczywiście żadna zasługa laptopa, lecz jestem w szoku, jak Microsoft przemyślał swój system pod tym względem — byłem przekonany, że nie będzie to zbyt intuicyjne, a palec nie zastąpi standardowego kursora. Okazało się jednak, że bardzo się myliłem i niezwykle często decydowałem się na sterowanie dotykowe nawet w trybie laptopa — szczególnie kiedy nie miałem podłączonej myszki. Chociaż touchpad działa bez zarzutu i ma większość najważniejszych funkcji, do których jestem przyzwyczajony ze swojego MacBooka, to klikanie bezpośrednio na ekranie jest dużo wygodniejsze (i niejednokrotnie zdarzało mi się miziać palcem po ekranie swojego własnego laptopa, co nie przynosiło żadnych efektów, poza irytującymi śladami na ekranie).

Ten aspekt sprawia również, że jest to laptop niezwykle uniwersalny. Mówimy tutaj o sporej baterii, świetnym wyświetlaczu i podzespołach z najwyższej półki — a dotykowy ekran i możliwość przejścia w tryb tabletu sprawia, że jest to idealna propozycja nie tylko dla graczy, ale również dla grafików, osób zajmujących się obróbką zdjęć, montażem filmów, tworzeniem muzyki… właściwie wszystkim. Mamy tutaj pełną gamę możliwości również pod względem rozrywki — oglądanie filmów czy seriali na takim ekranie to naprawdę piękna sprawa. Tym bardziej że laptop posiada cztery głośniki pracujące w trybie stereo i korzystające z Dolby Atmos oraz Hi-Res Audio, więc do nocnych seansów w łóżku nie potrzeba nam nic więcej.

Reklama

Laptop idealny do wszystkiego, ale żeby zaznać tej jakości, niezbędny jest gruby portfel

ASUS ROG Flow X16 to sprzęt niemal idealny i w istocie jedynym moim zarzutem jest brak wbudowanej zasłony kamerki. Poza tym mówimy tutaj o prawdziwej bestii, której nazywanie „gamingowym” sprzętem jest wsadzeniem tej maszyny do szufladki. Oczywiście, do grania jest to sprzęt perfekcyjny — ale obecne podzespoły i wszystkie możliwości laptopa pozwolą spełniać się artystycznie i kreatywnie dosłownie każdemu.

Źródło: ASUS

Jak wspomniałem na początku, nie spodziewałem się, że laptop z Windowsem będzie w stanie rozpalić taki ogień w moim sercu. ASUS ROG Flow X16 to wydajnościowy potwór i laptop niemal perfekcyjny, który spełni oczekiwania i wymagania każdego użytkownika. Jedyny istotny problem to kwota, którą trzeba za takiego laptopa zapłacić — ROG Flow X16 w takiej konfiguracji to koszt blisko 12 999 zł. 13 tysięcy za komputer to dość zaborcza cena, lecz w tym przypadku bez dwóch zdań czuć tę jakość — i nie jest to wcale wygórowana kwota, jak za taką jakość (kupując MacBooka z M1 Max czy M2, taką ilością pamięci RAM, 1 TB SSD i iPada Pro z M1/M2, zapłacilibyśmy podobne, o ile nie większe pieniądze — a nie byłoby mowy o gamingowych aspektach). Jeśli miałbym kiedykolwiek przesiąść się na komputer z Windowsem na stałe, to jest to bez dwóch zdań jedna z pierwszych propozycji, na które zwróciłbym uwagę.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama