Życie z cukrzycą jest bez dwóch zdań dużo prostsze niż lata temu. Nie zmienia to jednak faktu, że mogłoby być jeszcze lepiej. A to wszystko za sprawą jednej funkcji w Apple Watchu, nad którą firma z Cupertino pracuje już od jakiegoś czasu.
Mierzenie cukru to podstawa dla każdego diabetyka. Nieważne z którym typem cukrzycy się mierzymy, ile lat chorujemy, jak dobrze czujemy po swoim organizmie poziom glikemii - bez narzędzia mierzącego cukier nie jesteśmy w stanie odpowiednio prowadzić choroby, co niestety może być tragiczne w skutkach.
Jestem niesamowicie wdzięczny, że nie żyję w czasach, kiedy mierzenie cukru odbywało się raz w tygodniu, w pobliskim szpitalu, przy użyciu wielkiej igły. Teraz, jakby nie było, za pomocą małego urządzenia możemy monitorować poziom glikemii w dowolnym momencie, wyjmując glukometr z kieszeni czy plecaka. Ale niestety, już minęły też czasy, kiedy można by to uznać za szczyt wygody.
Są dostępne różnego rodzaju sprzęty stale monitorujące naszą glikemię, co pozwala na wyciągnięcie jeszcze lepszych wniosków i przejęcie całkowitej kontroli nad chorobą. To naprawdę fenomenalne zabawki - nie musimy nakłuwać palca kilka razy dziennie. Wystarczy przyłożyć małe urządzenie do miejsca, w którym założyliśmy sensor, lub po prostu zerknąć do smartfona. Sam z takiego sensora kiedyś korzystałem, jednak wróciłem do “przestarzałego” glukometru. Dlaczego?
Powód jest prosty: pieniądze. Badanie cukru przy użyciu pasków testowych w glukometrze to w moim przypadku około 15 zł miesięcznie. Oczywiście z refundacją. Przy sensorze, z którego korzystałem, koszty te w skali miesiąca były około trzydzieści razy większe. Chociaż bez dwóch zdań jest to świetne udogodnienie, to jest to za droga zabawa, żebym mógł cały czas z tego korzystać. I wątpię, czy w ogólnym rozrachunku jest to rzecz warta swojej ceny.
Problemu nakłuwania skóry wcale się nie pozbywamy. Kłujemy się dużo rzadziej, bo tylko przy wymianie sensora, ale igła jest w naszym ciele przez cały ten czas, co może wywoływać różne reakcje organizmu. U mnie na przykład po kilku dniach od założenia robiły się spore rumienie i twarde zrosty. Sensory mają też to do siebie, że uwielbiają się odklejać, pomimo swojej wodoodporności. Moje doświadczenie zatem wyglądało w taki sposób, że po kilku dniach miałem całe czerwone ramię z kilkoma warstwami papierowych plastrów podtrzymujących sensor. Mało wygodne czy komfortowe, będąc szczerym.
Glukometr, choć dużo tańszy w utrzymaniu, jest równie męczący. Po wielu latach choroby moje palce od nakłuwania wyglądają tragicznie. Nie jest to jednak artykuł malkontenta użalającego się nad swoim losem, dlatego przejdziemy teraz do tej pozytywnej strony. Pojawiło się światełko w tunelu na rozwiązanie dosłownie wszystkich problemów, o których tutaj pisałem. Tym magicznym urządzeniem jest - według plotek i raportów - nadchodzący Apple Watch.
Apple Watch Series 8 ma zostać wyposażony w specjalny sensor wykorzystujący promieniowanie podczerwone. Ten miałby zostać umieszczony z tyłu zegarka i pozwoliłby na bezinwazyjne mierzenie cukru. Zegarek stale by monitorował poziom glikemii we krwi, zapisując całą historię, co pozwoli na zgromadzenie kolosalnej ilości danych. Całość odbywałaby się bez żadnego naszego dodatkowego udziału, nakłuwania palców, zakładania sensorów na ramię i przede wszystkim - bez krwi.
Wystarczy założyć zegarek na rękę i wszelkie problemy, o których rozpisywałem się wcześniej, odejdą. Pozostaje temat kosztów, na których też się skupiłem. Apple Watch jest drogi. Dokonując jednak zakupu raz, zyskujemy urządzenie zawierające wszystkie niezbędne funkcje do wygodnego życia z cukrzycą, które będzie z nami przez wiele lat. I to przecież nie jedyna świetna funkcja Apple Watcha, a zaledwie początek wszelkich zalet.
Ekscytację gaszą plotki, jakoby Apple miało się nie wyrobić z tym sensorem do premiery Series 8. Niewykluczone zatem, że będziemy musieli poczekać nieco dłużej. Poza stałym monitorowaniem cukru we krwi, nowy Apple Watch ma zaoferować także mierzenie temperatury ciała, ciśnienia krwi, poziomu alkoholu we krwi, poziomu nawodnienia organizmu, kontrolowanie zatrucia czadem, częstotliwości oddychania oraz stężenia kwasu mlekowego. Będzie to zatem sprzęt idealny nie tylko dla cukrzyków, a… właściwie dla każdego. Mało kto chyba się spodziewał, że smartwatche powędrują w takim kierunku. Jest to naprawdę ogromny krok w przyszłość i ciężko nie ekscytować się tym, co nas czeka.
Tylko że takie skrajnie hurraoptymistyczne podejście też wcale nie jest dobre. Plotki są obiecujące, ale to nadal plotki. Z drugiej strony, nigdy nie mieliśmy do czynienia ze sprzętem mierzącym cukier na podczerwień, bez krwi. Nie możemy być zatem pewni, że będziemy mogli temu systemowi bezgranicznie zaufać - na początku konieczna będzie weryfikacja, jak to się ma do odczytów ze sprawdzonych już glukometrów. Firma z Cupertino na każdym kroku zaznacza również, że Apple Watch nie jest urządzeniem medycznym. Wszystkie wymienione przeze mnie funkcje mogą być zatem wyłącznie "dodatkiem", który nie da nam stuprocentowej pewności, że otrzymane wyniki są poprawne. W przypadku osób chorujących, wiarygodny wynik jest jednak niesamowicie istotny.
Na ten moment jest zatem więcej pytań niż odpowiedzi. To nadal jedna wielka niewiadoma, która jest podsycana masą plotek, spekulacji i raportów. Muszę jednak przyznać, że mi - jako osobie chorej na cukrzycę - ciężko jest ukryć tę ekscytację. Widzę w tym ogromny potencjał, który na stałe zmieni życie diabetyków. I nie tylko, bo częste badanie poziomu glikemii jest w stanie zapobiec niebezpiecznemu rozwinięciu się choroby u zdrowego człowieka. Jeśli nowy Apple Watch otrzyma ten specjalny sensor, który będzie działał nienagannie i będę mógł temu zaufać, spełni się jedno z moich największych marzeń. Do tego czasu muszę jednak starać się zachować chłodną głowę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu