Apple robi co może, by zablokować projekt nowej ustawy o prawie do naprawy w stanie Oregon. Co takiego im się w niej nie podoba?
To najbardziej antykonsumencka rzecz jaką Apple robi od dawna. Powinni się wstydzić
Apple bez wątpienia jest jedną z największych firm technologicznych na świecie i pod wieloma względami rozdaje karty. Nie jest jednak żadną tajemnicą, że firma od dawna lubi robić rzeczy po swojemu. A nierzadko oznacza to... dość antykonsumencką postawę. Jeżeli kiedykolwiek próbowaliście naprawiać ich sprzęty z ostatnich lat, to doskonale wiecie co mam na myśli.
Polecamy na Geekweek: Czekasz na Windows 12? Microsoft ujawnił istotne informacje
Tak się jednak składa, że wiele organów administracyjnych na całym świecie zmusza teraz producentów elektroniki i AGD do umożliwienia tańszej / łatwiejszej naprawy ich urządzeń. I w amerykańskim stanie Oregon powstał właśnie dość rygorystyczny projekt ustawy o prawie do naprawy. Jak można się spodziewać: taki obrót spraw jest Apple nie na rękę i firma... lobbuje przeciwko restrykcyjnej propozycji legislacyjnej.
Prawdo do naprawy w stanie Oregon: o co właściwie chodzi?
Podczas ostatniego posiedzenia przedstawiciel Apple, John Perry, specjalista ds. bezpiecznej naprawy, wyraził sprzeciw wobec projektu ustawy który jest tan opracowywany. Co ciekawe: jesteśmy świadkami przeciwnych działań ze strony Apple niż te, które obserwowaliśmy pół roku temu w Kalifornii. Tamtejsza propozycja była na tyle lekka, że gigant zdecydował się na jej poparcie bez większej walki.
Prawdą jest, że obecny zapis ustawy dotyczący łączenia części będzie podważać bezpieczeństwo, prywatność i wygodę mieszkańców Oregonu, zmuszając producentów urządzeń do zezwalania na użycie części pochodzenia nieznanych w urządzeniach konsumenckich — argumentował przedstawiciel Apple
Dla wielu może wydawać się dziwne, że Apple wspiera prawo do naprawy w Kalifornii, ale zapiera się rękami i nogami by analogiczny przepis nie przeszedł w Oregonie. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Projekt ustawy w stanie Oregon znacząco się różni od kalifornijskiego — przynajmniej w odczuciu Apple. Nie pozwala on bowiem na łączenie części.
Łączenie części, czyli... co?
O co zatem chodzi z tym "łączeniem części"? Mowa tu o praktyce stosowanej przez Apple, która polegają na dopasowywaniu określonych podzespołów (ekran czy bateria), do konkretnego modelu iPhone'a, w którym pierwotnie zostały zainstalowane. Zapewnia to, że podczas naprawy urządzenia używane są tylko oryginalne, wyprodukowane i podpisane przez Apple, podzespoły.
To dyskusja która trwa od lat. Taka praktyka bowiem związuje ręce samodzielnej naprawy przez osoby trzecie — w tym lokalne serwisy. Nie brakuje krytyków tego rozwiązania, którym nie w smak tworzenie takiego zamkniętego ekosystemu. Ich argumentami jest ograniczenie wybór konsumentów oraz znacznie większe koszty napraw.
Apple zawsze gra tą samą kartą: bezpieczeństwo
Z jednej strony: jak nie wiadomo o co chodzi, to najczęściej chodzi o pieniądze. Apple gra jednak inną kartą z której korzysta od zawsze: bezpieczeństwem. Przedstawiciel firmy argumentuje, że w nakładanej przez nich blokadzie wcale nie chodzi o blokadę napraw i utrudnianie życia użytkowników. Powodem jest ich bezpieczeństwo. To właśnie korzystanie z oficjalnych zamienników ma pozwalać zadbać o bezpieczeństwo zarówno samego urządzenia, jak i zgromadzonych na nim danych.
Z takim podejściem nie zgodziła się jednak lokalna ekspertka ds. bezpieczeństwa, Tarah Wheeler, mówiąc:
Jako osoba certyfikowana analityczka urządzeń mobilnych i specjalistka ds. technicznych, oświadczam, że wymiana baterii czy szklanego ekranu w telefonie nie ma istotnych implikacji dla bezpieczeństwa. Apple dobrze dba o bezpieczeństwo danych użytkowników, i zrobił to w sposób na tyle skuteczny, że trochę absurdalnie jest teraz twierdzić, iż wymiana szkła miałaby wpływ na to bezpieczeństwo.
Zachowanie Apple jest... zwyczajnie antykonsumenckie
Owszem, od kilku lat Apple oferuje zestaw do samodzielnej naprawy i sprzedaż oficjalnych części zamiennych. Każdy jednak kto umie liczyć doskonale zdaje sobie sprawę tego, że to po prostu nieopłacalne. Oryginalne części zamienne i wypożyczenie specjalnego urządzenia może okazać się bardziej kosztownym, niż zwyczajne pozostawienie urządzenia do naprawy w oficjalnym serwisie. A ich argumentacja jakoby wymiana baterii wpływała na bezpieczeństwo... no cóż, w skrajnych przypadkach — może i tak. Ale nie wszyscy jesteśmy bohaterami filmu szpiegowskiego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu