Apple

Apple jest odważne i bezczelne

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Spodziewałem się nieco więcej symboliki w działaniach Apple, dlatego po cichu liczyłem na odłożenie premiery iPhone’a 7 na przyszłym rok - dziesięciolecie smartfonu Apple byłoby doskonałą okazją na debiut zupełnie nowego produktu z zupełnie nową nazwą. Tak się nie stało. iPhone’a 7 pokazano wczoraj, a wraz z premierą rozpoczął się festiwal żartów i (mało przychylnych) komentarzy. Częściowo zasłużonych, częściowo nie.


Reklama

Winny nr 1

Choć na ten temat spekulowano od kilku miesięcy, to jednak usunięcie złącza 3,5 mm jack okazało się najczęściej komentowaną i wspominaną zmianą w nowym iPhonie. Trudno pogodzić się z nagłym zniknięciem wsparcia dla naszych ulubionych słuchawek (przejściówka dodawana do każdego zestawu wygląda dość zabawnie), dlatego gdy Phil Schiller musiał uargumentować taką decyzję firmy, sięgnął po bardzo ciekawe słowo: “odwaga”.

Bezprzewodowa rewolucja, którą pragnie zapoczątkować Apple, a także większe możliwości złącza Lightning pod względem przesyłania dźwięku zostały zepchnięte na dalsze miejsca. To “odwaga” popchnęła firmę z Cupertino do stworzenia tak smukłego, a jednocześnie tak pełnego w środku telefonu, że zabrakło miejsca dla legendarnego złącza minijack, lecz z wystającym obiektywem aparatu. Oczywiście nad tą przemową pracował cały sztab ludzi - to jednak nie uchroniło wystąpienia przed krytyczną opinią mediów, fanów, użytkowników,... klientów.

Bezczelność firmy punktowano błyskawicznie i niezwykle celnie. Jak się ma porzucenie typowych przewodowych słuchawek do braku bezprzewodowego ładowania? - pytają niektórzy. Tylko czy rzeczywiście bezprzewodowe ładowanie oferuje taką swobodę, o jakiej wszyscy marzymy? Nie chcę bronić Apple i tego robić nie będę, ale gdyby iPhone 7 oferował taką samą technologię ładowania bezprzewodowego, jaką oferują inne smartfony, to powstałby niezły hałas o brak komfortu - przecież telefon musi leżeć podczas ładowania i nie mogę z niego wygodnie korzystać!

Apple musi zarabiać

Każdy kij ma dwa końce, a usprawiedliwianie Apple nie jet moim celem. Sprawą jasną jak słońce jest chęć zwiększenia zarobku - słuchawki współpracujące ze złączem Lightning do tanich nie należą, a AirPods z logiem nadgryzionego jabłka będą kosztowały 799 złotych - gdy tylko pojawią się w sprzedaży pod koniec października. Firma nie posunęła się jednak tak daleko, by uczynić AirPods niekompatybilnymi ze starszymi modelami iPhone'a oraz innymi urządzeniami - słuchawki wyposażono w typowy moduł Bluetooth, który działa dokładnie tak samo jak w innych zestawach słuchawkowych. Za wyjątkowość AirPods odpowiada układ W1 pozwalający na wygodne i szybkie przełączanie się pomiędzy urządzeniami (wykorzystywana jest chmura iCloud), a także redukcję szumów.


Dlaczego Apple porzuciło minijacka? Bo mogło. iPhone 7 będzie sprzedawał się wyśmienicie, a liczba 1 miliarda egzemplarzy smartfonów, które trafiły do użytkowników, bardzo szybko wzrośnie. Przychody mogą być największe w historii, ponieważ tym razem niektóre z wersji kolorystycznych są dostępne tylko w droższych, posiadających 128 GB pamięci, modelach. Tylko spójrzcie na ceny.

Do niedawna iPhone sam w sobie był uznawany za produkt typu premium. Teraz istnieje nawet wewnętrzny podział na zwykłego iPhone’a i lśniącego iPhone’a

Jet Black, a po polsku onyks, przywodzi mi na myśl iPhone’a 3G/3GS i jest w mojej ocenie najlepiej prezentującą się wersją nowego iPhone’a 7. Jeśli miałbym go dzisiaj zamówić, to do wyboru miałbym jedynie wersje 128 GB i 256 GB - pierwsza z nich to wydatek rzędu 3879 złotych. iPhone 7 Plus w tej samej konfiguracji kosztuje 4479 złotych…

Reklama

Smartfony to najbardziej dochodowy biznes dla Apple, dlatego nikogo nie powinny dziwić próby wyciśnięcia maksymalnego zarobku z tego produktu.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama