Apple

Wystarczyła wzmianka o Apple i akcje mniejszej firmy poszybowały w górę. Szaleństwo...

Maciej Sikorski
Wystarczyła wzmianka o Apple i akcje mniejszej firmy poszybowały w górę. Szaleństwo...
Reklama

Marzeniem każdej lub prawie każdej ambitnej mniejszej firmy jest pewnie zdobyć dużego partnera/klienta. Mam tu na myśli gigantów, którzy swoimi zamówieniami mogliby wynieść przedsiębiorstwo na zupełnie nowy poziom rozwoju. To wielka szansa, ale też spore ryzyko, bo pojawia się wątek niebezpiecznego uzależnienia. O tym jednak firmy mogą się przekonać dopiero po jakimś czasie. Wcześniej jest euforia, jeśli nie u samego gracza, to przynajmniej wśród inwestorów. Taką sytuację obserwujemy w przypadku walijskiego biznesu IQE, który zaczęto wiązać z producentem iPhone'a.

Apple to właśnie jedna z tych wielkich firm, w których blasku można się nieźle ogrzać. Pamiętam rozmowę z przedsiębiorcami, których produktem była zainteresowana amerykańska korporacja - entuzjazm aż się wylewał uszami: bo to Apple, bo to taka szansa, bo to potencjalna góra złota do zgarnięcia. Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Reklama

W Sieci zrobiło się głośno na temat firmy IQE, walijskiego producenta komponentów dla sektora IT. Szerzej mało znany, reflektory nie są zazwyczaj skupione na dostawcach części. Chyba, że to wielki Samsung. Co przykuło uwagę dziennikarzy i analityków? Rosnąca cena akcji przedsiębiorstwa - od początku roku podrożały o ponad 300%. A wszystko za sprawą... plotki. Wystarczyły spekulacje, że iPhone 8, ten sam, który ma otrzymać ekrany OLED od Samsunga, będzie zawierał jeden z komponentów wytwarzanych przez IQE (konkretnie chodzi o krzemowe płytki wykorzystywane do produkcji VCSEL, czyli Vertical Cavity Surface Emitting Lasers).

Czy informację potwierdził Apple? Nie. Czy zrobili to przedstawiciele IQE? Też nie. Z tej strony padło jednak stwierdzenie, że firma kontroluje większość tego rynku i jeśli któraś z firm, zwłaszcza dużych, zechce korzystać z tych rozwiązań, to IQE trudno pominąć. Trzeba mieć przy tym na uwadze, że walijskie przedsiębiorstwo nie będzie bezpośrednim dostawcą amerykańskiego giganta, przez co trudniej powiązać biznesy - między nimi jest cały łańcuch innych graczy. To schodzi jednak na dalszy plan: jeżeli Apple faktycznie umieści komponent firmy w swoich smartfonach, przychody IQE mogą poważnie wzrosnąć.


Media donoszą, że ta działka nie stanowi dzisiaj podstawy biznesu IQE, że firma ma zdywersyfikowaną ofertę. Wielkie zamówienie szybko stałoby się jednak widoczne w wynikach, przychody miałyby wzrosnąć o dziesiątki milionów dolarów, pojawiłyby się pewnie większe zyski. I to zachęca inwestorów. W gruncie rzeczy trudno mówić w tym przypadku o "zachęcaniu" - to już małe szaleństwo, niektórym puściły hamulce. A przypomnę, że bazą są pogłoski, spekulacje. Najwyraźniej wystarczy, by pojawił się w nich potentat pokroju Apple.

Trzeba przy tym pamiętać, że ten mechanizm działa w dwie strony: duży gracz może pomóc mniejszemu, ale z czasem staje się jego przekleństwem. Przykładów nie trzeba daleko szukać - kilka miesięcy temu pisałem o firmach Imagination Technologies oraz Dialog Semiconductor, których notowania doznały wytrząsu po informacjach, że... Apple zrezygnuje z ich usług.


To był szok dla brytyjskiej firmy, jej udziałowców, sporej części analityków oraz przedstawicieli mediów zajmujących się tą działką. Apple bez skrupułów załatwiło partnera, można to porównać do odcięcia rurki z tlenem u nurka. Skutki były katastrofalne: akcje firmy taniały o kilkadziesiąt procent, mówiono już o niechlubnych rekordach. I stawiano pytanie o przyszłość: jak w krótkim czasie znaleźć klientów, którzy wypełniłoby lukę po Apple? To niewykonalne. Przedstawiciele firmy mówili co prawda o dochodzeniu swoich racji na drodze sądowej, ale to długotrwały i kosztowny proces. Korporację Cooka stać na przepychanki z Imagination Technologies, w drugą stronę może być różnie.[źródło]

Reklama

Nie poinformowało o tym Apple, od komentarza wstrzymało się Dialog Semiconductor, ale jeden z niemieckich banków inwestycyjnych radzi sprzedawać akcje wspomnianego producenta. Donosi przy tym, że Apple coraz mocniej skupia się na tworzeniu zespołu, który opracuje dla firmy z Cupertino autorskie rozwiązanie PMIC. Ponoć przejmowani są pracownicy Dialog Semiconductors, Apple nie pozostawia złudzeń, w jakim kierunku zmierza. To wystarczyło, by kurs akcji brytyjsko-niemieckiej firmy zanurkował. W najgorszym momencie strata wynosiła 36%. Potem część odrobiono, ale…[źródło]


Reklama

Te dwa przypadki mogą być przestrogą dla innych dostawców. Ci ostatni pewnie nadal będą się "zabijać", by znaleźć się wśród dostawców korporacji z Cupertino, ale finalnie nie muszą być zwycięzcami. To biznes - tu nie ma sentymentów. Są za to plotki...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama