Stało się to, o czym spekulowano od ponad miesiąca. Apple oficjalnie pożegnało się ze słuchawkami i ładowarkami w pudełkach z iPhone'ami. Wczorajsza konferencja była pewna pomniejszych "absurdzików", chociażby dotyczących zawłaszczenia sobie standardu 5G, ale fanami i nie-fanami Apple targają poważne emocje związane z oszczędnością "sadowników". Owe oszczędności nie przełożą się bowiem na realne korzyści dla klientów.
Trend dbania o środowisko naturalne jest jak najbardziej pozytywnym zjawiskiem. Będąc świadomym człowiekiem, warto przystanąć czasami i zastanowić się: "czy moje istnienie jest uciążliwe dla planety? Jeżeli tak, to w jakim stopniu i co mogę z tym zrobić?". Podobnie robią firmy - ale trudno mi tutaj wskazać, czy wynika to z realnej dbałości o Matkę Ziemię, czy z pogoni za atrakcyjną łatką "giganta przychylnego środowisku". Apple dyktuje swoją decyzję tym, że chce ulżyć naszej planecie w kontekście działalności człowieka. Niemniej, wynikają z tego bardzo poważne konsekwencje dla klientów.
Czytaj również: Nowe telefony od Apple – oto iPhone 12, iPhone 12 Pro i iPhone 12 Pro Max
Apple zakłada, że wszyscy mamy "jakąś" ładowarkę w domu
I najpewniej zakłada słusznie: u mnie wala się przynajmniej z 5 "wolnych" ładowarek (samych "kostek" podłączanych do gniazdka). Umieszczenie samego kabla w zestawie zdaje się być w takiej sytuacji całkiem dobrym pomysłem. Użytkownik i tak sobie poradzi: jeżeli natomiast okaże się, że nie ma takiego akcesorium, wróci do Apple i wtedy zakupi jedną taką sztukę. W trakcie przechodzenia między generacjami iPhone'ów nie będziemy mieć do czynienia z "nadwyżką" ładowarek i doprowadzi się do tego, że jedna przeżyje kilka takich urządzeń. Co więcej, Apple wczoraj po raz kolejny puściło "oczko" do bezprzewodowego ładowania i zaprezentowało iPhone'a bezpiecznie trzymającego się płytki indukcyjnej (kompatybilnej z MagSage). To całkiem wygodny sposób (nie zawsze!) doładowywania energii w akumulatorze.
W skrócie: przez cały okres życia jednej ładowarki, będzie można obsłużyć co najmniej kilka smartfonów. Co więcej, ładowarka zostanie zakupiona dopiero w momencie, gdy stanie się realnie potrzebna. Jak na razie, niektórzy konsumenci mają po kilka zapasowych ładowarek (tak jak ja) i kompletnie nie obawiają się jej braku, np. z powodu awarii. Moja nieoszczędność względem środowiska naturalnego wynika jednak nie z tego, że z zapałem gromadzę potencjalne elektrośmieci: po prostu jako człowiek mocno związany z nowymi technologiami, "przerobiłem" sporo smartfonów. A wiadomo, że do pewnego momentu standardem było pudełko, w którym zawsze otrzymamy ładowarkę.
Nie tylko ładowarka - słuchawki też "poleciały"
A teraz pytanie: kto z Was korzysta ze słuchawek dołączanych do zestawu? Ręka do góry...? No, właśnie. Słuchawki dołączane do smartfonów to najczęściej bardzo "średnie" modele, które ani nie są wygodne, ani nie brzmią jakoś ciekawie. Nie mówię tutaj o lepszych modelach urządzeń audio, które są dołączane nierzadko do flagowców. Wspominam o sytuacji, w której kupujemy telefon - średniaka i dostajemy wraz z nim zestaw słuchawek - najczęściej na kabelku. Większość z nas ma swoje ulubione, personalne urządzenie audio do odsłuchu. Coraz więcej osób korzysta z wariantu komunikującego się z telefonem via Bluetooth.
Tym samym, Apple "ubiło" wczoraj ideę dołączania słuchawek do pudełka. Aby otrzymać takowe z wtyczką Lightning, trzeba zapłacić obecnie 99 złotych (to o 50 złotych mniej niż przed wczorajszą konferencją). Coś tam klient oszczędza, ale tylko, jeśli rzeczywiście chce je kupić. W pudełku bowiem nie znajdzie ani ładowarki, ani słuchawek. Natomiast ceny iPhone'ów generalnie przedstawiają się tak samo, jak przed rokiem. Po szybkim przeliczeniu (zestaw: kostka do ładowania 5W oraz słuchawki EarPods Lightning) - w pudełku z iPhone'em mamy o 2 stówki mniej.
Co ciekawe, zmiany w pudełkach mają dotyczyć nie tylko najnowszych modeli, ale wszystkich obecnie oferowanych przez Apple urządzeń. Oznacza to więc, że ostateczny trend w zakresie braku ładowarek i słuchawek będzie dotyczyć nie tylko linii iPhone 12, ale również wcześniejszych, które znajdują się w sklepie! Dodajmy również, że nowe kable dołączane do telefonów Apple to Lightning < -> USB-C, a nie USB-A, jak dotychczas. Oznacza to więc, że poprzednie, standardowe "kostki" będą... niekompatybilne, zatem klienci będą musieli dokupić jeszcze ładowarkę. Złoty interes, Apple!
Mniej elektrośmieci, więcej w kieszeni - u Apple
Genialna forma oszczędności, prawda? Taka, którą możemy spokojnie uzasadnić dbałością o środowisko, ale również taka, która pozwoli nam zaoszczędzić pieniądze. Apple nie dość, że nie będzie zmuszone dołączać do zestawów wyżej wspomnianych akcesoriów, to w dodatku pudełka nowych iPhone'ów będą mniejsze. Mniejsze pudełka natomiast oznaczają tańsze same pudełka, mniej materiałów potrzebnych do ich wytworzenia oraz... niższe koszty magazynowania. Dlaczego? Bo do magazynu "wejdzie" więcej nierozpakowanych iPhone'ów, a koszty przeliczane na powierzchnię magazynową zmniejszą się. Genialny plan według Apple. Gdyby nie to, że pewne dokumenty są obowiązkowe do dodania przez producenta do pudełka, Apple pewnie też by z nich zrezygnowało. Bo dlaczego nie? Chrońmy lasy deszczowe.
Zobacz również: iPhone 12 Pro Max – jak wypada na tle topowych smartfonów z Androidem?
Do wytworzenia produktów potrzebne są surowce, ale musimy przeznaczyć również pewne zasoby na "ogarnięcie" zużytej elektroniki. Mniej elektrośmieci = mniej wykorzystanych zasobów potrzebnych do recyklingu lub ponownego wykorzystania. Cały czas działa również program odzyskiwania z uszkodzonych / zużytych sprzętów Apple np. metali szlachetnych, które są istotne do wyrobu elektroniki. Spójrz na swojego iPhone'a - w dużej części składa się on z tego, z czego korzystał już ktoś wcześniej.
A klient...
A klient i tak zapłaci. W dodatku tyle samo, co wcześniej. Jak go "przypili", to i dopłaci, bo przecież musi mieć ładowarkę lub kabel, jeżeli ten "umrze" (spieszmy się kochać kable od Apple...). Choć z jednej strony starania Apple są szlachetne i godne podziwu, tak ich reperkusje wcale nie uderzają w producenta. Dużo szlachetniejsze byłoby zapewne to, gdyby firma z własnej kieszeni "dopłacała" do interesu ratowania środowiska. Tyle, że ten interes nie zawsze idzie w parze z interesem firmy - podmiotu gospodarczego, który musi na siebie zarobić i dobrze jest, gdy zarabia jak najwięcej. Właśnie dlatego Apple wykombinowało plan, wedle którego oszczędzi i pieniądze i środowisko. Kto zapłaci? Klient. Bo przecież zawsze płacił.
AKTUALIZACJA: Łamiąca wiadomość!
Apple właśnie umieściło w sklepie ładowarkę z wejściem USB-C za 99 złotych. Można ewentualnie kupić kabel Lightning < -> USB-A w zastępstwie... ale on też kosztuje 99 złotych. Ktoś jeszcze sądzi, że Apple ma dobre zamiary? ;)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu