Polska

Dlaczego nie było ostrzeżenia SMS-em przed nawałnicami? Zapytaliśmy polskich operatorów

Grzegorz Ułan
Dlaczego nie było ostrzeżenia SMS-em przed nawałnicami? Zapytaliśmy polskich operatorów

W nocy z 11 na 12 sierpnia miała miejsce nawałnica na Pomorzu, w wyniku której ucierpiało wiele osób, było też pięć ofiar śmiertelnych. Polskie władze wdrożyły w 2015 roku RSO, czyli Regionalny System Ostrzegania, który w teorii miał ostrzegać obywateli przed takimi zdarzeniami. A jak było w praktyce?

Regionalny System Ostrzegania, jak czytamy w dedykowanej aplikacji (działa na Androidzie, iOS i Windows Phone), korzysta z kilku kanałów do dystrybucji komunikatów o zagrożeniach - poprzez strony internetowe urzędów wojewódzkich, w kanałach telewizji publicznej nadawanych w cyfrowej telewizji naziemnej, czyli TVP 1, 2, Regionalna, Info, Kultura, Polonia, Historia oraz Rozrywka w postaci pasków informacyjnych na dole ekranu. Innym kanałem dotarcia jest wspomniana aplikacja mobilna RSO oraz SMS-y.


Z niezrozumiałych względów, do dystrybucji komunikatu o nawałnicy z 11 sierpnia wykorzystano jedynie aplikację mobilną RSO. Tylko nie wszyscy obywatele mają ją zainstalowaną. Pomijam już fakt, że zabrakło ostrzeżeń w paskach informacyjnych telewizji publicznej (dotarcie też mogło być niepełne tym kanałem), zabrakło jednak najbardziej oczywistego kanału, dostępnego dla większości obywateli, czyli wysyłkę wiadomości SMS-em.

Możliwość taka istnieje od 1 lipca 2015 roku, jak możemy przeczytać na stronach Ministerstwa Cyfryzacji. Andrzej Halicki, ówczesny minister administracji i cyfryzacji, tak komunikował wtedy ten fakt:

To ostatni etap rozszerzania funkcjonalności tego systemu. Dzięki umowie zawartej z czterema operatorami telefonii komórkowej – firmami Orange, Plus, T-Mobile i Play - w sytuacji zagrażającej naszemu życiu lub zdrowiu otrzymamy wiadomość sms na telefon komórkowy. Opcja sms-owa została jednak zarezerwowana wyłącznie na naprawdę istotne ostrzeżenia. Sms-y otrzymywać będą wszyscy posiadacze telefonów komórkowych w danym województwie o ile nie zablokują tej funkcji.


Wtedy była to umowa, dziś Mariusz Błaszczak, minister MSWiA twierdzi, że był to tylko list intencyjny.

Nie chcąc się bawić w politykę, choć ciężko przy tego typu sprawach, zapytaliśmy operatorów jak to naprawdę było z tą umową i jak wygląda obecnie.

Wojciech Jabczyński, rzecznik prasowy Orange:

Jeśli chodzi o umowę, to w 2015 roku operatorzy podpisali list intencyjny w sprawie współpracy w ramach projektu RSO (przekazywanie ostrzeżeń przez operatorów komórkowych do abonentów za pomocą SMS). To nie była umowa i nie musiała być prolongowana. W naszej ocenie zapisy listu dalej jednak obowiązują. Z końcem 2016 roku i na początku 2017 kolejny raz odbyła się seria spotkań pomiędzy MC, MSWIA i operatorami komórkowymi infrastrukturalnymi zrzeszonymi w Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji (PIIT) żeby wypracować wymagania techniczne dla realizacji RSO oraz SMS112 (SMS112 zgodnie z Ustawą o Systemie Powiadamiania Ratunkowego). Jesteśmy otwarci na dalsze rozmowy w tej sprawie.

Co do wysyłania na danym obszarze SMS-ów do wszystkich telefonów komórkowych to możliwości techniczne operatorów są ograniczone, przez co taki mechanizm może nie być w pełni dokładny. Zejście do małego obszaru geograficznego np. powiatu czy gminy oznacza dodatkowe utrudnienia (także finansowe) w przygotowaniu skutecznego rozwiązania. Ponadto w opinii operatorów zrzeszonych w PIIT występują wątpliwości prawne związane z lokalizowaniem abonentów. Taka opinia została przekazana do właściwego ministerstwa.

System komunikacji z MSWiA w tym zakresie (RSO przez SMS) nie został formalnie uruchomiony.

Małgorzata Rybak - Dowżyk, Dyrektor Departamentu Komunikacji Korporacyjnej TMPL:

25 czerwca 2015 roku pomiędzy Ministrem Administracji i Cyfryzacji, Prezesem Urzędu Komunikacji Elektronicznej oraz czterema operatorami: Orange, P4, Polkomtel i T-Mobile podpisany został „List intencyjny w sprawie współpracy w ramach projektu Regionalnego Systemu Ostrzegania (RSO)”. Operatorzy, mając na uwadze szeroko pojęte dobro publiczne, wyrazili wolę uczestnictwa w projekcie RSO. Celem samego listu intencyjnego było wyrażenie intencji współpracy oraz określenie uwarunkowań tej współpracy w ramach projektu RSO. Strony wyznaczyły na koordynatora Ministra. Wszelkie koszty związane z realizacją współpracy strony ponoszą we własnym zakresie.

T-Mobile Polska jest technologicznie przygotowany do realizacji postanowień wspomnianego listu Intencyjnego i przeprowadzenia komunikacji w czasie rzeczywistym.

Marcin Gruszka, rzecznik Play, z kolei w rozmowie telefonicznej, potwierdził, że nie była to umowa, a jedynie list intencyjny, po którym miały iść dalsze kroki związane z wdrożeniem tego rozwiązania.

Podkreślił przy tym, że na dziś to nie jest problem techniczny, a jedynie formalny. Główną przeszkodą jest tu Prawo Telekomunikacyjne, które zabrania operatorom geolokalizowania użytkowników bez ich wyraźnej zgody, czyli według aktualnych przepisów jedyną możliwą opcją jest zainstalowanie aplikacji i nadanie jej uprawnień przez samych użytkowników do wysyłania tego typu komunikatów.

Dział Komunikacji Korporacyjne Plusa udzielił nam takiej odpowiedzi:

W sprawie RSO został podpisany w 2015 roku List Intencyjny, na podstawie którego powinien zostać opracowany system i procesy powiadamiania ratunkowego w sytuacjach nadzwyczajnych zagrożeń przy zaangażowaniu sieci operatorów telefonii komórkowej. List ten nie ma charakteru zamkniętego czy terminu ważności, a jako operator jesteśmy gotowi do uczestniczenia w pracach nad opracowaniem systemu, który będzie wykorzystywał infrastrukturę sieci komórkowych do ostrzegania ludności w sytuacjach szczególnego zagrożenia.

Jako operator komórkowy mamy technologiczne możliwości wysyłanie powiadomień SMS w wybranym regionie zagrożenia, ale niezbędne do ich wykonywania jest stworzenie odpowiednich przepisów prawnych i delegacji ustawowej do analizy lokalizacji użytkowników w danym ternie w celu wysyłania im powiadomień SMS.

W sferze operacyjnej konieczne jest też stworzenie i zatwierdzenie procesu zachodzącego pomiędzy właściwymi służbami reagującymi i ostrzegającymi o sytuacji nadzwyczajnego zagrożenia, a operatorami sieci komórkowych i ustalenia kanałów komunikacji, treści, wskazywanie właściwego obszaru itp.

Po tych oświadczeniach naszych operatorów możemy wysnuć wniosek, że to raczej opieszałość strony rządowej jest przyczyną, tego że system nie działa jak należy. Minister Błaszczak z kolei tłumaczy się tak, że nie widzi woli współpracy z operatorami z kapitałem zagranicznym:

Sytuacja jest o tyle utrudniona, że firmy telefonii komórkowej to w większości kapitał obcy - ale jest kwestia stworzenia odpowiednich wymagań. Jednak kapitał ma narodowość i widzę większe zaangażowanie firm, które są polskimi firmami w niesienie pomocy, niż firm, które są przedstawicielami obcego kapitału.

Osobiście wydaje mi się, że to zwykłe odbijanie piłeczki, a temat byłby dalej odwlekany, gdyby nie te wydarzenia w nocy z 11 na 12 sierpnia na Pomorzu. Widać, tylko takie nieszczęścia motywują do jakiegoś działania. Do tego teraz słyszymy o jakiejś nowej ustawie, która ma trafić niedługo do uzgodnień międzyresortowych, a która przewidywać ma działania ostrzegające niezależne od tego, czy ktoś ma zainstalowaną aplikację RSO.

Pytanie tylko, po co tworzyć coś nowego? Co jeszcze bardziej rozciąga w czasie cały proces. Wystarczy dokończyć rozmowy z operatorami i wdrożyć coś, co już dawno powinno działać. Porozumienie z operatorami podpisane było 2 lata temu, a do tej pory nie został wysłany ani jeden SMS, w ramach RPO. Rozmawialiśmy dziś w redakcji o tym i Kamil, który był ostatni w USA powiedział, że od razu po włączeniu telefonu dostał kilkanaście wiadomości systemowych o niebezpieczeństwie, związanymi z dużą ulewą, które nadchodziły też z bieżącymi wieściami, jak ten stan się poprawiał. To nie może być trudne do wdrożenia, niestety trzeba jednak czekać na takie wydarzenia, by ktoś się za to na poważnie wziął.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu