Jeśli polski rząd pyta o coś bezpośrednio obywateli wiedz, że coś się dzieje lub na coś się szykują. Do mojej znajomej zadzwonił wczoraj ankieter i zadał kilka interesujących pytań.
Ministerstwo Sprawiedliwości dzwoni do Polaków i pyta ich o udział w protestach. WTF?
Początkowe pytania były ciekawe, bo sugerowały, że służą sprawdzeniu poziomu bezpieczeństwa mieszkańców, innymi słowy - potrzebne badania. A więc, były to pytania typu czy generalnie czuje się bezpiecznie w swoim otoczeniu, czy przestępczość jest dużym problemem w Polsce, czy jest dużym problemem w jej dzielnicy, czy wśród nowo poznanych osób czuje się bezpiecznie, itp..
Jednak pierwsza ostrzegawcza lampka zapaliła się jej przy pytaniu, na które nie dało się dobrze odpowiedzieć, bo nie było odpowiedzi „nie wiem, bo nie byłam w takiej sytuacji”. Znajoma nie pamięta dokładnie treści pytania, ale było to coś w rodzaju - czy będąc ofiarą przestępstwa czuła, że nie jest pozostawiona sama sobie. Dostępne odpowiedzi to standardowa skala od zdecydowanie tak do zdecydowanie nie. Zastanawiające już było, że ankieta zakłada, że respondentka była kiedykolwiek ofiarą przestępstwa. Ciekawe też, co w takiej sytuacji zaznaczył ankieter - może wyszło z tego, że jako ofiara przestępstwa miała poczucie wsparcia ze strony państwa i policji.
Nadal jednak odpowiadała na dalsze pytania. Zagotowała się jednak przy zadanym wśród serii pytań - o również ważne kwestie związane z przestępczością i bezpieczeństwem - pytaniu, które nijak się miało do linii całej ankiety. A mianowicie było to pytanie o aktywne zaanagażowanie w działalność społeczną i polityczną, w tym w szczególności o udział w dotychczasowych protestach.
Przy tym pytaniu zapytała, kto zlecił przeprowadzenie tej ankiety i usłyszała, że Ministerstwo Sprawiedliwości. W tym momencie przerwała ankietę i podziękowała za dalsze pytania. Po rozłączeniu żałowała, że nie dociągnęła jej do końca, niemniej to zastanawiające, o co może chodzić rządzącym zlecającym takie badania.
Może to być z jednej strony identyfikacja osób, grup osób i ich lokalizacji, które angażują się w protesty społeczne, a więc i prawdopodobnie spodziewają się takowych. Inflacja, drożejąca żywność, znikające produkty w sklepach, rosnące stopy procentowe, ceny paliw, węgiel, gaz i ogólnie potencjalne problemy energetyczne - aktualna sytuacja w kraju z czasem mogłaby do nich doprowadzić, więc być może chcą się do takich protestów przygotować.
Podejrzewam też z drugiej strony, że może to być badanie typu push poll, a więc telemarketing polityczny, dzięki któremu rządzący chcą wzbudzić w obywatelach poczucie bezpieczeństwa, zasugerować, że w tym temacie policja świetnie sobie radzi, a postrzeganie przestępczości jako problemu społecznego jest na bardzo niskim poziomie. W fizyce nazywa się to efektem obserwatora, kiedy mówimy o badaniu, które zmienia obiekt badany. Tyle, że w przypadku push poll dzieje się to celowo, zgodnie z intencją "badacza".
Badanie to może służyć też do przedstawienia uczestniczek i uczestników protestów społecznych w jakimś niekorzystnym świetle.
To tylko moje domysły, bo o rzeczywistym celu takiego badania się nie dowiemy. Niemniej to ciekawy temat do dyskusji, do której gorąco Was zachęcam w komentarzach. Z pewnością coś jest na rzeczy, a być może też ktoś z Was, z Waszych znajomych czy z rodziny również uczestniczył w takiej ankiecie telefonicznej i macie swoje własne przemyślenia na ten temat. Komentarze są Wasze.
Stock Image from Depositphotos.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu