To miał być tekst o nowościach, jakie wprowadza kolejna wersja systemu. Ale po ponad tygodniu używania stabilnej bety 13-ki odnoszę wrażenie, że czasy fundamentalnych zmian w tym względzie mamy już dawno za sobą.
Oczywiście mówimy tu o postrzeganiu systemu przez zwykłego użytkownika. Dla programistów każda zmiana jest istotna, bo ma wpływ na proces tworzenia aplikacji.
Co nowego w Androidzie 13
Co do zasady kolejny Android to sporo usprawnień. Nie inaczej jest też w przypadku Androida 13. Lista ważniejszych zmian wygląda następująco:
- lepsze zarządzanie uprawnieniami i powiadomieniami w aplikacjach – będzie można przyznawać je na określony czas;
- dynamiczne ustawienia wyglądu ikon;
- większa kontrola nad multimediami;
- ulepszony tryb wielu okien, który teraz będzie domyślnie aktywny dla każdej aplikacji;
- usprawnienia dla składanych smartfonów, m.in. w kwestii kontroli multimediów;
- udzielanie zezwoleń na dostęp do multimediów będzie rozbite na zdjęcia, audio i wideo;
- ustawianie określonego języka dla danej aplikacji.
Na początku zeszłego tygodnia postanowiłem zainstalować na swoim Pixelu 4 XL ostatnią betę Androida 13. Wersja ma już być w miarę stabilna i oddawać to, co będziemy mieli po oficjalnej prezentacji nowego systemu. Zresztą podobnie zrobiłem w przypadku Androida 12. I po raz kolejny przekonałem się, że w zasadzie jest mi wszystko jedno, czy smartfon ma 11-kę, 12-kę czy 13-kę. Po prostu nie widzę różnicy.
To znaczy różnica jest, oczywiście na minus, w działaniu urządzenia, ale na to byłem przygotowany. Zamiast „pixelowskiej” płynności mam ścinki animacji, co jest bardzo widoczne. Tego się jednak spodziewałem, to samo było na becie 12-ki i z tym nie mam problemu. Któraś z aktualizacji bądź oficjalna 13-ka to poprawi.
Za to same zmiany w interfejsie, jakieś usprawnienia w sposobie korzystania z telefonu są żadne. Po prostu.
Kiedyś to było…
Pamiętam jak lata temu czekałem na każdą aktualizację systemu na swoich telefonach. Przynosiły one zazwyczaj dużo nowości, i to bynajmniej nie tylko graficznych.
Np. możliwość instalowania aplikacji na karcie pamięci. Tak, kiedyś smartfony miały karty pamięci. I tak, można było na nich zainstalować jakąś apkę, co bardzo się przydawało, bo pamięci wewnętrznej nie mieliśmy wtedy dużo. Trzeba było sprawdzać, jakie się ma programy i ile miejsca jeszcze zostało, więc „ucieczka” na kartę była bardzo przydatną sprawą. Sam korzystałem z tego rozwiązania wiele razy.
Możliwość posługiwania się gestami zamiast przycisków wprowadzona w 2018 r.? Teraz nie wyobrażam sobie do nich powrotu. Albo wprowadzenie face unlock. Trochę trwało, zanim przekonali się do niego producenci (niektórzy zresztą nie przekonali się do dziś) ale to teraz jedna z najpopularniejszych metod zabezpieczenia telefonu. Były też i zmiany graficzne, jak np. Material Design czy obecne Material You. Po prostu „się działo”.
Teraz jednak, zresztą podobnie jak w przypadku rozwoju smartfonów pod względem technicznym, nie ma już chyba wiele do poprawy. Jedynym kierunkiem który ma jakiś potencjał, jest rozwój urządzeń składanych. Tu można spodziewać się jakichś nowości. Reszta to raczej kosmetyka.
Nakładka załatwia sprawę
Nie można również zapominać o tym, że cały czas mówimy o czystym Androidzie. A tak naprawdę jest on tylko w smartfonach Googla, czyli Pixelach. Reszta producentów stosuje swoje nakładki – od tych podstawowych jak u Motoroli, po niesłychanie rozbudowane jak MIUI od Xiaomi czy ColorOS od OPPO. I jeśli w Androidzie znajdzie się jakaś nowość, producenci nie muszą zmieniać całej wersji systemu. Wystarczy, że dodadzą ją do starej nakładki.
Dlatego sam złapałem się ostatnio na tym, że najpierw złościłem się, że producent X w połowie roku wypuszcza smartfon ze starym Androidem. Po czym po dwutygodniowym jego używaniu musiałem stwierdzić, że nie robi mi to absolutnie żadnej różnicy. Jeśli coś mi przeszkadzało, to był to słaby hardware, a nie software.
I tak, oczywiście dobrze jest, by firma nie porzucała swojego smartfona po jednej dużej aktualizacji systemu. Ale chyba jednak w obecnej chwili ważniejsze jest, by dbała o jego czyli naszą ochronę udostępniając jak najdłużej poprawki bezpieczeństwa. Choć moim zdaniem minimum trzy aktualizacje systemu powinny być standardem. Inaczej produkuje się elektrośmieci.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu