Niewiele potrzeba by rozwścieczyć użytkowników i stracić budowane przez lata zaufanie. Przekonuje się o tym boleśnie Amazon.

Temat piętrzących się subskrypcji i kosztów z nimi związanych powraca jak bumerang. Mamy ich coraz więcej i najczęściej kwitujemy całość smutnym "tanio już było". I to dosłownie, bo jednym z tematów ostatnich miesięcy jest polityka Amazonu wobec ich usługi streamingowej: Prime Video. Jej użytkownicy muszą przygotować się na znaczące zmiany – niestety, niekoniecznie na lepsze. Ilość reklam dla planu z reklamami ma znacząco wzrosnąć. Ale nawet nie to wszystko jest najgorsze: wieść gminna niesie, że abonenci nie zostaną o tym nawet porządnie powiadomieni, a wszystkie zmiany odbędą się po cichu.
Amazon od lat rywalizuje z największymi gigantami VOD. A konkurencja stale rośnie w siłę: zarówno pod względem jakości, oferty jak i... ilości samych usług. W Polsce mamy prawdziwe Eldorado, bo jako że Amazon nie jest u nas tak silny, popularny i nie ma wiele do zaoferowania pod względem usług - za roczny dostęp płacimy raptem 10,99 miesięcznie lub 49,99 rocznie. Nie wszyscy jednak mają tyle szczęścia: od kilku lat Amerykanie muszą zapłacić 8,99 dolara, co początkowo wydawało się atrakcyjną ofertą. Jednak z czasem przychody przestały spełniać oczekiwania firmy. Dlatego też jakiś czas temu gigant wprowadził tam reklamy, które przerywają oglądanie, czym najzwyczajniej w świecie drażnią widzów. Jak można się było spodziewać: spotkało się to z mieszanymi reakcjami ze strony użytkowników.
Początkowo czas przeznaczony na reklamy wynosił od 2 do 3,5 minuty na godzinę, co dla wielu użytkowników Prime Video było bezproblemowe i łatwe do zaakceptowania. Jeśli ktoś chciał uniknąć przerw, musiał dopłacić 2,99 dolara miesięcznie za wersję bez reklam. Jednak w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy sytuacja uległa drastycznej zmianie. Jak donosi Adweek, zainteresowanie reklamodawców platformą Amazonu jest tak duże, że czas emisji reklam niemal się podwoił. Obecnie wynosi od 4 do 6 minut na godzinę. To poziom porównywalny z konkurencją, taką jak Disney+, Netflix czy Paramount+, które również stosują podobne praktyki. Tym co wzbudziło największą dyskusję i zapaliło lampkę ostrzegawczą jest brak transparentności ze strony Amazonu. Firma poinformowała o zwiększeniu czasu reklamowego jedynie swoich partnerów biznesowych, całkowicie pomijając abonentów. Taki krok wydaje się celowy, bo miał pozwolić uniknąć niezadowolenia użytkowników dzięki zatajeniu. Wszystko wydaje się mieć jednak skutek odwrotny: kiedy użytkownicy dowiedzieli się co się stało, biją na alarm. Zresztą nietrudno się również dziwić, że zagranie to budzi poważne wątpliwości etyczne i nie ma wiele wspólnego z budowaniem zaufania.
Amazon Prime Video: zagranie, na które słusznie spadła fala krytyki
Teraz, kiedy użytkownicy zorientowali się co się wydarzyło, na włodarzy platformy spadła ogromna fala krytyki i... trudno się dziwić. Jednocześnie: może to i lepiej, bo gigant wie, że wszystkie oczy są zwrócone w jego kierunku. I teraz wprowadzanie jakichkolwiek dużych zmian nie przejdzie niezauważone, nie pozostaje im zatem nic innego jak tylko grać w otwarte karty i jasno informować o swoich ruchach.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu