Kino

Netflix i Amazon kombinują jak mogą, by rozruszać ten biznes - i to mi się podoba!

Konrad Kozłowski
Netflix i Amazon kombinują jak mogą, by rozruszać ten biznes - i to mi się podoba!
Reklama

Czy w momencie premiery pierwszego autorskiego serialu Netflix ktokolwiek wierzył, że serwis streamingowy będzie walczyć o Oscary i zacznie konkurować z kinami? A uwierzylibyście w to, że subskrypcja VOD pozwoli wcześniej obejrzeć film w kinie? To już się dzieje.

Netflix idzie w tym roku po Oscary, ale skoro są to już zaklepane projekty i tylko pozostaje czekać na rezultaty, to serwis streamingowy musi być myślami przy przyszłym roku. I jest, bo przecież w 2019 roku zadebiutuje niezwykle wyczekiwany "Irlandczyk" ("The Irishman") z obsadą, która sprawia, że tego filmu nie będzie się dało niezauważyć. Na ekranie zobaczymy przecież Roberta DeNiro, Ala Pacino, Bobby'ego Cannavale, a za kamerą stanął nie kto inny, niż Martin Scorsese. To bez wątpienia jedna z najbardziej wyczekiwanych produkcji, a Netflix na pewno nie poprzestanie na tej jednej.

Reklama

Oprócz już zapowiedzianych tytułów, do listy wkrótce będzie trzeba dopisać kolejne. I to nie od byle kogo, bo najnowsze doniesienia opowiadają o podsumowaniu umowy pomiędzy studiem Paramount i Netfliksem. Wynika to z wielu rzeczy, a do najważniejszych na pewno należą ograniczona przestrzeń systemu kinowego - studio zarzeka się, że jest w stanie produkować znacznie więcej, niż kina są w stanie pomieścić w swoich repertuarach.

Oprócz tego, choć głośno się o tym nie będzie mówić, nie bez znaczenia jest także fakt pewnej gotówki, którą Netflix prześle na konto studio w odpowiednim momencie. To mniej ryzykowny biznes, aniżeli prowadzenie rozmów z dystrybutorami i wprowadzanie filmów do kin. Paramount ma w swojej historii filmy, które trafiły już na Netflix zamiast do multipleksów: spotkało to takie tytuły, jak  "Anihilacja" i "Paradoks Cloverfield". Może być teraz pewni, że będzie ich jeszcze więcej. Co z premierami kinowymi? Firma przestała unikać takich wydarzeń i nawet w Polsce można obejrzeć filmy Netflix w kinach. Są to raczej odosobnione przypadki i typowa, ograniczona dystrybucja, ale stało się to już faktem.

Zupełnie inne podejście stosuje od dawna Amazon. Gigant z chęcią sprzedaje swoje filmy dystrybutorom, by za jakiś czas prawa powrócił do jego rąk i mogły pojawić się w Prime Video. Usługa coraz lepiej prezentuje się pod każdym względem, ale z nieznanych powodów filmy Amazona czasem nie docierają do nas wcale, nawet nie ma ich w ofercie Prime Video.

Amazon postanowił jednak wyjść naprzeciw innym zapotrzebowaniom widzów i w ramach abonamentu Prime (w USA) pozwoli subskrybentom obejrzeć "Aquamana" (nowy film od DC i Warner Bros.) kilka dni wcześniej, niż odbędzie się oficjalna premiera. To pokazuje, jak zawiłe mogą być umowy i kontrakty pomiędzy podmiotami w branży filmowej, ale jednocześnie zwraca uwagę na fakt, że na tym poletku wciąż jest miejsce na eksperymenty. Czy dopłaciłbym do abonamentu Prime Video lub Netflix na przykład 10 złotych, by móc niektóre filmy obejrzeć w kinie i/lub inne zobaczyć wcześniej niż inni. Pewnie, że tak i takich chętnych osób jak ja jest z całą pewnością znacznie więcej.

Amazon podobno planował własną sieć kin, a to w sumie daje nam bardzo intrygującą wizję przyszłości. Przyszłości, w której internetowa księgarnia i wysyłkowa wypożyczalnia DVD produkują filmy, pokazują je (we własnych) kinach na całym świecie i walczą oraz zgarniają najważniejsze nagrody przemysłu filmowego.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama