Amazon

Mówisz do inteligentnego głośnika, a obsługa nie tylko cię słyszy. W mig może sprawdzić twój adres

Kamil Świtalski
Mówisz do inteligentnego głośnika, a obsługa nie tylko cię słyszy. W mig może sprawdzić twój adres
Reklama

O tym że inteligentny dom i akcesoria nieustannie nas śledzą i podsłuchują — wszyscy wiemy. Ale teraz rozmawiający z redakcją Bloomberg pracownicy opowiadają do jak ogromnego pakietu danych mają dostęp. Co więcej: ten kompletnie nie jest w ich pracy niezbędny.

Inteligentne gadżety od wielu lat budzą niepokój wszystkich dbających o swoją prywatność i bezpieczeństwo. Wiadomo — w XXI wieku to trudniejsze niż kiedykolwiek, ale wielokrotnie przekonaliśmy się już, że jeśli chcemy — to się da. Ale zdecydowanie bez głośnika Alexa w okolicy. Nie tak dawno wspominałem o tym, że operatorzy Alexy niemalże non-stop słuchają naszych rozmów — mimo że gigant twierdzi, że jest ich co najwyżej garstka:

Reklama

Z informacji które oficjalnie podaje Amazon wynika, że to jakieś śladowe próbki. I może w skali całego przedsięwzięcia i ilości użytkowników rozsianych po całym świecie — faktycznie tak jest. Z informacji do których dotarł Bloomberg wynika jednak, że pracownicy Amazona (których w tym dziale mają być setki) mieliby przesłuchiwać około tysiąca takich próbek dźwiękowych podczas dziewięciogodzinnej zmiany. Na specjalnym czacie mają się konsultować w sprawie niewyraźnych materiałów, których nie są pewni — i dyskutować na temat głosowych próbek. Co więcej: każdego dnia słyszą około stu nagrań nagranych przypadkowo — kiedy Alexa została aktywowana bez intencji „rozmówcy”.


Najnowszy raport Bloomberga ma szansę was jeszcze bardziej zaniepokoić — bowiem na "podsłuchach" ich przywileje się nie kończą. Pracownicy którzy pracują na w Alexa Data Services, woląc pozostać anonimowi, twierdzą, że poza dostępem do próbek nagrań mają także dostęp do danych związanych z lokalizacją urządzeń (którą te pobierają ze sparowanych smartfonów). Nie ma żadnych dowodów na to, że je wykorzystują, ale dwójka z rozmówców Bloomberga wyraziła w tej kwestii swoje zaniepokojenie. Ten dostęp w przypadku ich pracy jest rzeczą kompletnie zbędną, a tak naprawdę na wyciągnięcie ręki mają informacje które w mig pozwolą zidentyfikować właściciela urządzenia, z którego próbki właśnie słyszeli.

Jak to możliwe? Ano — często użytkownicy proszą Alexę o pomoc w wyszukaniu jakiś miejsc w okolicy. I wtedy do gry wchodzą dane lokalizacyjne, które pozwalają asystentce zaserwować odpowiedź, jakiej ci oczekują. To właśnie w tym celu gromadzone są informacje na temat lokalizacji użytkowników — a jak szybko przekonała się ekipa Bloomberga, zamiana współrzędnych do których mają dostęp na konkretny adres — nie stanowi większego problemu. Naturalnie w przypadku bloków i kamienic sprawy zaczynają być nieco bardziej skomplikowane, ale przy wolnostojących domach — tyle wystarczy!

Co ciekawe, na tym jeszcze nie koniec rewelacji. Bo pracownicy zajmujący się weryfikacją kont, po wpisaniu ID klienta — mają dostęp do podanych w koncie Amazon adresów i numerów telefonów z których ci skorzystali przy konfiguracji urządzenia. A kiedy zgodzili się na dostęp Alexy do ich kontaktów — te również pojawiają się w panelu.


Nie wiadomo ilu pracowników konkretnie ma dostęp do tych wszystkich danych — według rozmówców, część napewno. Ale powoli wprowadzane są zmiany — po ostatnim raporcie Amazon zaczyna wprowadzać limity i zaczynają tracić dostęp do niektórych z funkcji. Najzabawniejsze w tej całej sytuacji i tak jest to, że ostatnim razem gigant twierdził, że pracownicy nie mają dostępu do informacji pozwalających zidentyfikować rozmówców na przesłuchiwanych nagraniach. Teraz jednak nie mówi się o braku dostępu, a... ścisłej kontroli tego, kto może z takich danych korzystać. To jak to w końcu jest: mają czy nie mają? Mogą czy nie mogą? Jak wiele danych na temat próbek audio które przesłuchuje ma standardowy pracownik firmy?

Reklama

Źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama