Do tej pory obydwa serwisy - Prime Video i Netflix - kroczyły kompletnie innymi ścieżkami. Amazon wprowadzał filmy do kin, a Netflix stawiał na swoją platformę. Nadchodzi zmiana, która może poważnie namieszać na rynku VOD.
Amazon będzie drugim Netfliksem i zupełnie zmienia taktykę. Tego oczekiwaliście?
Nie, wcale nie przesadzam pisząc, że będzie to przełom dla rynku VOD, a wszystko dlatego, że do tej pory finansowane, wspierane i koprodukowane przez Amazon filmy w ogóle nie były postrzegane, jako produkcje z którymi gigant miał cokolwiek wspólnego. Ostatni film Woody'ego Allena "Na karuzeli życia", polska "Zimna wojna" walcząca o Oscara czy niedawno emitowany w Canal+ "Nigdy cię tu nie było" - każdy z tych tytułów w mniejszym lub większym stopniu powstał dzięki Amazon Studios. Jeśli miałbym obstawiać, to powiedziałbym, że przeważająca część widzów nie miała o tym zielonego pojęcia. Czy to dla nich istotne? Pewnie nie, ale stawiany w takiej sytuacji Amazon najwyraźniej postanowił upomnieć się o swoje.
Polecamy: Amazon Studios - największy rywal Netfliksa, którego film już pewnie widziałeś
Nie chciałbym przypisywać tak drastycznej zmiany kursu całego okrętu tylko jednej osobie, ale Jennifer Salke, która dołączyła we wrześniu zeszłego roku do Amazona po opuszczeniu szeregów NBC, zapowiedziała, że od tej pory Amazon będzie produkował znacznie więcej filmów każdego roku - mówi się nawet o 30. Co więcej, niektóre z nich, jeśli nie większość, będą gościć w kinach znacznie krócej, niż zazwyczaj, a inne trafią od razu do oferty online Prime Video. Do tej pory to okienko było dość standardowe (nawet 3 miesiące), po czym Amazon sprzedawał prawa do dystrybucji lokalnym podmiotom do emisji w TV czy wydań DVD i Blu-ray. Tylko niektóre filmy Amazon Studios były dostępne w Prime Video, przez co wizerunkowo Amazon nie tyle tracił, co nie był pomijany, a jego udział przemilczany.
Amazon, podobnie jak Netflix, uczynił swoją platformę globalną. Oferty z różnych krajów nie pokrywają się w 100%, ale część produkcji jest dostępna na całym świecie, przede wszystkim tytuły produkowane na wyłączność. Seriale Amazonu nie są tak rozpoznawalne, jak te od Netfliksa, a do niedawna firma Bezosa radziła sobie lepiej niż Netflix, jeśli chodzi o kolekcjonowanie nagród na festiwalach filmowych. Sytuacja zaczęła się zmieniać kilka miesięcy temu, a Netflix delikatnie ugiął się pod naciskiem opinii i postanowił zacząć wprowadzać do kin wybrane produkcje. Koniec końców efekty są więc co najmniej zadowalające, za to Amazon zdawał się dreptać w miejscu.
Zmiana strategii, czyli zwiększenie liczby produkcji oraz ich dystrybucja za pośrednictwem własnej platformy, sprawia, że obydwa serwisy będą jeszcze bardziej ze sobą konkurować, jednocześnie w jeszcze większym stopniu kreując rynki VOD i wideo i wpływając na działania pozostałych rywali. Także tych, którzy biorą w tym udział znacznie, znacznie dłużej.
Salke stwierdziła, że Amazon podchodził do sprawy produkcji filmów w taki sposób, by nie można było odnieść wrażenia, jakby "powstawały w fabryce". Amazon pragnie, by filmy wyróżniały się na tle innych, ale przy tak konkurencyjnym rynku, gdzie chwila wątpliwości lub gapiostwo mogą kosztować utratę praw do wielkiego hitu, zmiana taktyki była bardzo potrzebna. Festiwal Sundance, odbywający się na początku tego roku, był tego najlepszym przykładem - Amazon nabył prawa do globalnej dystrybucji filmu "The Report" z Adamem Driverem oraz "Honey Boy" nakręconego na podstawie scenariusza Shia LeBeouf. Daleko im do typowych blockbusterów, które ostatnio wychodziły spod ręki Amazonu.
Zobacz też: Gdzie oglądać Oscary 2019? Odkodowana transmisja w Canal+ z niespodzianką
Warto dodać, że polska "Zimna wojna" jest jedynym filmem, który przyniósł Amazonowi nominacje do Oscarów (dokładnie trzy). Netflix zdołał w tym roku zgromadzić ich aż piętnaście, w tym dla bezpośredniego rywala dla "Zimnej wojny", czyli "Romy" w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu