Złoty okres Allegro jaki ja pamiętam
Uwielbiam powracać myślami do złotego okresu Allegro, jak go nazywam. To czas, gdy serwis weryfikował użytkowników wysyłając im klasyczny list (czasem dorzucając do koperty naklejki z logo Allegro) na podany adres, a później zaczynała się żmudna praca nad własnym prestiżem własnego profilu i zbieraniu gwiazdek. Płatności online nie były jeszcze wtedy tak powszechne, wymiana wiadomości e-mail nie trwała kilka minut i nie odbywała się na poziomie smartfon-smartfon, a śledzenie przesyłki nie było tak wygodne i oczywiste.
Wraz z rozwojem technologii zmieniało się także Allegro. Bardziej nowoczesny interfejs, porzucenie niektórych klasycznych atrybutów, które czyniły serwis trochę zamknięty na nowych użytkowników, a także wejście na platformy mobilne sprawiło, że Allegro rosło, rosło i rosło. Po drodze zatracono trochę ten wyjątkowy aspekt zakupów online na odległość od innych allegrowiczów, co poszerzało niejako granice wcześniej dokonywanych transakcji na żywo. Tak nabywane były przedmioty używane i/lub rzadko spotykane, niedostępne w naszej najbliższej okolicy. Do dziś wspominam te poszukiwania lub wręcz polowania na konkretne albumy na kasetach magnetofonowych, nieczęsto spotykane modele telefonów komórkowych lub przeróżne gadżety.
Kurier InPost wypada z darmowych dostaw w ramach Allegro Smart!
Utrudniony i spowolniony kontakt, ale bardziej ludzki(?)
Finalizacja całej transakcji zajmowała około tygodnia. Czasem dłużej. Wystawienie komentarza (a później także ocen za poszczególne aspekty transakcji) było czymś więcej, niż obowiązkiem, bo sami liczyliśmy na to, że otrzymamy szczerą i sprawiedliwą ocenę od drugiej osoby. Nie było to oczywiście regułą, ale w większości problematycznych sytuacji obydwu stronom zależało na właściwym załatwieniu sprawy i definitywnym jej zakończeniu, by nie odbiło się to na wystawianej opinii. Dzięki temu, a przynajmniej mam takie wrażenie, było o wiele łatwiej dogadać się jak człowiek z człowiekiem.
Allegro zmieni regulamin. Będzie korzystniejszy dla sprzedających
Dokonywanych transakcji jednak przybywało, więc przyspieszano i upraszczano, w miarę możliwości, każdy etap robienia zakupów. Dziś wystarczy mi smartfon i aplikacja, bym znalazł to czego potrzebuję, zamówił to, opłacił nie opuszczając aplikacji (potwierdzając wszystko swoją twarzą dzięki Face ID) i jedyne co mi pozostaje to czekać na przesyłkę. A nawet i ten etap został usprawniony, bo śledzenie paczek jest możliwe z poziomu tej samej appki.
Zakupy na Allegro = zakupy w sklepie
W konsekwencji zakupy na Allegro, poza naprawdę pojedynczymi przypadkami, nie różnią się dla mnie niczym od składania zamówień w sklepach online. Tych na Allegro nie brakuje, ale często zdarza mi się natrafić na prywatną osobę, która ma coś, czego potrzebuję. Oczywiście, że obydwie strony – sprzedawca i kupujący – odzyskali trochę czasu, bo wiele procesów zautomatyzowano i nie ma potrzeby sprawdzać regularnie skrzynki e-mailowej czy konta w banku (na wypadek nowego przelewu), ale gdzieś w tym wszystkim zagubił się urok Allegro, który tak bardzo mnie na początku tej przygody urzekł.
Tego typu rewolucji, mniejszych lub większych, wydarzyło się w naszej codzienności bez liku i podejrzewam, że znajdą się tacy, którzy o swoich refleksjach napiszą podobnie w kontekście innych usług, platform, serwisów itd.
Więcej z kategorii E-commerce:
- Allegro Biznes - nowa wersja Allegro dla firm. Miesięczny pakiet Allegro Smart! zdrożeje do 11 zł
- Glovo w Biedronce - jak działa? Zakupy online w Biedronce
- Od lipca zapłacisz 23% więcej za wszystkie zakupy z AliExpress. Nawet te o niskiej wartości
- Zakaz sprzedawania kont z grami na Allegro. Nie kupicie też już konta na Spotify
- Jak korzystać z paczkomatu? Oto poradnik krok po kroku