Spotify

Nowe Spotify jak TikTok - będziecie jeszcze więcej słuchać i ciągle scrollować

Konrad Kozłowski
Nowe Spotify jak TikTok - będziecie jeszcze więcej słuchać i ciągle scrollować
2

Zaprezentowany wczoraj nowy wygląd i funkcje aplikacji Spotify na urządzenia mobilne mają na celu jedną rzecz: byście jeszcze więcej czasu spędzali w aplikacji i słuchali muzyki oraz podcastów. Nic więc dziwnego, że kluczowy element przypomina TikToka.

Z czym kojarzy Wam się TikTok albo Instagram? Nieskończony strumień treści i niewiedza, co zobaczymy za chwilę. Nie mamy nawet zbyt dużego wyboru w kontekście tego, co ukaże się naszym oczom. My tylko szybko podejmujemy decyzję, czy to co jest przed naszymi oczami nas interesuje, czy nie. Jeśli nie, to pędzimy dalej i scrollujemy do momentu, aż natrafimy na coś, co spowoduje, że zatrzymamy się choć na chwilę. Nowe Spotify wykorzystuje podobny mechanizm, co ostatecznie uznałem za zaletę nowego wyglądu strony głównej, pomimo sporych obaw o podejmowany przez platformę kierunek.

Polecamy na Geekweek: Może i drogie, ale weź dwa. W 2022 roku najczęściej kupowaliśmy iPhone'y

Zaktualizowany interfejs pojawił się na moim koncie wczorajszego popołudnia, a do pozostałych ponad 500 mln użytkowników ma docierać falami. Podobnie jak w przypadku każdej innej takiej premiery, Spotify również nie spieszy się z wdrożeniem nowości, by cały czas móc szybko reagować na ewentualne problemy czy niezadowolenie użytkowników. Tych raczej zbyt wiele jednak nie będzie, bo do rozwiązania, które wydawało mi się ślepą uliczką przekonałem się bardzo szybko.

Nowe Spotify jak TikTok i Instagram

Po uruchomieniu aplikacji może nam się wydawać, że niewiele zmieniło się w nowej wersji Spotify, ale dość szybko zorientujecie się, że w dolnej części interfejsu znajduje się interaktywny element zawierający sugerowaną playlistę, album, podcast lub pojedynczy utwór. To najczęściej niedługi, zapętlony klip, którzy odtwarzany jest równocześnie z fragmentem utworu muzycznego. Jeżeli kafelek zawiera kilka piosenek obok siebie, pomiędzy nimi przełączamy się w ten sam sposób, jak w przypadku relacji na Instagramie - stuknięcie w prawą lub lewą krawędź przenosi nas do następnego lub poprzedniego utworu. Podglądy te, na całe szczęście, można wyciszyć dzięki ikonce w prawym górnym rogu. W dolnej części znajdziemy tytuł albumu lub nazwę playlisty, na której znajduje się kawałek, a także dodatkowe informacje o pozostałych artystach obecnych na liście odtwarzania.

Każdy taki kafelek pozwala nam też na szybkie dodanie utworu do naszej biblioteki (ikona plusa) czy zainicjowanie odtwarzania go od początku. Wielokropek to natomiast skrót do bardziej rozbudowanego menu, gdzie pojawiają się także opcje szybkiego pobrania do trybu offline playlisty/albumu, udostępnienia go poza Spotify, a także możliwość wyrażenia dezaprobaty dla danej rekomendacji. Dzięki temu dość szybko możemy dać znać algorytmom, że konkretny gatunek czy wykonawca nam nie odpowiadają i powinniśmy w ten sposób uniknąć kolejnych nietrafionych rekomendacji.

Spotify pozwala dostosować strumień rekomendacji

Mimo, że podczas wczorajszej konferencji wspominano też o audiobookach, to te nie dotarły jeszcze do naszego kraju, dlatego nie mamy możliwości sprawdzić jak opisywane migawki działają w przypadku fragmentów książek audio. Przy muzyce i podcastach zasada jest prosta - okładka lub klip wideo towarzyszą wskazanemu przez autorów fragmentowi, który powinien przekonać nas do danego materiału. Spotify nie zapomniało o osobach, które wolałyby się skupić tylko na muzyce lub podcastach. U góry ekranu znajdują się dwie zakładki, dzięki którym możemy filtrować zawartość feeda. To dla mnie bardzo ważna funkcja i podejrzewam, że nie jestem odosobniony w tej ocenie, ponieważ Spotify nie jest moim domyślnym odtwarzaczem ani platformą do podcastów, więc koncentruję się przede wszystkim na szukaniu i odkrywaniu nowej muzyki. Szansa nieuwzględniania podcastów (albo muzyki przez fanów audycji) w strumieniu sugestii to świetna sprawa.

Doświadczenia i wrażenia z korzystania z nowego Spotify są dokładnie takie, jak w tytule materiału. Szybko sięgnąłem po słuchawki, by sprawdzić podrzucane przez platformę utwory i wykonawców. Zanim się zorientowałem minęło dobre kilkanaście minut mojego ciągłego scrollowania w poszukiwaniu czegoś, co mnie zaskoczy. Czegoś, co okaże się moim nowym ulubionym albumem na następny tydzień czy miesiąc. Czegoś, co wyjdzie poza schematy do tej pory działających rekomendacji. I oczywiście ten dynamiczny element procesu poszukiwania nowości i przeglądania sugerowanych treści odgrywa przeogromną rolę w angażowaniu użytkownika, bo zamiast robić to dwa razy w tygodniu (radar premier i discover weekly), to Spotify można scrollować teraz w każdej wolnej chwili, niczym TikToka i Instagrama.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu