Świat

AirTagi w służbie ludzkości. Te historie wydarzyły się naprawdę!

Bartek Luzak
AirTagi w służbie ludzkości. Te historie wydarzyły się naprawdę!
Reklama

Z założenia AirTagi miały służyć nam przede wszystkim do znajdowania zgubionych kluczy i walizek, które nie dotarły do celu podczas podróży samolotami. Tymczasem małe niepozorne urządzenia odkrywają ciemne strony logistyki, recyklingu i przemytu. W tym artykule sprawdzamy, jakich odkryć udało się dokonać dzięki AirTagom.

Czego dowiedzieliśmy się o świecie dzięki AirTagom?

Kiedy Apple zaprezentowało światu AirTaga, chyba mało kto zakładał, że będzie on czymś więcej niż lokalizatorem dla zapominalskich. Tymczasem – ku zaskoczeniu samego producenta – urządzenie stało się narzędziem do demaskowania wielu podejrzanych procederów. Ludzie zaczęli umieszczać je w paczkach, darach, walizkach, a nawet w śmieciach – i dzięki temu ujawnili mechanizmy, o których zwykle nie mamy pojęcia. AirTagi opowiedziały nam historie o chaosie globalnej logistyki, niewygodnych prawdach o recyklingu i o tym, jak kreatywnie potrafimy wykorzystywać technologię do... szpiegowskich zastosowań. W tym tekście zebraliśmy kilka najciekawszych historii z lokalizatorami Apple w roli głównej.

Reklama

Przesyłka, która nigdy nie dotarła do Korei Północnej

Co się stanie, gdy spróbujesz wysłać paczkę do najbardziej zamkniętego kraju świata, a w środku ukryjesz AirTaga? Niemiecki YouTuber MegaLag postanowił to sprawdzić, wysyłając przesyłkę do Korei Północnej. Pierwsza próba? Paczka nadana z Düsseldorfu do niemieckiej ambasady w Pjongjangu utknęła we Frankfurcie na ponad miesiąc. Gdy autor zgłosił sprawę, DHL poinformowało, że odnalezienie przesyłki może potrwać nawet dwa miesiące. AirTag tymczasem „mówił”, że przesyłka wylądowała w Pekinie, po czym nagle – zniknęła. Druga paczka również nie dotarła do celu. Tym razem wylądowała w Seulu. Trzeci AirTag powtórzył ten sam los. Miejscem docelowym stała się Korea Południowa. DHL ostatecznie stwierdziło, że Pjongjang przestał przyjmować zagraniczne paczki ze względu na obostrzenia covidowe – ale ta informacja pojawiła się dopiero po tygodniach eksperymentu.

Buty dla potrzebujących trafiły do... second-handu

Czy wrzucenie starych butów do kontenera Czerwonego Krzyża może zamienić się w międzynarodowe śledztwo? Niemiecki influencer Moe.Ha sprawdzić, gdzie trafi obuwie. TikToker wrzucił buty z ukrytym AirTagiem do pojemnika na używaną odzież w Monachium. Po pięciu dniach i przebyciu niemal 800 kilometrów trafiły one do sklepu z odzieżą używaną w miejscowości Cazin w Bośni i Hercegowinie. Influencer, zaskoczony przebiegiem trasy, pojechał tam osobiście. Na miejscu odkrył swoje buty wystawione za 20 bośniackich marek i porozmawiał z pracownicą sklepu, która przyznała, że odzież pochodzi z Niemiec i przywozi ją właścicielka – Bośniaczka mieszkająca za granicą. Gdy Moe.Ha zapytał, czy zyski trafiają na cele charytatywne, usłyszał, że nie. Wideo odbiło się szerokim echem w mediach społecznościowych, wywołując dyskusję: czy sprzedaż ubrań oddawanych z myślą o potrzebujących to patologia, czy może po prostu część szerszego systemu recyklingu tekstyliów?

AirTag na tropie śmieci

Brandy Deason, aktywistka klimatyczna z Teksasu, miała jedno proste pytanie: co naprawdę dzieje się z plastikiem wrzucanym do miejskich pojemników? W ramach eksperymentu umieściła AirTaga w workach z odpadami przeznaczonymi do programu All-Plastics – miejskiej inicjatywy, która miała zrewolucjonizować recykling trudnych tworzyw, takich jak styropian. Efekt? 9 z 12 AirTagów wylądowało w zakładzie Wright Waste Management, 20 mil od centrum Houston. Oficjalnie to tylko „magazyn przejściowy”, ale w praktyce: hałdy nieprzetworzonych odpadów leżą tam od miesięcy. Nowoczesne centrum sortujące CCC1, które ma ten bałagan uporządkować, dopiero powstaje. CBS pokazało nagrania z drona, a Deason podkreśliła, że plastik leżący pod gołym niebem w pobliżu osiedli to nie tylko ekologiczny dramat, ale też realne zagrożenie pożarowe. Władze tłumaczą, że lepiej, by odpady leżały w magazynie niż na wysypisku Recykling, który kończy się składowaniem, trudno jednak nazwać sukcesem.

Policyjny eksperyment z lokalizatorem Apple

W 2023 roku Forbes dotarł do informacji o tym, że amerykańska DEA (agencja ds. zwalczania narkotyków) po cichu przetestowała AirTaga jako narzędzie inwigilacji. W przesyłce z Szanghaju celnicy odkryli prasę do tabletek – typowy sprzęt wykorzystywany przy produkcji nielegalnych substancji. Zamiast zatrzymać paczkę, agenci DEA ukryli w niej AirTaga, chcąc śledzić, dokąd trafi. Choć Apple projektowało te urządzenia jako pomoc w znajdowaniu kluczy i bagażu, ich mały rozmiar i niezawodność okazały się kuszące także dla służb. Dlaczego nie klasyczny GPS? Według byłego detektywa Brady’ego Wilkinsa, AirTaga łatwiej ukryć, trudniej wykryć, a do tego ma lepsze zasięgi niż standardowe policyjne trackery. Problem w tym, że Apple dodało do AirTagów funkcje antyinwigilacyjne – dźwiękowe alarmy i powiadomienia na iPhone’ach. Eksperyment DEA był więc ryzykowny i jak pokazały akta sądowe, nie wiadomo nawet, czy przyniósł wymierne rezultaty. Ostatecznie podejrzany został oskarżony tylko przez stanowe organy, a nie federalnie.

Europol ostrzega przed przemytnikami

Pozostańmy na chwilę w temacie czynów zabronionych. Europol od kilku lat obserwuje wzrost przypadków wykorzystywania lokalizatorów przez zorganizowane grupy przestępcze – przede wszystkim w przemycie narkotyków. Najczęściej AirTagi znajdowano obok przesyłek z kokainą ukrytą w kontenerach z żywnością lub w schowkach na statkach. Dzięki nim przemytnicy mogą śledzić swoje „towary” po dotarciu do portu i dalej – aż do magazynów w Europie. Urządzenia działają dyskretnie, wykorzystując cudze smartfony do aktualizacji lokalizacji, co czyni je trudnymi do wykrycia. Europol wydał w tej sprawie ostrzeżenie dla wszystkich państw członkowskich UE – bo choć technologia jest legalna, coraz częściej staje się narzędziem dla tych, którzy działają daleko poza prawem.

Podróże samolotem – tylko z AirTagiem

Pochodząca z Waszyngtonu Valerie Szybala, wracała do domu po miesięcznej podróży z nadzieją, że na lotnisku wszystko pójdzie gładko. Niestety – jej walizka zaginęła zaraz po przesiadce. United Airlines uspokajało, że bagaż jest bezpieczny w centrum dystrybucji, ale AirTag ukryty w środku pokazywał coś zupełnie innego: torba odwiedzała McDonald’s, centra handlowe i regularnie wracała do pewnego kompleksu mieszkalnego na przedmieściach. Po kilku dniach bezskutecznych prób kontaktu z linią lotniczą Szybala pojechała pod wskazany adres – i znalazła przy śmietniku inne opróżnione walizki z etykietami United. Jej własny bagaż wrócił dopiero po nagłośnieniu sprawy w mediach i na Twitterze. Ostatecznie został „cudownie” dostarczony przez kuriera w nieoznakowanym samochodzie. Bez AirTaga, jak przyznała, walizka najpewniej zniknęłaby bez śladu.

AirTag jako przynęta na złodzieja

Pewna mieszkanka Kalifornii, mając dość regularnych kradzieży swojej korespondencji, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Wysłała do siebie paczkę z ukrytym AirTagiem – licząc, że jeśli znów padnie ofiarą złodzieja, tym razem dowie się, dokąd trafia jej poczta. I bingo: kiedy kolejna przesyłka zniknęła z lokalnego urzędu w Los Alamos, tracker poprowadził ją (i policję) do Santa Maria. Tam funkcjonariusze odnaleźli nie tylko jej skradzione listy, ale też przedmioty należące do co najmniej kilkunastu innych ofiar. Dwoje podejrzanych trafiło za kratki z długą listą zarzutów.

Reklama

Odzyskany rower

Jim Waterson, dziennikarz z Londynu, planował przeprowadzić śledztwo dotyczące kradzieży rowerów. Los (albo złodzieje) postanowił przyspieszyć jego pracę. Złodzieje ukradli mu rower elektryczny spod domu. Na ich nieszczęście w ramie ukryty był AirTag. Policja przyjęła zgłoszenie, ale nie była skłonna do natychmiastowego działania. Dziennikarz wziął sprawy w swoje ręce. Sygnał prowadził do bloku mieszkalnego, później do kolejnego, aż wreszcie do podziemnego parkingu. Tam Waterson zastał rower oparty o ścianę i mężczyznę w kominiarce szykującego się do załadunku. „Przepraszam, ale to mój rower” – powiedział dziennikarz. Złodziej odparł coś o „koledze mieszkającym na górze” i… uciekł. Rower został odzyskany, choć bez przedniego koła. Gdy zawiodła reakcja służb, AirTag okazał się jedynym skutecznym narzędziem walki o swoją własność.

Co naprawdę pokazały AirTagi?

Z całego tego galimatiasu wyłania się zaskakująco spójny obraz. Po pierwsze: globalna logistyka to nieprzewidywalny labirynt, a oficjalne śledzenie paczek to często ściema. Po drugie: darowizny i recykling mogą być tylko zasłoną dymną dla zwykłego handlu. Po trzecie: przestępcy i policja korzystają z tych samych technologii – różni ich tylko cel. I wreszcie: zwykli ludzie zyskali potężne narzędzie do odzyskiwania kontroli nad swoim dobytkiem. Wystarczy lokalizator za ok. 120 zł i odrobina determinacji.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama