Felietony

AirPlay i HomePod mini to porażka. Dawno nie byłem tak rozczarowany

Kacper Cembrowski
AirPlay i HomePod mini to porażka. Dawno nie byłem tak rozczarowany
Reklama

AirPlay był jednym z głównych powodów, dla których kupiłem HomePoda mini. Po pewnym czasie jestem w stanie przyznać, że to jedna z największych wad tego głośnika.

Bez większego namysłu kupiłem HomePoda — czy słusznie?

Jak pisałem jakiś czas temu w felietonie, z początkiem roku postanowiłem zacząć tworzyć inteligentny dom. Zacząłem, dość standardowo, od oświetlenia (które od tamtego czasu jeszcze się zwiększyło o kilka świateł Hue), lecz przy okazji zdecydowałem się na swego rodzaju „centrum sterowania”, mostek do smart home i jednocześnie głośnik — czego również mi brakowało. Muzyki słucham praktycznie na okrągło, od kiedy wstanę, aż do wieczora — nie przepadam jednak za siedzeniem w domu w słuchawkach, a odtwarzanie dźwięku z telewizora czy laptopa to po prostu nie jest „to”.

Reklama

Ze wszystkich opcji dostępnych na rynku, HomePod mini nie jest tą najbardziej optymalną — w końcu Google Nesty są sporo tańsze, a przy okazji obsługują polski język; a to niezależnie od naszej umiejętności posługiwania się obcym językiem jest po prostu wygodne. Stwierdziłem jednak, że skoro siedzę już po szyję w ekosystemie Apple (i tak, na właśnie życzenie stałem się niewolnikiem produktów od kalifornijskiej firmy), to nie ma sensu kombinować — wezmę to, co będzie najbardziej kompatybilne ze wszystkimi innymi sprzętami w mieszkaniu. W ten sposób zamówiłem HomePoda mini, który od kilku miesięcy jest uzupełnieniem mojego salonu… niestety nie takim, jakbym tego oczekiwał.

AirPlay wydawał mi się wspaniały, a jest… cóż

Nie ukrywam, że najbardziej ekscytowała mnie wizja AirPlay. Możliwość przełączenia odtwarzanego audio w dowolnej chwili ze smartfona czy laptopa na głośnik dwoma kliknięciami lub jedną komendą głosową — bajka. Na papierze odtwarzanie dźwięku z iPhone’a czy MacBooka na HomePodzie to piękna sprawa, lecz w praktyce wypada do dużo gorzej.

Najważniejszym elementem, który doprowadza mnie do szału, jest opóźnienie. 2-sekundowy delay jest niezwykle irytujący i kupując produkt tej samej firmy za takie pieniądze, który jest rzekomo w pełni zintegrowany, nie mogę po prostu zaakceptować takiej jakości — a tłumaczenie Apple buforowaniem ani trochę mnie nie przekonuje. W momencie, w którym mam połączony laptop z głośnikiem i chcę włączyć jakąkolwiek muzykę, muszę poczekać kilka sekund, żeby cokolwiek usłyszeć — i podobnie jest z zatrzymaniem odtwarzania, co szczególnie przeszkadza, kiedy chcę odebrać telefon; zatrzymanie muzyki nie wystarcza, muszę poczekać jeszcze parę sekund.

Opóźnienia i przerywanie łączności to norma

Może wydawać się to narzekaniem na siłę, bo w końcu „to tylko kilka sekund” — ale te kilka sekund naprawdę często sporo zmienia i wystarczy, żeby zirytować. Abstrahując już od samego słuchania muzyki, przeglądanie Reelsów, Shortsów czy TikToków będąc połączonym z HomePodem jest zwyczajnie niemożliwe — 2 sekundy opóźnienia przy materiałach, których długość zazwyczaj nie przekracza 60 sekund, a synchronizacja dźwięku z obrazem jest kluczowa, to zdecydowanie za dużo.

Do tego dochodzi fakt, że HomePod uwielbia czasem bez powodu przerywać połączenie, wtedy muzyka się zacina i niejednokrotnie trzeba podłączać się na nowo. Oczywiście dzieje się to mimo stabilnego połączenia Wi-Fi i cały czas przy takim samym dystansie od głośnika.

Nie mam pojęcia, jak to działa w przypadku odtwarzania obrazu — Apple TV jeszcze nie nabyłem, chociaż chodzi za mną taki pomysł, szczególnie po fantastycznych wrażeniach Kamila Świtalskiego z naszej redakcji, którego tekst możecie znaleźć pod tym linkiem — i zdaje się, że ta sama technologia w dwóch różnych zastosowaniach sprawdza się całkowicie inaczej. Niestety jednak, w kwestii działania AirPlay na HomePodzie mini — nie czuję niczego innego, jak rozczarowanie.

Grafika wyróżniająca: Apple

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama