Felietony

Zacząłem przygodę ze smart home. Miłość od pierwszego wejrzenia

Kacper Cembrowski
Zacząłem przygodę ze smart home. Miłość od pierwszego wejrzenia
29

Z zamiarem rozpoczęcia swojej przygody z inteligentnym domem nosiłem się już bardzo długo — i z początkiem tego roku wreszcie postanowiłem zrobić pierwsze zakupy.

Smart home smart home’owi nierówny

Zacznijmy jednak od tego, że nie mieszkam w wielkim domu z dwoma piętrami i ogromnym ogrodem — stąd też moje pojęcie smart home może zdecydowanie różnić się od niektórych z Was. Mieszkam w dwupokojowym mieszkaniu z niewielkim ogrodem, więc o ogromnej przestrzeni nie ma mowy. W tym przypadku to jednak może i nawet lepiej, gdyż próg wejścia w świat inteligentnych akcesoriów będzie nieco prostszy — zwyczajnie wyposażenie całej przestrzeni mieszkalnej będzie dużo tańsze.

Źródło: Depositphotos

No ale właśnie… zabawki ze smart home, o ile chcemy sięgać po rozwiązania zaufanych firm i akcesoria z najwyższej półki, to wcale nie jest to tani interes. W styczniu kupiłem, można stwierdzić, zaledwie trzy akcesoria, a na całość wydałem ponad tysiąc złotych. Czy było warto?

Philips Hue, czyli żarówki, które spełniły wszystkie moje zachcianki

Zacznę światełek i wstydliwego wyznania, że mam fioła na punkcie oświetlenia. Zabawa kolorami i możliwość dostosowywania klimatu w pokojach za pomocą światła to coś, co szczerze kocham — i przez długi czas uporczywie trzymałem się LED-ów ze sterowaniem poprzez pilota lub zewnętrzne aplikacje, aż wreszcie dojrzałem do decyzji zakupu wygodnych i świetnych jakościowo żarówek na miarę 2023 roku.

Źródło: Philips

Po pierwsze, Hue świecą doskonale, a aplikacja Philipsa ma przygotowane mnóstwo świetlnych scenerii i automatyzacji, które sprawiają, że po prostu mieszka się lepiej. Codzienna pobudka ze światłem, kiedy żarówki w sypialni emitują wschód słońca i rozświetlają się coraz bardziej, usypianie przy przyciemniających się żarówkach w sypialni i salonie, a do tego zero zmartwień dotyczących tego, czy wyłączyłem światło, po wyjściu z domu — bo wszystko robi się samo, a kiedy wchodzę do mieszkania z zakupami w rękach, to nie muszę pstrykać przełącznika łokciem czy nosem — to po prostu się dzieje. Ja wiem, że to funkcje, które mają już kilka dobrych lat i wszystkie osoby zaznajomione z tą technologią potraktują ten akapit jako niezwykły truizm — lecz dla mnie to był pierwszy bezpośredni kontakt z inteligentnym oświetleniem. I wiem, że nie ma już odwrotu.

Źródło: Philips

Dodatkowym plusem jest fakt, że po ustawieniu stałych automatyzacji i braku chęci eksperymentowania z Hue Labs, o aplikacji Philipsa możemy zapomnieć. Co prawda ja lubię grzebać w tych schematach i tworzyć własne przejścia kolorów w żarówkach czy ustawiać różne pobudki bądź alarmy przy pomocy światła, lecz jeśli nie macie sił lub chęci wchodzić w to tak głęboko, posłuży ona Wam tylko do konfiguracji mostka i wszystkich żarówek — a następnie wszystkim możecie kierować z aplikacji systemowych, w moim przypadku Dom na iPhonie.

Jedynym minusem jest… cóż, cena tych żarówek. Taki zestaw startowy z dwoma żarówkami i bridge’em kosztuje grubo ponad 600 zł. Na rynku znajduje się mnóstwo dużo tańszych propozycji, lecz będąc szczerym, nie mam pojęcia, jak one działają — jestem jednak przekonany, że po pierwszym kontakcie z Hue, nie będę chętny do zmiany… a nawet już planuję zakup kolejnych światełek.

Źródło: Signify

Centrum sterowania i głośnik w jednym. Do zestawu dobrałem HomePoda mini

W salonie od dłuższego czasu i tak brakowało mi jakiegoś solidnego głośnika, gdyż należę do osób, które słuchają muzyki od rana do nocy bez przerwy. Jednocześnie nie jestem fanem chodzenia po domu w słuchawkach, a korzystanie z wbudowanych głośników w iPhonie czy MacBooku (jak dobre te w laptopie by nie były) średnio mi odpowiada. Jako że siedzę od lat w ekosystemie Apple, bez większego namysłu sięgnąłem po HomePoda mini — i tutaj nie jest już tak pozytywnie, jak w przypadku Hue.

Głośnik nie należy do najdroższych, a jego design bardzo mi się podoba — mały, zgrabny, elegancki. Jakość dźwięku również jest dla mnie jak najbardziej zadowalająca i tutaj nie mam się do czego przyczepić, lecz idąc dalej… cóż.

Po pierwsze, wbudowany kabel i brak możliwości odpięcia głośnika od zasilania nawet na chwilę. Nie korzystałbym z HomePoda jako z głośnika przenośnego, jednak często po prostu chciałbym wziąć go ze stołu w salonie i przenieść na przykład do kuchni, żeby mieć lepsze audio podczas gotowania. Niestety, nie ma takiej możliwości. Po drugie — AirPlay. Świetnie, że mogę zmienić źródło odtwarzania dźwięku dwoma kliknięciami z poziomu telefonu, komputera czy zegarka, ale to dwusekundowe opóźnienie to naprawdę jakiś nieśmieszny żart. Jak w przypadku Spotify jeszcze jestem w stanie to przeboleć, tak podczas przeglądania vertical video na jakiejkolwiek platformie muszę przełączyć źródło dźwięku na telefon, gdyż w innym przypadku nie ma to racji bytu.

Do tego, że z asystentem głosowym muszę rozmawiać po angielsku, nie będę odnosił się negatywnie — świadomie kupiłem głośnik od Apple, wiedząc, że Siri nie mówi po polsku. Czy jest to irytujące? Nie. Chociaż jestem przekonany, że rozmawianie z Siri po polsku byłoby dużo wygodniejsze i bardziej intuicyjne.

Warto również zaznaczyć, że już po zakupie HomePoda mini pojawił się iOS 16.3 i aktualizacja samego głośnika. Okazało się, że ten model posiada czujniki temperatury i wilgoci, co możemy podejrzeć w aplikacji — i nie tylko jest to świetny bajer, ale również podstawa do inteligentnego ogrzewania całego domu.

To dopiero początek

Hue w lampach sufitowych nie wystarczy i już wiem, że potrzebuję tych żarówek w lampach podłogowych — a najlepiej po prostu wszędzie, w każdym pomieszczeniu. Do tego coraz bardziej zaczynam myśleć o chociażby inteligentnych roletach.

Macie akcesoria smart home? Jeśli tak, to na jakie rozwiązania się zdecydowaliście i które według Was są najbardziej godne polecenia? Dajcie znać w komentarzach.

Stock Image from Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu