Pomimo rzekomego porzucenia projektu AirPower, Apple ma pracować nad jakąś formą bezprzewodowej ładowarki, także takiej, która jest w stanie ładować na duże odległości.
Jeżeli przyjrzymy się konferencjom Google, Microsoftu czy któregokolwiek z producentów smartfonów z ostatnich lat, zobaczymy, jak częstym procederem jest zapowiadanie produktów i funkcji, które nigdy nie zobaczą światła dziennego. Pokazywanie rzeczy które nie istnieją i które nigdy istnieć nie będą to chleb powszedni marketingu. Dlatego też nikt nie rozlicza tych firm z niespełnionych obietnic. Z drugiej strony barykady jest Apple, które nie ma w swoim portfolio miliona produktów, ale które na konferencjach zapowiada tylko produkty, które faktycznie za chwile wejdą do sprzedaży. To jest też powód, przez który zapowiedziana wraz z iPhonem X ładowarka Airpower wzbudza tyle emocji. Jest to bardzo rzadki przypadek w którym Apple zapowiedziało coś, czego nie ma jeszcze skonstruowanego. Wdrożenie ładowarki było opóźniane, by w 2019 r. projekt został porzucony. A może... jednak nie do końca?
Apple pracuje na "jakąś" formą zbiorowej, bezprzewodowej ładowarki
Jak donosi Mark Gurman z Bloomberga, Apple nie porzuciło marzeń o zbiorowym bezprzewodowym ładowaniu. Firma co prawda zmieniła nieco front, tworząc MagSafe dla iPhone'a, ale w przypadku ładowania wielu akcesoriów na raz Apple wciąż wspomaga się tym, co stworzyli partnerzy firmy. I o ile nie ma w tym nic złego, ponieważ wiele firm oferujących bezprzewodowe ładowanie nie posiada swojej ładowarki, to Apple wciąż wydaje się trzymać swojego pomysłu na stworzenie iPhone'a który nie miałby żadnego fizycznego portu. W takim wypadku jednak rozbudowanie MagSafe aby służył ładowaniu kilku akcesoriów na raz wydaje się koniecznością, tak samo jak w przypadku wypuszczenia AirPodsów wraz iPhonem bez złącza jack.
Inne doniesienia sugerują, że Apple pracuje nad tym, o czym Xiaomi już głośno mówi, czyli ładowarką, która byłaby w stanie przesyłać prąd na większe odległości. Tutaj jednak problemów może być znacznie więcej niż w przypadku AirPower. Nie tylko bowiem takie ładowanie jest niesamowicie nieefektywne (ładowarka będzie zużywała znacznie więcej energii niż dostarczy do urządzenia aby skompensować straty w czasie przesyłu), ale też - posiadanie tak mocnego generatora w domu może odbić się na zdrowiu kupujących (oraz ich sąsiadów). Oczywiście, przyszłość, w której nasz telefon zaczyna się sam ładować po wejściu do mieszkania jest jedną z tych wizji, która bardzo do Apple pasuje. Mam więc nadzieję, że jeżeli bezportowy iPhone kiedyś powstanie, to Apple wraz z nim zaprezentuje jednak bardziej konwencjonalny system ładowania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu