11 lipca Richard Branson mógł otworzyć szampana, w wyścigu w kosmos wyprzedził Jeffa Bezosa. SpaceShipTwo z właścicielem Virgin Galactic wzniósł się na ponad 80 km, po czym wylądował na lotnisku. Niestety wypłynęły informacje, rzucające cień na ten lot i całe Virgin Galactic.
Afera z Virgin Galactic, czy bezpieczeństwo na pewno jest tam priorytetem?
Do szczegółów lotu Unity 22 dotarł dziennikarz „Newyorkera”, Nicholas Schmidle, który jest jednocześnie autorem książki o firmie Bransona. Jak się okazuje, przełomowy lot SpaceShipTwo nie przebiegł tak bezproblemowo, jak przedstawiono to w mediach. Samolot kosmiczny zboczył z wyznaczonej trajektorii lotu i wznosił się pod złym kątem.
Lecisz na czerwonym
W kokpicie za sygnalizację problemu odpowiadały dwa wskaźniki, żółty - ostrzegawczy, mający zwrócić uwagę pilotów na problem i czerwony, krytyczny, po którym należało natychmiast poprawić położenie, a jeśli się nie uda przerwać misję. Artykuł dowodzi, że Dave Mackay oraz Mike Masucci, byli piloci Sił Powietrznych siedzący za sterami samolotu zignorowali ostrzeżenie, żeby nie rozczarować Bransona i nie postawić firmy w niewygodnej sytuacji przez lotem Bezosa.
Informację potwierdziła amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa (FAA), która zauważyła, że SpaceShipTwo w wyniku działań pilotów znalazł się na około półtorej minuty poza wyznaczoną dla niego strefą bezpieczeństwa. W związku z tym wydarzeniem wszczęto dochodzenie, a Virgin Galactic przyznało jednocześnie, że nie powiadomiło „początkowo” agencji o tym incydencie.
Problem leży głębiej?
To jednak ponoć czubek góry lodowej, jeśli chodzi o temat bezpieczeństwa w Virgin Galactic. Mogłoby się wydawać, że po katastrofie SpaceShipOne z 2014 r. w której zginął jeden z pilotów, normy bezpieczeństwa w tej firmie powinny być wręcz przesadzone. Autor artykułu twierdzi, że jest wręcz przeciwnie.
„The Newyorker” podaje, że dwa kolejne loty z 2018 i 2019 r. również o mały włos nie skończyły się tragicznie. O ile w lotach testowych takie ryzyko jest wkalkulowane, mają przecież wyłapywać błędy, to podobno reakcją kierownictwa było ignorowanie błędów i naciski na szybkie parcie do przodu. Zamiatanie problemów pod dywan miało doprowadzić do rezygnacji ze stanowiska ówczesnego wiceprezes ds. bezpieczeństwa i testów, Todda Ericsona. Były dyrektor Boeinga przygotował 40-stronicowy raport z zaleceniami i uwagami, ale ten nie trafił podobno do dyrektora odpowiadającego za testy w locie, Marka Stucky.
Ten ostatni, legendarny oblatywacz i pilot między innymi SR-71 Blackbird, również jest już poza firmą. Virgin Galactic zwolniło go niedawno bez podania przyczyny. Autor artykułu sugeruje, że powodem były krytyczne uwagi odnośnie kultury bezpieczeństwa zarządu, jak i pilotów Virgin Galactic, opublikowane w książce Schmidle'a. Stucky miał sporo zastrzeżeń do tempa prac, zbyt małej ekipy, a także lekkiego podejścia pilotów do własnych błędów. Nie składa się to wszystko na pozytywny i wiarygodny obraz firmy Bransona.
Uziemieni, ale na ile?
Na dziś FAA uziemiła SpaceShipTwo do czasu zakończenia śledztwa. Może to oznaczać, że planowany na przyszły miesiąc lot z członkami włoskich sił powietrznych, mający być pierwszym dochodowym lotem w historii firmy, może nie dojść do skutku. Byłby to kolejny cios dla wizerunku tej firmy.
Virgin Galactic docelowo planuje wykonywać około 100 podobnych lotów rocznie, przy pomocy pokaźnej floty kolejnych wersji swojego samolotu. W odróżnieniu do New Sheparda jego pojazdy nie są autonomicznie kierowane, wymagają za sterami doskonałych i doświadczonych pilotów.
Czy jednak mieszanka ambicji właściciela i brawury byłych piloci wojskowych nie przekroczyła granicy bezpieczeństwa? Na to pytanie odpowie FAA, ja się muszę zastanowić co zrobić, gdybym wygrał bilet na lot z Virgin Galactic na Omaze. Lecieć, nie lecieć... kto wie, może stanę przed takim dylematem... ;)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu