Polska

Odebrałem laptopa dla 4-klasisty, ma jeden wielki mankament

Kamil Pieczonka
Odebrałem laptopa dla 4-klasisty, ma jeden wielki mankament
239

Miały być we wrześniu, są na początku października, a z tego co wiem to i tak należymy do grona szczęśliwców, bo inni będą czekać jeszcze dłużej. Mityczne laptopy dla czwartoklasistów wreszcie trafiają do dzieci i korzystając z okazji postanowiłem sprawdzić na co je stać.

Oto laptop dla czwartoklasisty

Nie będę się tutaj zajmował kwestią zasadności całego programu kupowania laptopów akurat dla uczniów 4. klasy szkoły podstawowej, decyzja została podjęta, sprzęt kupiony, a w szkołach nie jest mile widziane gdy rodzice odmawiają ich przyjęcia. Dlatego nie wzbraniałem się przed odbiorem tego sprzętu, również ze względu na chęć przetestowania i przedstawienia swoich wniosków na łamach Antyweb.pl. Nie mam dla was dzisiaj jeszcze pełnej recenzji i nie wszystkich też pewnie ona zainteresuje, bo do uczniów trafi 6 różnych modeli. Nam w udziale przypadł Acer TravelMate P2 TMP215-54, czyli całkiem sensownie skonfigurowany sprzęt, który ma niestety jeden spory mankament, ale o tym za chwilę.

Laptop według umowy wart jest niespełna 3000 złotych i mniej więcej koresponduje to z jego rynkową wartością. Pewnie dałoby się w tej kwocie kupić coś lepszego, ale na pewno nie byłoby to proste, więc pod względem ceny do konfiguracji wypada całkiem nieźle. Na szczęście trafiła mi się wersja z procesorem Core i3-1215U (2 rdzenie P, 4 rdzenie E), a nie Pentium Gold, 8 GB pamięci RAM (w jednej kości, można dołożyć, bo są dwa sloty), dysk SSD o pojemności 256 GB, ekran o przekątnej 15,6 cala i rozdzielczości FullHD oraz z obsługą WiFi 6 oraz Bluetooth 5. Sam notebook jest też całkiem dobrze wykonany, owszem obudowa jest z plastiku, ale sprawia dobre wrażenie, ma chropowatą strukturę, która nie zbiera odcisków palców. Mamy też pełnowymiarową klawiaturę z blokiem numerycznym i sporych rozmiarów touchpad. Na poniższym zdjęciu w pierwszej chwili pewnie nawet nie zauważycie grawera z godłem, pod pewnym kątem jest praktycznie niewidoczny.

Na górnej klapie jest za to naklejka, której nie da się przeoczyć, a z której wynika, że laptopy zostały sfinansowane z programu Krajowy Plan Odbudowy, czyli słynnego KPO, z którego podobno nie dostaliśmy jako kraj ani grosza. Nikt się niestety nie postarał i naklejka jest oczywiście krzywo naklejona, ale pewnie da się z tym żyć ;-). Od spodu też jest nieźle, otwory wentylacyjne są całkiem spore, a na śrubkach nie ma żadnych plomb, więc to dołożenie dodatkowej kości RAM nie powinno być trudne. Nad ekranem znalazło się też miejsce na kamerę do wideo rozmów o przeciętnej jakości ale za to z fizyczną zasuwką, która przysłania oczko sensora.

Warto też docenić fakt, że mamy tutaj fajny zestaw portów. Do dyspozycji mamy aż trzy USB 3.0 typu A, jedno USB-C z Thunderbolt, HDMI, LAN, gniazdo słuchawkowe, a nawet czytnik kart pamięci microSD (nie widać go na zdjęciu, bo jest na froncie obudowy). Jedyny mankament to gniazdo zasilania, nadal jest starego typu, z cieniutkim bolcem, który aż prosi się o uszkodzenie. Szkoda, że nie udało się załapać na zasilanie po USB-C, tym bardziej, że sam zasilacz też nie jest wielki.

Wszystko super, ale jest jeden duży problem

Niestety cały ten pozytywny obraz Acera TravelMate P2 psuje zastosowana matryca. Myślałem, że w czasach gdy ekrany IPS montowane są już w najtańszych monitorach, matryce TN odeszły do lamusa. Okazuje się jednak, że tak wcale nie jest i dzieciom zafundowano powrót do przeszłości i ekranów wyjętych żywcem z 15-letniego notebooka. Kąty widzenia na tej matrycy są tragiczne, w zasadzie obraz wygląda akceptowalnie tylko gdy patrzymy na wprost. Pod kątem jest bardzo słabo albo wręcz tragicznie jak na tym widoku z góry, gdzie praktycznie nic widać. Kompletnie odwykłem od takiej klasy wyświetlaczy i jestem mocno zawiedziony. Jeszcze sprawdzimy sobie jego możliwości dokładniej w pełnej recenzji, ale obawiam się, że kontrast i odwzorowanie kolorów leżą tutaj kompletnie. Szkoda bo to psuje całkiem pozytywny odbiór tego urządzenia, a udało się pewnie zaoszczędzić w ten sposób 50 złotych.

Wydajność? Zgodna z założeniami

Do wydajności wrócę jeszcze w pełnej recenzji, ale sprawdziłem podstawowy wymóg, czyli wynik w CrossMarku. Mamy 1260 punktów, więc wyraźnie ponad limit ustawiony w założeniach do przetargu. Dwa wydajne rdzenie w Core i3-1215U spisują się całkiem nieźle i mogą pracować z zegarem ponad 4 GHz, ale nie jest to z pewnością demon prędkości. Gdy próbowałem robić kilka rzeczy naraz, np. uruchamiać aplikacje i rozpakowywać duże archiwum ZIP w tle, to potrafił wyraźnie spowolnić. Nie chce nawet myśleć, jak źle to wygląda w komputerach z Pentium Gold i tylko jednym wydajnym rdzeniem. Do nauki jednak powinien wystarczyć, o grach nawet nie ma co myśleć ;-).

Co ciekawe mój komputer nie został wyposażony w żadne dodatkowe aplikacje. Tak naprawdę wyglądał jak model przyniesiony prosto ze sklepu, na którym jest tylko system Windows 11. Nie ma tutaj żadnego pakietu biurowego (darmowa, miesięczna wersja testowa pakietu Office) ani żadnych dodatkowych aplikacji, poza tym co Acer funduje nam w standardzie. Trudno mi powiedzieć czy to dobrze, czy źle, ale przynajmniej nic już na starcie nie obciąża samego systemu. Nie wiem jednak jak ma on być wykorzystywany do nauki w szkole. Pod tym względem ten cały program nie ma wielkiego sensu, ale to temat na osobny felieton, który pewnie kiedyś powstanie i wtedy podzielę się swoimi przemyśleniami.

Jeśli natomiast macie jakieś pytania odnośnie samego laptopa albo całej otoczki z nim związanej, to zapraszam do komentarzy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu