Nauka

Marsjański meteoryt sprzedany za miliony. Wniesiono protest

Jakub Szczęsny
Marsjański meteoryt sprzedany za miliony. Wniesiono protest
Reklama

NWA 16788 to największy marsjański meteoryt odnaleziony na Ziemi. Dwa lata później trafił na licytację w Nowym Jorku, gdzie anonimowy kupiec zapłacił za niego 4,3 miliona dolarów. I... zrobiła się niemała afera.

Meteoryty spadają wszędzie, ale to właśnie na Saharze los sprzyja ich przetrwaniu. Od dekad przyciąga poszukiwaczy – czasem pasjonatów, częściej handlarzy. Znaleziska potrafią zmienić życie lokalnej społeczności, bo dla wielu są jedyną drogą do gotówki. Według włoskich źródeł NWA 16788 został sprzedany przez mieszkańców zagranicznemu pośrednikowi, trafił do prywatnej galerii w Arezzo, a potem na krótko do rzymskiej Agencji Kosmicznej. W międzyczasie naukowcy z Uniwersytetu Florenckiego zdążyli wyciąć z niego dwa fragmenty do badań – reszta poleciała dalej, aż do Nowego Jorku.

Reklama

Prawo międzygwiezdne

Niger od 1997 niby chroni takie znaleziska jako część dziedzictwa narodowego, niemniej nie ma osobnej ustawy o meteorytach. Sotheby’s powołuje się na ten brak, twierdząc, że eksport był zgodny z prawem i potwierdzony wymaganymi dokumentami. Rząd Nigru odpowiada, że bada sprawę i nie jest pewien legalności wywozu. W tle pobrzmiewa większy problem – czy takie znaleziska są dobrem kulturowym lub narodowym, czy może towarem?

Międzynarodowe konwencje, w tym te pod egidą UNESCO, próbują regulować obrót dobrami kultury, ale w przypadku meteorytów wciąż istnieje luka. Ostatecznie to państwa same decydują, czy traktują je jako część swojego dziedzictwa. I mamy problem, skandal oraz duże rozdźwięki w interesach: Nigru oraz samego sprzedawcy i znalazcy.

Rynek, który wciąga

Handel meteorytami przypomina rynek dzieł sztuki: liczy się rzadkość, wygląd i historia znaleziska. Mniej niż 400 z 50 tysięcy z grona tych odkrytych meteorytów pochodzi z Marsa. Każdy jest więc nie tylko okazją do zrobienia istotnych badań, ale i "opchnięcia" ich kolekcjonerom. Ceny rosną lawinowo, a w przypadku największych egzemplarzy – w skali milionów. NWA 16788 osiągnął rekord nie tylko wagą, ale i medialnym rozgłosem. Zresztą, mamy coraz większy "hype" na kosmos.

Co ciekawe, podobny problem ma Maroko. W latach 90. przeżyło prawdziwą "złotą gorączkę", kiedy to tysiące fragmentów meteorytów trafiły do prywatnych rąk za granicą. I ten problem będzie na sto procent narastał. Nic zatem dziwnego, że Niger wystosował protest i cała historia NWA 16788 kończy się skandalem. Taki "kamyczek" w odpowiednim muzeum pozwala na wytworzenie atrakcji turystycznej, która będzie zarabiać dla kraju pieniądze (i tworzyć potrzebne miejsca pracy, perspektywy) przez dekady. A tu okazuje się, że taki kamień otrzymuje dom aukcyjny, osoba majętna go kupuje i ma go absolutnie na własność.

A skoro mówimy o muzem...

NWA 16788 mógł stać się centralnym eksponatem planowanego muzeum w Niamey. Mógł być symbolem i możliwością polepszenia sytuacji Nigru, który jest jednym z najbiedniejszych krajów na świecie. Zamiast tego stał się rekordową transakcją w świecie, któremu wcale nie zależy na tym, by jakiemukolwiek krajowi w Afryce żyło się lepiej. Wiem, że świat nie jest sprawiedliwy, niemniej to trochę smutne, że dziś wszystko jest na sprzedaż.

Czytaj również: Wielki kawałek Marsa na sprzedaż. Cena? Dosłownie kosmiczna

Reklama

I może właśnie dlatego tak wielu chce, by wrócił tam, gdzie spadł – bo to jeden z niewielu przedmiotów na Ziemi, który więcej pożytku zrobiłby, gdyby istniał sobie w ogólnodostępnym muzeum. I byłoby właśnie sprawiedliwie: bo przecież on nie należy technicznie do nikogo. A gdyby już rozpatrywać jego własność, to powinien należeć po równo do wszystkich.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama