Lista zaległości cały czas rośnie, ale nawet jeżeli mam dostęp do wielu filmów, seriali, książek i gier... stale kupuje nowe. Dlaczego?
Abonamenty, niekończące się zaległości, a ja i tak kupuję nowe rzeczy. Też tak macie?
W ostatnich latach mamy szczęście żyć w świecie, w którym jesteśmy przytłaczani przez wszędobylską popkulturę. Gry (zarówno wideo, jak i planszowe), książki, komiksy, seriale, filmy — wszystkie one zabiegają o naszą uwagę i są jak lawina. Jeżeli ktoś wciąż nie wyleczył się z FOMO i chce być ze wszystkim na bieżąco, to serdecznie mu współczuję, bo generowanych jest tyle treści, że najzwyczajniej w świecie nie da się być na bieżąco ze wszystkim. Ja już dawno się z tym pogodziłem. Przestałem też łapać się na promocje i kupować na zapas. Finansowo lepiej wychodzę kupując tu i teraz. To, na co akurat dziś mam ochotę.
Wciąż nie oduczyłem się jeszcze zakupów na zaś. Ale robię to już znacznie rzadziej
Są treści z którymi chcę się zapoznać mimo wszystko. Nie zawsze mam na nie chęci i czas tu i teraz, ale wiem, że przyjdzie na nie kolej. Czasem po prostu nie mam ochoty na dany gatunek i tyle. Spojrzałem w ubiegłym tygodniu na półkę z komiksami (wszystko przeczytane), półkę z książkami (trochę zaległości było, ale to co tam na mnie czeka jest zbyt ciężkie gatunkowo, by wskoczyć w to dla przyjemności w majówkę), ofertę abonamentową Legimi. Tam coś niby sobie znalazłem co by się wpasowało, ale jako że chwilę wcześniej przeczytałem kilka dobrych słów o debiucie Jacka Paśnika ("Dzieci"), żadne zaległości i abonamentowe przyjemności nie działały na wyobraźnię. Bo tym co chciałem przeczytać była właśnie ta powieść. Cóż więc mi pozostało, wyjąłem kartę płatniczą i zakupiłem elektroniczną wersję książki. Czy żałuję? Ani trochę - to była ta powieść którą chciałem tam i wtedy przeczytać. Spełniła oczekiwania (a nawet je przerosła ;), dała frajdę i była gdzieś pomiędzy luzem, nostalgią, a zadumą. A właśnie tego wówczas potrzebowałem.
Tu i teraz. Cieszę się, że wyleczyłem się z kompulsywnych zakupów na zaś
Przestałem kupować masowo treści na zaś — zwłaszcza wszystkie objawienia, które jednego dnia zmierzają ku przejęciu władzy nad światem, a drugiego nikt o nich już nie pamięta. Tyczy się to właściwie każdej gałęzi popkultury. Dlatego na nośnikach kupuję tylko ulubione treści do których powracam mniej lub bardziej regularnie; a filmy częściej wypożyczam niż biorę na własność. Ze smutkiem spoglądam na moją listę gier zakupionych w promocji, które od kilku lat muszą czekać w kolejce. W lawinie ogrywanych nowości cały czas muszą grzecznie czekać, a od tego czasu pewnie już kilkukrotnie zostały przecenione do jeszcze niższych kwot, a nawet wyszły na platformach na których sprawdzają się znacznie lepiej (to o was, 13 Sentinels). Dlatego robię to coraz rzadziej, czasem impulsywnie kupując... na co mam ochotę tu i teraz. Tak jak kilka tygodni zrobiłem z Chrono Crossem. Treści z Game Passa i niekończąca się kupka wstydu muszą czekać, bo starocie w delikatnie odświeżonym wydaniu za kilkadziesiat złotych wygrały. Czy żałuję? Ani trochę.
Zdjęcie w nagłówku: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu