Hałaśliwi sąsiedzi? Rozgadani współlokatorzy? Głośna ulica za oknem? To wszystko wkrótce może zyskać dobre strony. Naukowcy pracują bowiem nad wykorzy...

Hałaśliwi sąsiedzi? Rozgadani współlokatorzy? Głośna ulica za oknem? To wszystko wkrótce może zyskać dobre strony. Naukowcy pracują bowiem nad wykorzystaniem dźwięków z otoczenia do ładowania baterii w naszych urządzeniach mobilnych. Rozwiązanie to miałoby być ekologiczne oraz praktyczne.
Nowa technologia jest opracowywana przez naukowców z londyńskiego uniwersytetu Queen Mary oraz inżynierów Nokii. Chcą oni stworzyć pierwszą na świecie ładowarkę, która wykorzysta ludzki głos, muzykę, a nawet dźwięki otoczenia to wytworzenia energii elektrycznej zdolnej do naładowania naszego urządzenia.
Do głosu dochodzi tutaj nanotechnologia. Naukowcom udało się opracować nanopręty z tlenku cynku, które dzięki towarzyszącemu nanogeneratorowi są w stanie przekształcać drgania powietrza wywoływane przez fale dźwiękowe (a więc energię mechaniczną) w energię elektryczną. Dzieje się tak wskutek wyginania oraz zniekształcania pręcików, które powoduje wytwarzanie napięcia. Generator może natomiast zapewnić jego stały przepływ. Powstały w ten sposób prąd o napięciu 5V ma być w stanie naładować baterię naszego urządzenia, a w najgorszym przypadku podtrzymać jego działanie przez znacznie dłuższy czas. Oznaczałoby to, że im więcej czasu spędzamy w hałaśliwym otoczeniu, tym bardziej zyskuje nasz smartfon.
Prace nad przekształceniem dźwięku w energię elektryczną nie są żadną nowością, bo tak naprawdę trwają od 20 lat. Dopiero teraz udało się jednak skonstruować prototyp urządzenia, które jest w stanie tego dokonać. Autorzy wierzą, że taka technologia jest stałym krajobrazem przyszłości i za kilka(naście) lat będzie powszechnie wykorzystywana w smartfonach i tabletach. Pozwoli to znacząco zmniejszyć częstotliwość podłączania naszych urządzeń do tradycyjnych ładowarek.
Oczywiście żadnych terminów ani konkretnych zapowiedzi nie podano, więc nie powinniśmy się nastawiać na rychłą rewolucję w tym aspekcie. Zresztą ta nadchodzi już od dobrych kilku lat i jakoś nie widać póki co żadnych efektów. Producenci ograniczają się do sztuczek software'owych, a jedyny postęp, jaki się dokonał to znaczące skrócenie czasu, który jest wymagany do naładowania baterii (nowy Oppo Find 7 potrzebuje na wypełnienie 75 proc. pojemności zaledwie 30 minut). Niemniej tego typu zapowiedzi skutecznie działają na wyobraźnię i pozwalają snuć wizje naprawdę pięknych scenariuszy z udziałem naszych gadżetów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu