Wygląda na to, że mimo nałożonej wcześniej grzywny 500 mln euro, Apple nie dostanie od razu kolejnej kary za łamanie przepisów DMA. Komisja Europejska stawia na dialog, ale groźba miliardowych sankcji nadal wisi w powietrzu.
500 mln euro kary to dopiero początek? Apple wystawia na próbę cierpliwość UE.

Apple nie dostanie na razie kolejnej kary
Choć data 26 czerwca była zapowiadana jako moment, w którym Apple może oberwać kolejną karą od Komisji Europejskiej, rzeczywistość okazuje się mniej spektakularna – przynajmniej na razie. Bruksela potwierdziła, że nie ma mowy o automatycznych sankcjach. Wszystko będzie zależało od wyników szczegółowej analizy i formalnej procedury, w ramach której Apple otrzyma stosowne uwagi dotyczące tego, co się zmieniło od ostatnio wprowadzonej kary i szansę na odpowiedź. Już wyjaśniam, o co chodzi w całym sporze.
UE kontra Apple, czyli gra w procedury
Apple już raz dostało po kieszeni: 500 milionów euro kary za blokowanie twórcom aplikacji możliwości informowania użytkowników o alternatywnych sposobach zakupu poza App Store. To według DMA – unijnego aktu o rynkach cyfrowych – poważne wykroczenie. Stworzony w UE dokument wymaga, by tzw. „gatekeeperzy” (czyli firmy, które mają wyjątkowo silną pozycję na rynku) nie utrudniali konkurencji i dawali użytkownikom realny wybór. A Apple – według Brukseli – robiło dokładnie odwrotnie.
Czym właściwie jest DMA?
DMA, czyli Digital Markets Act, to unijne rozporządzenie, które ma uporządkować zasady gry na rynku cyfrowym. W skrócie – chodzi o to, żeby najwięksi gracze, tacy jak Apple, Google, Meta czy Amazon, nie mogli dyktować warunków wszystkim dookoła. Unia uznała niektóre platformy za tzw. gatekeeperów, bo kontrolują dostęp do ogromnej liczby użytkowników i narzucają zasady całym branżom.
DMA wymusza na nich m.in. to, by nie blokowali alternatywnych metod zakupu, nie faworyzowali swoich usług, nie wykorzystywali cudzych danych do promowania własnych produktów i nie zamykali użytkowników w swoich ekosystemach bez możliwości wyboru. Za złamanie tych reguł grożą naprawdę konkretne kary – nawet 10% globalnych przychodów, a przy "recydywie" – aż 20%.
Apple na cenzurowanym
Apple to jeden z kilku gigantów, których Bruksela oficjalnie uznała za gatekeeperów. Oprócz giganta z Cupertino na liście są też Meta, Alphabet, Amazon, Microsoft czy ByteDance. Dla wielkich korporacji oznacza to nową rzeczywistość: muszą podporządkować się surowszym regułom i nie mogą działać według zasady „nasze podwórko, nasze zasady”.
Co grozi Apple, jeśli nie zmieni kursu?
Jeśli Komisja Europejska uzna, że Apple dalej idzie w zaparte, może sięgnąć po naprawdę bolesne sankcje. W grę wchodzi kara jednorazowa – do 10% rocznych przychodów firmy na całym świecie, a przy kolejnych naruszeniach – aż 20%. Dodatkowo Komisja może też naliczać dzienne grzywny – do 5% dziennego globalnego obrotu – aż do momentu, gdy firma dostosuje się do zasad.
Komisja gra ostrożnie – i daje czas na reakcję
Dlaczego więc Unia Europejska nie zdecydowała się na kolejne kary dla Apple? Bo Komisja nie działa z automatu. Zamiast tego prowadzi formalną procedurę, daje Apple czas na odniesienie się do zarzutów i dopiero potem podejmie decyzję. Według rzecznika Komisji to „ciągła wymiana stanowisk”, a nie szybka egzekucja.
Apple ma jeszcze trochę czasu – ale nie jest tak, że temat ucichł. DMA to regulacja, którą Bruksela chce egzekwować na serio. I to, co wydarzy się teraz, będzie testem nie tylko dla Apple, ale i dla całego modelu cyfrowego rynku w Europie. Czy giganci naprawdę będą musieli zacząć się podporządkowywać? Odpowiedź poznamy pewnie już niedługo.
źródło: macrumors.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu