Felietony

Czy nie zapędziliśmy się w kozi róg? O ciemnej stronie naszej bezwzględnej wiary w AI

Bartosz Gabiś
Czy nie zapędziliśmy się w kozi róg? O ciemnej stronie naszej bezwzględnej wiary w AI
Reklama

10 czerwca 2025 roku świat na chwilę zamarł. ChatGPT, technologia, którą wielu już zaczęło nazywać swoim asystentem, bez którego już nie wyobrażają sobie pracy, nauki czy nawet zwykłej komunikacji – nagle przestał odpowiadać. Przez ponad 10 godzin miliony użytkowników z Indii, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i reszty globu patrzyły bezradnie na komunikaty o błędach, a media społecznościowe zalała fala paniki, frustracji i memów. I choć awarie technologiczne są nieuniknione, to właśnie ta – krótka, choć dotkliwa – przerwa w działaniu AI obnażyła coś znacznie poważniejszego niż tylko techniczny problem.

Awaria, która obnażyła naszą bezwarunkową zależność od sztucznej inteligencji

Jeszcze kilka lat temu chatboty AI były ciekawostką, ot narzędziem, które można było przetestować z czystej ciekawości. Dziś jest dla wielu niezbędnym elementem codziennej rutyny nieograniczającej się wyłącznie do obowiązków zawodowych, lecz i tych poza nią. Marketingowcy nie wyobrażają sobie pisania kampanii bez AI, programiści polegają na nim przy pisaniu, a uczniowie i studenci traktują go jak główne źródło pomocy przy zadaniach domowych (i nie tylko). Gdy w bańce tej cyfrowej rzeczywistości dochodzi do krytycznego momentu, okazuje się, że nie tylko tracimy komfort, ale wręcz wpadamy w popłoch. Nawet gdy awaria trwa tylko kilka godz.

Reklama

W sieci zaroiło się od wpisów w stylu “ChatGPT nie działa, trzeba pisać maile samemu – wyślijcie wsparcie”, czy dramatycznych deklaracji: “Jeśli tego nie naprawią, wyleją mnie z roboty”. I chociaż są to treści pisane żartobliwie, to jest w nich więcej niż tylko ziarno prawdy. W istocie jest to realny kryzys efektywności i poczucia bezpieczeństwa. Prowadzi to aż do konieczności zadania sobie pytania, kto w tej relacji jest tak naprawdę asystentem?

Awarie, takie jak ta sprzed kilku dni, są nie tylko technicznym przypomnieniem o kruchości nawet najbardziej zaawansowanych systemów. To także sygnał ostrzegawczy: nasza cyfrowa infrastruktura zaczyna przypominać dom z kart – wystarczy, że jeden element (czytaj: serwer OpenAI) padnie, a cała reszta staje się bezużyteczna. Nie ważne jak bardzo milenialistycznie czy boomersko to brzmi, fakt jest taki, że coś zaczęło w ostatnim czasie nie grać. Komfort zaczął być istotniejszy niż chęć samorealizacji. Co gorsza, wystarczy się rozejrzeć po własnych znajomych – bliższych, z pracy, dalszych – wśród których dochodzi do swoistego zapomnienia "analogowych" procesów.

Awara uświadomiła (mam nadzieję) nam też, że problem nie dotyczy wyłącznie jednostek. Ostatnio cały czas jesteśmy straszeni ucinaniem etatów, zanikaniem zawodów i innymi wydarzeniami mającymi miejsce na całym świecie. A jednak firmy które zbudowały swoje produkty i usługi na API OpenAI, podczas awarii musiały tłumaczyć się klientom z niedostępności własnych platform. Startupy, SaaS-y, działy obsługi klienta – każdy, kto postawił wszystko na jedną kartę, został z niczym. Ukazując takie zero jedynkowe myślenie jako realne ryzyko biznesowe, które może kosztować miliony.

Źródło: Depositphotos

Przykład awarii z 10.06 wymusza też na nas, abyśmy na nowo przemyśleli, czy wcześniejsze zbywanie obaw pod pretekstem "foliarstwa" nie było chwaleniem dnia przed zachodem słońca. Badania pokazują czarno na białym, że ludzie wolą polegać na AI bardziej niż na własnej wiedzy. Może to więc spowodować masową utratę kompetencji. Im bardziej polegamy na AI, tym szybciej zanikają u nas umiejętności rozwiązywania problemów, krytycznego myślenia i kreatywności. W edukacji już dziś widać, że studenci wolą “szybką odpowiedź od bota” niż samodzielną analizę. W pracy coraz częściej liczy się umiejętność zadania dobrego prompta, a nie realna wiedza czy doświadczenie.

Oczywiście, nie chodzi o to, by demonizować AI. Sztuczna inteligencja to narzędzie, które – używane z głową – może zwiększać produktywność, otwierać nowe możliwości i rozwiązywać problemy, których nie byliśmy w stanie ogarnąć bez maszynowej mocy obliczeniowej. Ale zatracenie równowagi i bezkrytyczne oddanie sterów algorytmom prowadzi do sytuacji, w której każda, nawet chwilowa, awaria urasta do rangi globalnego kryzysu.

Może więc awaria ChatuGPT powinna być dla nas sygnałem do refleksji. Zamiast ślepo ufać, że AI zawsze będzie działać, warto zadać sobie kilka pytań: czy mamy plan B, gdy zabraknie cyfrowego asystenta? Czy dbamy o rozwój własnych kompetencji? Czy potrafimy jeszcze myśleć samodzielnie – nawet jeśli jest wolniej i mniej spektakularnie niż AI? W świecie, gdzie technologia staje się coraz bardziej niewidzialna, a jej awarie coraz bardziej widoczne, warto czasem na chwilę się zatrzymać. Bo może – zanim oddamy wszystko w ręce maszyn – warto przypomnieć sobie, jak to jest być człowiekiem, który nie boi się myśleć samodzielnie.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama