Fujifilm podbija internet swoimi aparatami i trudno się dziwić! Nie tylko są po prostu pięknymi urządzeniami, które idealnie łączą przeszłość z teraźniejszością, ale także dostarczają imponujące zdjęcia. Wolałbym jednak wiedzieć o kilku sprawach przed zakupem. Oto one.

Aparaty Fuji zachwycają od pierwszego wejrzenia
W ciągu ostatnich kilku lat niejeden aparat Fuji już miałem i wciąż uwielbiam z nich korzystać. Z perspektywy czasu dostrzegam, że w moim pierwszym zakupie miałem ogromnie wiele szczęścia. Wybrałem bowiem model, który był stosunkowo łatwy w obsłudze, bo ograniczała go wielkość jego korpusu. Druga sprawa, że to też nie był mój pierwszy aparat w życiu i przez poprzednie lata, byłem w stanie się czegoś nauczyć.
Konsumowałem też wiele treści dotyczącej teorii fotografii oraz taki zwykłych, spokojnych wideo z fotografami, którzy zabierali widzów na spacer z aparatem, opowiadając o myślach, które nimi kierują podczas tej czynności. Całe szczęście, bo moje przejście z Canona na Fuji otworzyło mi oczy i nie było łatwo, lecz dzięki temu, mogę się dzisiaj podzielić kilkoma wskazówkami!
1. Nie jest łatwo, minimum wiedzy pomoże!
Na mój pierwszy aparat Fuji czekałem z wypiekami na twarzy i nie jest to w żaden sposób przenośnia. Moje myśli były opanowane przez wizję posiadania własnego aparatu tego japońskiego producenta. Mój poprzedni aparat nie był najmłodszy, więc po jego sprzedaży, mogłem sobie pozwolić na używany X-T30 z cudownym szkłem (obiektywem) Fujinon XC 35mm f2.0. Dzisiaj już obydwie rzeczy przeszły w inne ręce po tym jak po prostu kupiłem lepsze wersje zarówno korpusu jak i samego obiektywu, lecz nigdy nie ich zapomnę, ani przerażenia w pierwszy dzień używania... Miałem jedną myśl w głowie — to był błąd!
Większość, jeżeli nie każdy producent, przyzwyczaiła nas do stosowania PASM, skrótu dla określenia automatycznych ustawień priorytetów (oraz manualnego sterowania) aparatu. Dzięki nim osoba fotografująca nie musi się przejmować dwoma z trzech wartości, o których decyduje aparat — ISO, prędkość migawki, przysłona — pozwalając skupić myśli na innych wartościach wykonywanej fotografii. Na wielu modelach Fuji, tę czynność wykonuje się samodzielnie. To oznacza, że jeżeli ktoś będzie chciał samodzielnie decydować o prędkości migawki, wtedy trzeba przesunąć gałkę lub pokrętło ISO na wartość "A" (automatic) i to samo zrobić na obiektywie lub przy pomocy pokrętła.
2. Internet kłamie, to nie jest samograj
Nie tylko wygląd aparatów przyciąga uwagę, ale też i moc jakości "uczuć" zdjęć. W ciągu ostatnich lat dostrzegamy, jak w końcu wszyscy już się zmęczyliśmy cyfrową doskonałością (pod kontrolą algorytmu), aparatów naszych telefonów. Sięgnęliśmy więc po perfekcyjnie złe kompaktowe aparaty cyfrowe oraz wróciliśmy do analogów. Tak się szczęśliwie składa, że Fuji od dekad produkuje klisze i symulacje ich barw, są dostępne od ręki w ich bezlusterkowcach. Uwaga, jednak nie należy ich mylić z często spotykanymi recepturami/receptami, które często występują w materiałach z fotografiami prosto do .jpg. Tak oznaczone symulacje są zapisywane ręcznie przez użytkownika.
Z tego powodu sieć jest po prostu zalana tiktokami i reelsami, na których są prezentowane zdjęcia zrobione od razu do pliku .jpg bez żadnej edycji. Ów zdjęcia są oczywiście przepiękne! Bynajmniej nie jest to kłamstwo, one faktycznie zostały tak zrobione, ale nigdy nie jest pokazane, jak wiele zdjęć usunięto i w jak doskonałych warunkach te fotografie zrobiono. Nie dajmy się nabrać, wciąż trzeba włożyć wysiłku w ładne fotografie. Ale ale! Nic jeszcze straconego. Osobiście uwielbiam te filtry, gdyż są one także zapisane w bezstratnym pliku zdjęcia i następnie można ich użyć w Lightroomie. Zatem lubię działać w tandemie, włączam filtr, żeby fotografować w konkretnej atmosferze, a później, podczas edycji czynię z tego punkt wyjściowy.
3. Wiele opcji to wygoda... Poprzedzona trudną pracą
To, co również mnie wzięło z zaskoczenia, to jak bardzo aparaty Fuji można dostrajać pod samego siebie. Gdybym, o tym wiedział wcześniej, mógłbym się wcześniej przygotować poprzez oglądanie poradników takich YouTuberów jak pal2tech czy Omar Gonzales, którzy szczegółowo wyjaśniają jak "nastroić" swój nowy aparat, gdy pierwszy raz zaczynamy używać aparatów Fuji. Szczęśliwie są to jedne z pierwszych osób, które podrzuca wyszukiwarka YouTUbe'a, więc pożar może zostać w miarę szybko ugaszony.
Przede wszystkim do wszystkiego trzeba podejść z chłodną głową, co nie jest łatwe. Szczególnie jeżeli już się zdążyliśmy przekonać, że miałem rację, opisując pierwsze dwa punkty. Menu tych aparatów to bestia, którą trzeba niestety w mozole przejść krok po kroku, a nawet wyrobić sobie nawyk, że jak coś zaczyna mnie irytować, to szukam w internecie. Autofokus mocno irytuje? Spokojnie, profili jest kilka, a w tym jeden całkowicie do naszej dyspozycji. W internecie mają piękne ziarno na .jpg. Tak, w opcjach jest możliwość ustawienia cyfrowego ziarna, żeby było "jak z kliszy". Języków systemu jest kilka do wyboru. Jeżeli jest taka możliwość, to polecam angielski. Materiałów w tym języku jest najwięcej, więc łatwiej jest się później odnaleźć w ustawieniach, gdy huczą w głowie obcojęzyczne nazwy.
4. Teraz bardziej doceniam ekran i baterię
Och, jak tęsknię wciąż za ekranem z Canona EOS 750D, który można było wyjąć i odwrócić dowolnie, a przede wszystkim mieć go schowanego ekranem do korpusu. W momencie, gdy nie był używany, w ten sposób czułem, że jest zabezpieczony przed przypadkowym uszkodzeniem. Niestety, nie ma jednego standardu wśród aparatów Fuji. Zatem jeżeli nie wyobrażacie sobie, żeby ekran mógł tylko się wychylać góra-dół, lecz też powinien móc "wyskakiwać", warto się upewnić, jakie ma możliwości upatrzony model. Ja się po prostu przyzwyczaiłem, lecz wciąż nie jestem zadowolony, że jednak nie zdecydowałem się na odrobinę droższy model, w którym jest dużo większa kontrola nad ekranem.
Frustrująca może się także okazać żywotność baterii. Wygląd korpusu oraz jego wielkość mają swoją cenę. Małe body X-T50, X-M5, jak i starszych X-T30 czy X-T20 są pokarane tą samą baterią Fujifilm NP-W126S, wystarcza ona na raptem 400 zdjęć przy wyłączonej opcji boost i sprawi, że będziecie chodzić nerwowi, o ile się nie zaopatrzyliście w zapas. Polecam posiadać w sumie trzy sztuki, to nie jest żart! Wideo jeszcze szybciej tę energię wysysa. To brzmi jak mała rzecz, ale pamiętajcie, że ekran i bateria to rzeczy mocno wpływające na komfortowe robienie zdjęć poza domem, a już w ogóle w słoneczny dzień.
5. Wyjątkowa matryca, wyjątkowy problem
Wreszcie rzecz, którą się kompletnie nie interesowałem, gdy zacząłem regularnie używać aparatu cyfrowego. Przez myśl mi nie przeszło, że matryce to różne technologie, "tłumaczące" nasze kadry na swój język. Z drugiej strony, na co dzień też nie ma takiej potrzeby, lecz wszystko się zmienia, kiedy do gry wchodzi Fuji ze swoim rozwiązaniem X-Trans.
Dzięki niemu otrzymujemy te wyjątkowe kolory, których przecież tak bardzo pragniemy. To rozwiązanie z reguły nie sprawia nikomu problemu podczas edycji fotografii. Jednakże może ono zacząć irytować perfekcjonistów. Lightroom Adobe jest prawdopodobnie najpopularniejszym edytorem zdjęć, a nawet jeżeli nie, to na pewno na niego traficie. Niestety nie radzi on sobie perfekcyjnie ze zdjęciami stworzonymi przy pomocy systemu Fuji. Różnica nie jest drastyczna, ale rzeczywiście Capture One, radzi sobie lepiej i nie da się tego ukryć. Ten edytor jest niestety droższy w stosunku do Lightrooma i chociaż to kwestia gustu, to moim zdaniem ma też okropnie nieintuicyjne UI — zarówno na PC jak i tabletach.
Czy pomimo trudności może zachwycać?
Pomimo tych problemów, moja miłość do tego sprzętu tylko urosła i czuję wyraźną różnicę, o ile lepiej zrozumiałem sam kunszt. Odnalezienie rozwiązań na napotykane problemy było frustrujące, lecz po każdej pokonanej przeszkodzie, wiedziałem więcej o samym procesie. Dodatkowo uczymy się przecież całe życie, więc z szerszej perspektywy, takie problemy jak wymienione nie są nawet problemami, lecz przystankami na ścieżce nauki.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu