Arabia Saudyjska może i jest napchana wręcz bogactwem (zależy jeszcze gdzie). Na pewno nie ma w niej za grosz poszanowania dla praw człowieka i pomyślunku. Bo nie rozumiem, jakim cudem można skazać człowieka na 34 lata więzienia na serio niewinne posty i retweety. No, jeszcze żeby dotyczyły one treści pedofilskich. Ale tutaj mamy do czynienia z kobietą, która po pierwsze - wyraziła swoje zdanie co do praw kobiet w Arabii Saudyjskiej. Po drugie - popełniła "przestępstwo" poza granicami tego kraju.
Widocznie "królestwo" Arabii Saudyjskiej wykracza poza standardowe ramy i obejmuje również Internet. Okej, nie oceniam - każda dyktatura, szczególnie religijna rości sobie prawa do rzeczy, które nie powinny być w jej zasięgu. Nie rozumiem również, w jaki sposób Salma al-Shehab - skazana na 34 lata więzienia dopuściła się przestępstw "zakłócenia porządku publicznego oraz destabilizacji bezpieczeństwa i stabilności państwa" tylko za pomocą samych retweetów oraz udostępnień artykułów dotyczących praw kobiet oraz uwolnienia więźniów politycznych.
Państwo prowadzone przez księcia Mohammeda bin Salmana jest jednym z bardziej restrykcyjnych krajów na świecie pod kątem praw kobiet. Salma al-Shehab była doktorantką na Uniwersytecie w Leeds w Wielkiej Brytanii i kiedy znajdowała się na terenie tego kraju, na swoim koncie na Twitterze zamieszczała krytyczne pod adresem reżimu artykuły oraz podawała dalej treści od aktywistów działających na rzecz praw człowieka w Arabii Saudyjskiej. Została zatrzymana, gdy wróciła do Arabii Saudyjskiej na wakacje, kiedy to na jej uczelni trwała przerwa od zajęć. Do jej uwięzienia doszło w styczniu. Obserwatorzy tej sprawy wskazują, że obwiniona nie miała prawa do sprawiedliwego procesu, a sama kara jest zbyt surowa jak na popełniony "występek", który - umówmy się - żadnym występkiem nie jest.
Co jest szokujące w tej sprawie, prokuratorzy zajmujący się tą sprawą opowiadali się za surowszą karą na mocy saudyjskich przepisów dotyczących cyberprzestępczości i antyterroryzmu. Takie podejście do sprawy poskutkowało wywindowaniem kary do wspomnianych 34 lat - to jak dotąd najdłuższy orzeczony wyrok dla aktywistki powiązanej z ruchem na rzecz praw kobiet w Arabii Saudyjskiej. Brytyjskie media przypominają przy okazji tego wyroku, że całkiem pokaźne udziały w Twitterze ma saudyjski, państwowy fundusz inwestycyjny - Public Investment Fund. Dziennikarze z całego świata wysyłają do siedziby serwisu społecznościowego pytania w tej sprawie, jednak gigant jak na razie nie skomentował tej sprawy.
Jest to jeden z najbardziej szokujących wyroków tego typu
Czekam, aż ktoś użyje tego przypadku do uargumentowania "jak bardzo złe" jest karanie ludzi za ich wpisy w mediach społecznościowych. To coś zupełnie innego - Arabia Saudyjska jest zwyczajną dyktaturą w najbardziej pokracznej odsłonie, która wszelkimi metodami będzie starała się walczyć z przejawami wolności i demokracji. Natomiast zły jest hejt, szkalowanie i robienie z wolności słowa szmaty, którą można wytrzeć wszystko. Zanim więc zobaczę komentarze, które w ten sposób będą się odwoływać do powyższego wyroku - muszę przedstawić swoje stanowisko.
Arabia Saudyjska od lat znajduje się w czołówce państw, które w bardzo brutalny sposób rozprawiają się z wolnością obywateli, również w Internecie. Biorąc pod uwagę zajadłość przywódcy tego "cyrku" - możemy spodziewać się w przyszłości podobnych - niestety - wyroków.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu